Skocz do zawartości
Nerwica.com

Maniak86

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maniak86

  1. Witam, Chcialbym opisac moj problem. Pisanie tego juz jest dla mnie problemem, bo to tak jak by przyznawanie sie do tego że coś jest ze mna nie tak. Od około 5 lat zaczynałem zdawac sobie z tego sprawe. Chodzi o to, że boje sie ludzi, nie tyle ludzi samych w sobie, ale o to ze zostane odrzucony, wyśmiany. Boje się tego, że ktoś spojrzy mi w oczy i przejrzy na wylot, że w cale nie jestem tym zabawnym, dowcipnym kolegą, z który można się pośmiać, że w cale nie jestem tym kim chciałbym żeby inni uważali. Zawsze chciałem być dusza towarzystwa, zawsze chciałem być lubiany i akceptowany, od zawsze starałem się zaskarbić sobie sympatie innych. I często mi się to udawało, ale do czasu. Potem nadchodziła frustracja, rzeczy zabawne przestawały być zabawne, ludzie się zmieniali, a ja nie, ja dalej próbowałem zgrywać tego samego, "pewnego siebie" cfaniaka. Ciągle próbowałem "dbać" o to, żeby nie zostać sam, żeby mieć z kim pójść na piwo, żeby idąc na studniówkę nie okazało się, że nie znam żadnej dziewczyny. Jednak i tak, zawsze, w każdym towarzystwie odczuwam pewien wewnętrzny niepokój, że zaraz zostane wyśmiany. Myśle że gdzies po drodze zatraciłem samego siebie. Teraz siedze przed monitorem i zastanawiam się kim jestem. Kiedy jestem sam nie wiem co mam ze sobą zrobić, jak patrze w lustro unikam patrzenia sobie w oczy, bo boje się tego co moge zobaczyć lub nie zobaczyć. Nie wiem kim jestem, nie mam żadnych ambicji, mam marzenia, ale nie mam siły ich realizować. Odkad pamietam nie potrafiłem zachowywać sie naturalnie w obecności innych ludzi, szczególnie obcych, od których nie wiedziałem czego oczekiwać. Mam pewne grono przyjaciół, wśród, których jestem naturalny, znam ich od wielu lat i wiem, że nie odwróca sie choćbym nie wiem jak się zachował czy coś zrobił. Nie wiem jak to wyjaśnić, wlaściwie czego ja się boje, do konca nie wiem, ale po wczorajszym przeżyciu musiałem coś zrobić, musiałem w reszcie spjrzeć prawdzie w oczy. Wczoraj miałem straszny napad lęku, w pracy. Ludzie z, którymi pracuje są normalnymi, młodymi zdrowymi ludzmi. Pracuje z nimi około pół roku. Pierwsze 4 miesiące było super. Wiadomo, że przez pierwsze kilka miesięcy nikt za dobrze się nie zna, ale w końcu zaczeły się jakieś wspólne wyjścia, wspólne spotkania przy piwie itp. No i było fajnie, jak grałem swoją rolę, raczej wszyscy mnie lubili, zwłaszcza kobiety, bo jestem ponoć przystojny. No i tak to trwało, ale nadszedł czas gdy ludzie lepiej sie poznali, co raz wiecej o sobie wiedzieli, tematy które poruszali powiedzmu 3 miesiace temu przestały byc juz interesujace i wiadomym jest że stopniowo kazdy zaczynal poznawac sie lepiej. Charakter poszczególnych ludzi zaczynał stawać się jasny w raz z upływem czasu. Wszyscy znali sie lepiej, tylko że mnie nikt nie znał lepiej, bo ja nie chciałem dopuścić do tego, żeby ktoś znał mnie lepiej. Z resztą jak miałem to zrobić, skoro ja nawet nie znam siebie... No więc grałem swoją super rolę i robiłem dobrą minę do złej gry, odpowiadałem żartem na żart, uśmiechem na uśmiech, ale w śroku byłem pusty. Któregoś dnia doszło do spotkania. Wszyscy siedzieli praktycznie na wprost siebie, a kierownik w pracy opowiadał coś o firmie. Trwało to ponad godzine. Ja przez ten czas starałem sie skupic na tym co mowi kierownik, ale nie moglem, w głowie siedziała mi inna myśl - "Czy nikt się na mnie nie patrzy ? , Czy nikt nie patrzy mi w oczy?". Nerwowo odwracałem głowę we wszytkich możliwych kierunkach, ukradkiem spoglądałem na twarze moich znajomych, z którymi jeszcze niedawno mogłem spokojnie usiąść i rozmawiać, żartować bez żadnego stresu i sprawiało mi to przyjemność. Niestety 2 koleżanki zauważyły, że wykonuje dziwne ruchy i staje się niespokojny, próbowałem pozorować bawienie się komórką, ale to jeszcze bardziej mnie pogrążało. Nienaturalność moich min i ruchów stawała się coraz gorsza w raz z upływem czasu. Pod koniec tego spotkania odczuwałem już bardzo silny niepokój, wykonywałem nienaturalnie przyspieszone ruchy, i starałem się nie patrzeć w oczy koleżanek, bo wstydziłem się tego. Bałem się co moge zobaczyć w ich oczach, jednocześnie odczuwałem gniew. Mówiłem sobie "Ty czubie! Co ty odp**alasz!?". Dalsze dwa tygodnie w pracy były pełną stresu próbą mojej wytrzymałości. Było co raz gorzej, ludki utwierdzali się w przekonaniu, że coś jest ze mną nie tak. Gadałem od rzeczy, skupiając się tylko na tym, żeby wogóle coś mówić, gdy ktoś mnie o coś zapyta. Przed wczoraj nastąpiła kulminacja. Przez ostatnie 3 godziny pracy mój lęk wzrastał, czułem na sobie spojrzenia innych, słyszałem ciche szepty, widziałem jak na mnie zerkają, widzą wstyd na mojej twarzy, widza moje przyspieszone ruchy i trzęsące sie ręce. Widzą mój uciekający przed spojrzeniem wzrok. Nie mogłem tego opanować. Nigdy takiego czegoś nie przeżyłem, z pracy wybiegłem szybciej niż zawsze. Jak przyszedłem do domu, przez godzine siedziałem na krześle gapiąc się w róg biurka. Nie czułem nic, nie czułem nóg, ani rąk, ale byłem świadomy. Potem połozyłem sie do łóżka i przez 20 godzin bałem się wstać. Teraz siedze przed monitorem i dalej odczuwam ten lęk, w mniejszym stoniu, ale czuje go. Na samą myśl że mam wrócić do pracy robi mi się nie dobrze, boje się tych spojrzeń, boję się, że zostane sam. Błagam pomóżcie mi...
×