Skocz do zawartości
Nerwica.com

niqqa

Użytkownik
  • Postów

    77
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia niqqa

  1. Ja też miałam straszny problem z jedzeniem (zresztą pisałam o tym w tym temacie już kiedyś). Leki antydepresyjne i przeciwlękowe pomogły mi. Naprawdę wierzcie mi strasznie już wyglądałam. Jestem osobą , która bardzo szybko chudnie ,a ma problem z przytyciem. Przez problemy z połykaniem pokarmu ważyłam 45 kg przy wzroście 168cm wzrostu. Teraz jest już 55 kg, a ja ciesze się z jedzenia... :) Życzę wszystkim zdrówka!
  2. A ja dzisiejszy dzień przesiedziałam w domu. Jedynie z psem wyszłam na spacer. Tak bardzo boli mnie głowa, że chyba pójdę zaraz spać.
  3. Może i nie powinnam tego pisać, ale to zrobię. Moim zdaniem to Ty sobie żarty robisz. I niesmaczne na dodatek. Już pomijając kwestie wieku i klasy do której uczeszcza dziecko. Ale przepraszam bardzo, nie wydaje mi sie, aby rodzic, który podejrzewa, że jego dziecko jest molestowane pisał o tym na forum i to jeszcze w taki sposób. A co to TYLKo jeden psycholog w Polsce? Zawsze mozna zadzwonić pod numery fundacji "zły dotyk", albo cos w tym stylu,dowiedziec sie co robic, a nie siedzieć na forum i mówić, że "wujek" dziwnie patrzy na dziecko.... Boże drogi...
  4. Witam :) Powiem Wam, że nie wiem czy to przypadek, czy przeznaczenie, ale dziś po kilku latach weszlam na forum z zamiarem zapytania właśnie o problem z przełykaniem (nawet nie wiedziałam, że to ma swoją nazwę), a tu widzę temat taki już istnieje. Szczerze mówiąc nie daje już sobie z tym rady. Kilka lat temu mnie to męczyło, potem nagle przeszlo i tak samo nagle teraz powróciło.. Boje się jeśc, boje się przełykać. Kiedy przełykam mam wrażenie, że zaraz się zadławie tym pokarmem. I naprawdę to nie ma znaczenia, czy to jest zupa, czy mięso... Chcialabym normalnie jeść, ale lęk jest tak silny, że jedzenie jest dla mnie koszmarem. Bardzo schudlam, rodzina myśli, że chce się odchudzić. A przecież jest zupelnie inaczej... Ja nie moge patrzeć na siebie w lustrze. Ale co ja im powiem? Że boje się połykać jedzenie? Boje się, że tego nie zrozumieją. Dopiero za kilka dni idę do psychiatry, mam nadzieje, że z dnia na dzień będzie poprawa (chociaż wiem, że dluga droga przede mną). Pozdrawiam wszystkich!
  5. dziękuje. Wiesz po prostu jestem wściekła na niego za to w jaki sposób mnie traktuje w tej chwili. Po tym wszystkim. Pamietam jak krecilł glowa z niedowierzania, ze tamten facet zerwal ze mna poprzez list. Tylko, że On zachowuje sie w tym momencie jeszcze gorzej. Zamiast powiedziec, sluchaj to koniec, bawi sie w przedszkole. Tchorz nie wiedzacy czego chce, bo nie zdziwilabym sie gdyby sie odezwal za jakis czas jakby nigdy nic sie nie stalo.
  6. To w takim razie nie warto ufac facetom Idac Twoim tropem, faceci to zwykle cyniczne dup.. A jesli wrazliwi zostali, to zapewne juz maja swoich facetow. Przepraszam za moj sarkazm, ale jestem bardzo zla. Nie na Ciebie, ale na wszystko, na cala sytuacje..
  7. "Zalezalo mu zebym usunela" Powinien mi dac spokoj, skoro powiedzialam mu ze niczego od Niego nie bede chciec. Urodze i nigdy nie zobaczy dziecka i ne bedzie musial ponosic zadnej odpowiedzialnosci za ta istotke. Powiedzialam mu rowniez ze zaluje tego ze go poznalam.... Plakal i prosil mnie bym tak nie mowila. Czy On jest pozbawiony uczuc, czy nie wiem...zmarnowany talent aktorski na mnie cwiczy ??
  8. Zastanawialam sie czy opowiedziec Wam moja historie. Ale stwierdzilam, ze musze sie wreszcie wyzalic, bo trzymanie emocji w sobie tez nie jest najlepszym rozwiazaniem. Wiem doskonale co znaczy nerwica lekowa, depresja, mysli samobojcze...a nawet jej proba. Przez 3 lata nie spotykalam sie z zadnym mezczyzna, gdy poprzedni partner- stwierdzil, ze chodzilo mu tylko i wylacznie o lozko. bardzo mnie to bolalo, tym bardziej,ze powiedzial a wzasadzie napisal mi w liscie, ze nigdy nic do mnie nie czul. Zamknelam sie w sobie obiecalam, ze nigdy wiecej sie nie zakocham , ale naprawde przez 3 lata nie wiazalam sie z nikim. Balam sie po prostu, zaufac, zaangazowac, by znow nie cierpiec. Mialam wtedy 19 lat. Rok temu poznalam kogos. Okazal sie na poczatku bardzo milym facetem i naprawde nie chodzilo mu o seks, chociaz na poczatku bylam tego pewna, ze tak jest. Nie mieszkamy w tych samych miastach- dzielilo nas 100 km..raczej niezbyt duzo. Spotykalismy sie bardzo czesto. Srednio 2 razy w tygodniu, choc oboje bardzo bylismy zapracowani. Nie powiedzial, mi wtedy, ze mnie kocha, ale cieszy sie ze pojawilam sie w Jego zyciu, ze jestem.. gdy nie pisalam, nie odpisywalam do Niego od razu na esemesy, martwil sie co sie dzieje. opisywal mi w esemesach co robi, gdy sie nie widzimy. Byl zazdrosny o mnie gdy mowilam o jakis kolegach ze studiow. w wakacje czulam, ze cos dzieje sie zlego miedzy nami. Oddalamy sie, choc jeszcze przed lipcem bylo wporzadku, nawet planowalismy wspolny wyjazd. Nie udalo sie niestety wyjechac. w sierpniu pisalam do niego esemsy, ale te esemsy wracaly do mnie. okazalo sie, ze On zmienil numer telefonu i mnie o tym nie poinformowal. Jakos zaczelam sie z tym godzic powolutku. Nagle we wrzesniu widze, ze przychodzi do mnie sms, ale numeru telefonu nie znam. To On....oczywiscie spotkalam sie z Nim, bylam taka slaba, tak bardzo pragnelam Jego dotyku. Znow wrocilismy do siebie i bylo dobrze. Bajka trwala do poczatku grudnia. ponownie zaczelo sie cos sypac. Bardzo sie tym zdenerwowalam, tym bardziej, ze okazalo sie ze jestem w ciazy. Napisalam do Niego wiadomosc o tym co sie dzieje. Balam sie jak zareaguje. Powiedzial ze sie w sumie cieszy, to nie koniec swiata- ciaza. bedzie ojcem, w koncu ma juz ponad 30 lat. Zebym sie nie martwila, bo bedzie dobrze. Kilka dni pozniej przyjechal do mnie. Powiedzial mi, ze ma do mnie prosbe. On wszystko zalatwi, zebym usunela ta ciaze. On chce byc ojcem, ale nie tak. Nie zeby dziecko bylo z przypadku, zwyklej wpadki. Zebysmy o malucha postarali sie za rok, dwa. Ale tego dziecka nie chce. Bylam w totalnym szoku. powiedzialam mu, ze jesli nie chce dziecka to zeby wyszedl z mojego mieszkania i wiecej nie wracal. Nie zobaczy nigdy mnie ani dziecka. nie zgodzil sie. Powiedzial zebym tego nie robila, nie marnowala sobie zycia. Mysle ze zabolala go mysl, ze nie zobaczy malenstwa. Prawie plakal, gdy mu to powiedzialam. Powiedzailam mu ze jesli mnie tak traktuje to dlaczego wciaz bawi sie moim kosztem, dlaczego juz dawno nie zostawil mnie w spokoju?? On na to, ze mu zalezy, bo jestem super dziewczyna, cos go trzyma przy mnie, chociaz sam nie wie co, bo cos w nim przygaslo jesli chodzi o uczucie jego do mojej osoby, choc wciaz cos jest. Wiem, ze nie dalabym sobie rady jako samotna matka, nie dalabym po prostu. uzgodnilismy, ze pojedziemy razem na zabieg i zaczniemy jeszcze raz. Tylko tym razem pozmieniamy wiele rzeczy, zeby to wygladalo jak prawdziwy zwiazek.. Bylismy juz praktycznie umowieni na zabieg, jednak kilka dni wczesniej trafilam do szpitala z silnym krwotokiem. plod byl slaby- poronilam. Przez caly ten czas On byl przy mnie. Wspieral mnie dobrym slowem, opiekowal sie. Mowil, ze cierpi gdy ja cierpie, ze cieszy sie ze szybko zareagowalismy, ze nic mi sie nie stalo. gdy mowil mial lzy w oczach. To bylo na poczatku tego roku. Bylismy umowieni niecaly tydzien temu na spotkanie. Jeszcze kilka dni wczesniej, ba kilka godzin wczesniej pisal mi czule esemesy, ze sie spotkamy itd. Przyjechal do mojego miasta w interesach. Tego samego dnia pisal mi jeszcze, ze "do zobaczenia wieczorem"...od tego esemesa minie niebawem tydzien... Tego wieczoru nie doczekalam sie Go w moim domu. Nie wyjasnil dlaczego nie przyjechal. Nie odbiera telefonow, milczy na esmesy czy e-maile. Od pewnych osob, wiem, ze chodzi caly ten tydzien jakis przygaszony... A ja wciaz czekam i zastaanwiam sie co dalej. Nie rozumiem dlaczego tak postapil, choc wiedzial jak bardzo juz ktos mnie skrzywdzi kiedys. Jak mam mu ufac... nie rozumiem Go zupelnie. Wolalabym zeby napisal mi KONIEC, niz mialby tak milczec jak w tej chwili. Tesknie za Nim tak mocno i tak samo mocno jestem na Niego zla... Mialam nawet ochote napisac do jego przyjaciela, zeby dowiedziec sie moze Od Niego co sie dzieje, zeby z nim pogadal. Jednak glupio mi bo jego przyjaciela b. dobrze nie znam... A ja nie moge spac, nie moge jesc...czuje ze znow powoli trace kontrole nad soba i boje sie tego naprawde. Nie chce zeby sytuacja znow sie powtorzyla... Zastanawiam sie tylko czy On naprawde kiedykolwiek do mnie cos czul? Jesli nie to po co gral caly rok przede mna przed znajomymi... dlaczego?
  9. Wydawało mi się, że wszystko jest wporządku. 2 tygodnie temu widzieliśmy się ostatni raz. Były piękne słowa. Widziałam, że pomimo tego, że jest wygadany na co dzień trudno mu było ułożyć słowa w tamtym momencie.. Mówił, że czuje pustke, kiedy mnie nie ma przy nim. Czuje, że jest już jakoś inaczej. Ze szuka stabilizacji... Pytał się o mój poprzedni związek- co się stało, że po tym związku byłam tak długo sama. Wiedział wcześniej w sumie bo juz na poczatku znajomosci, kiedy wydawało sie, że robi sie cos powazniejszego miedzy nami powiedziałam mu- jesli chcesz mnie tylko zranic zostaw mnie juz dzis. Jednak wtedy tego nie zrobił. Mineły dwa tygodnie od naszego ostatniego spotkania po którym byłam szczesliwa. Od tego czasu odezwał sie tylko 2 razy i to przez esemes. Ja wiem , ze jest zapracowany, ale..... Bardzo boli mnie jego zachowanie. Nie wiem przez to co On naprawde o tym mysli. Napisalam mu niedawno esemesa (czekałam na wiadomosc kilka dni) , ze boli mnie to kiedy nie pisze, nie odpisuje. Kiedy milczy. Ze zalezy mi... i chyba lepiej zebysmy to zakonczyli. I prosilam by napisal choc slowo czy rowniez tak mysli, czy mozle lepiej gdybysmy zapomnieli. Chociaz bedzie trudno... ja sie zakochalam. Mienelo poltorej godziny. Wiem, ze esemes do Niego trafil dostalam potwierdzenie... nie odpisuje... A ja siedze i placze...
  10. Mój dzień?? BEZNADZIEJNY! Ale od poczatku Podejrzewajac, ze moge byc w ciazy (ciesze sie ale i sie boje) przestałam zazywac psychotropy- juz 3 dzień. Strasznie, zle sie czuje. Nie moge sie skupic, jestem ospała, dretwieje mi wszystko. Takze w pracy nie moglam sie skupic, nic praktycznie nie zrobiłam. Szefowa niezadowolona, ze nic prawie nie zrobiłam. (Jakjby wiedziala, jakie to uczucie ) Coraz czesciej zastanawiam sie, czy nie zrezygnowac. Ok praca dobra, pensja dobra. Ale to nie jest to co chce robic cale zycie. A jeszcze musze sie pouczyc dzis.... Normalnie mi sie płakac chce.
  11. Dziękuje Kochani za wszytskie odpowiedzi. W sumie nie minelo duzo czasu od momentu, kiedy zakładałam temat a wszystko sie pozmieniało. Jestesmy RAZEM. Rozmawialismy szczerze, powiedzielismy sobie co czujemy do siebie. I postanowilismy byc razem. Moje watpliwosci, moze troche zmalały...ale jakis "diabeł niepewnosci" w głowie czasem słysze..
  12. Sama nie widziałam co wpisać w polu "temat"... 3 miesiace temu poznalam faceta. Sama bylam zaskoczona, ze zdecydowalam sie na ten krok (po 2 latach bycia singlem- z wyboru). Z wyboru bo bylam z facetem, ktory mnie cholernie skrzywdzil. Cierpialam, moja nerwica sie poglebiala....ale to nie jest teraz istotne.. Poznalam faceta. Jak sie pozniej okazalo "swiat jest mały"- mamy wspolnych znajomych. Nasza znajomosc zaczela sie bardzo szybko. Na drugim spotkaniu zrobilam cos o co nigdy bym sie nie podejrzewała, ze zrobie to tak szybko- poszlismy do lozka. Naprawde tego chcialam. Po spedzonej nocy, ze mam niewyparzony jezor- powiedzialam cos w stylu" Przespaliśmy się to co? koniec znajomosci?" On spojrzal na mnie jak na wariatke i sie obrazil na kilka dni. Urazilam Go, ze tak o Nim myslalam. Ze jeden raz i koniec.. Przeprosilam Go. Spotykamy sie raz, dwa razy w miesiacu. Niestety zadko tak poniewaz nie mieszkamy w tych samych miastach. Dzieli nas 140 km. I w czym jest problem?? Czuje, że to zauroczenie przeradza sie w milosc. Boje sie tego, bo kiedys tak dostalam po tyl**... Nie mowimy o uczuciach. On nie jest wylewny. Chociaz codziennie dzwoni, pisze esemesy. Mowi, ze nie jest zazdrosny natomiast w zartach(?) nie pozwala mi chodzic "w tango" Jak dluzej nie pisze do Niego dostaje esemesy co sie dzieje..itd.. Czasem ma duzo pracy, jest padniety ale tlucze sie samochodem przez pol Polski zebysmy mogli spedzic kilka godzin. Nie rozumiem faceta.... Nie wiem co mam o tym myśleć... Wiem, że się boje. I to bardzo. Zastanawiam sie czy nie zerwac tej znajomosci....boje sie, ze zabardzo sie zaangazuje i znow bede cierpiec.
  13. Naprawde nie wiem co sie ze mna dzieje. Zaraz zaczyna mi sie sesja. Praktycznie jestem nie przygotowana. Jak pisałam wczesniej, wkrótce rozpoczynam prace. Juz dostałam pierwsze zadanie od mojej przyszlej szefowej. A mnie co?? Zamiast to zmobilizowac to przeszywa mnie strach. Czy podołam? I zaraz wewnetrzny glosik- "Napewno nie! Jestem kretynka". Praca dobra, pendsa swietna. I tak cud, ze sie mna zainteresowali. Byłam bardzo aktywna dopoki mi nie zaproponowali roboty. Kiedy zaproponowali byla radosc a pozniej narastajacy strach. Taki strach, ze czuje, jak pulsuje mi krew w zylach a na dodatek mnie mdli niesamowicie. I tak jest za kazdym razem. Boje sie pracy. A jednoczesnie wiem, ze juz dosc siedzenia w domu i trzeba sie w koncu usamodzielnic. Przeciez rodzice mnie nie bede utrzymywac non stop.... Czuje sie jak dziecko. Takie bezradne, zagubione. Napewno nie czuje sie jak kobieta, ktora powinna juz myslec o przyszlosci. Chociaz za taka mnie wlasnie ludzie uwazaja. Ale to tylko dlatego, ze nauczylam sie juz udawac.... Wiem, ze nie moge zrezygnowac, nie moge wiecznie uciekac...chociaz to tak bardzo kusi.... Wiem, wczoraj zrobilam cos glupiego..Zrobilam to po raz pierwszy w swoim zyciu. Nawet nie sadzilam, ze jestem do tego zdolna.... Po kapieli wzielam nozyczki i pocielam sobie skore wokól kostki lewej nogi. Tak, zeby nikt nie widzial.. Naprawde nie wiem czemu to zrobilam. Wiem tylko jedno- cos sie w tym momencie nie myslalam. Nie myslalam o niczym. Tylko o tym, ze to dobre miejsce bo nikt nie zauwazy..( w sumie tu mialam na mysli moja mame).
  14. Mam dość. Tak bardzo mam dość. Chodzę i mówię, że jest ze mna w porzadku, gdy tak naprawde nie jest Boje sie. Niedługo zaczynam prace. Byłam dzis na takiej wstepnej rozmowie bo dopiero się uczę. Ciesze sie z tej pracy a jednoczesnie boje. Boje sie, ze sobie nie poradze, ze wyjde na idiotke. I w koncu mnie wywala juz po tygodniu. Jutro znów jade do mojej przyszlej pracy a obawy nie ustaja. I teraz. Dowiedzialam sie od bliskiej mi osoby (z rodziny), że zdjecia, które umiesciłam na pewnej stronie internetowej sa ochydne. Zdjecia moje, przedstawiajace moja osobe. Ze az sie wzdrygnela jak je zobaczyla, ze mam na nich krzywa morde,(tak powiedziala) ze mam zeza...... Że mnie na nich nie poznaje. O dziwo mi i moim znajomym te zdjecia sie podobaja. Slyszalam pozytywne wypowiedzi. ze ladnie na nich wyszlam, ze mam duze ladne oczy. Boli mnie to bo tak przykre slowa uslyszalam od osoby na której zawsze moglam liczyc i która powtarzala mi ze jest moja przyjaciolka. Jak jej sie nie podobaja to do diabla moglaby to powiedziec delikatniej. A nie dzwonic do mnie prawie o 23 (nigdy tak pozno nie dzwoni) tylko po to, zebym je usunela. Powiedziaalm, ze usune. Tak naprawde nie mam na to ochoty. I jak tu mozna wytrzymac, kiedy nawet rodzina Ci "dowala" kolejnych sresów??? I zamiast sie uczyc bo sesja niebawem to wciaz sie na cos denerwuje. Efekt?? Jest mi smutno, nie mam na nic ochoty. Mysle, ze jestem brzydka idiotka, która do niczego sie nie nadaje. By tak raz na zawsze zamknac oczy, bo czasem wydaje mi sie, ze naprawde to wszystko nie ma najmniejszego sensu.
  15. Dziekuje kochani za te wszystkie odpowiedzi. I przepraszam, ze nie pisałam ale to akurat bylo z przyczyn nie zaleznych ode mnie. Czytajac wszystkie posty poczulam sie troszke lepiej bo wiem, ze w tych uczuciach nie jestem sama... Weekend spedzilam bardzo milo. Z moimi bliskimi. Przez te dwa dni jakos "wylaczylam" sie od tych mysli i nawet pare razy sie zasmialam. Ale co z tego?? Dzis wcale nie jest lepiej. Znowu jakis dolek kurde...Pociesza mnie mysl, ze juz w ten piatek ide do psychologa. Duzo nauki na seminaria- malo motywacji. Nic mi sie nie chce. Tzn. nie przepraszam chce mi sie- spac. Dobrze, ze chociaz troszke slonce swieci bo to troche pomaga. Ale ogolnie to czuje sie jakos nieswojo. Takie dziwne uczucie jakbym nie siedziala we wlasnej skorze, chciala sie z niej wydostac, przyspieszyc czas tak jakby za te dwa , czy trzy miesiace mialoby byc lepiej. A z drugiej strony mysle sobie niby dlaczego mialo by byc lepiej?? Co niby cos sie zmieni?? I znowu trzeba bedzie wstac w ciagu dnia zrobic co swoje, udawaac do okola ze wszystko jest wporzadku a potem polozyc sie spac. I tak codziennie. Zadzwonila do mnie mama. Prawie milczałam, jak pytała sie cos nawet nie wiedzialam co odpowiadac...No bo jak sie czuje?? Co slychac?? Modlilam sie zeby jak najszybciej odlozyc słuchawke telefonu. Pozdrawiam serdecznie.
×