Skocz do zawartości
Nerwica.com

iskra555

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez iskra555

  1. Witam. Od czasu kiedy czuję, że jest coś nie tak często tutaj zaglądałam, ale dopiero dziś postanowiłam zarejestrować się i podzielić się z Wami tym co przeżywam i co uważam objawami pasuje do nerwicy. Nie zostałam jeszcze zdiagnozowana stąd też pewności nie mam czy to jest to... Nigdy bym nie przypuszczała że można tak się czuć...Pisząc to jestem słaba, prawdopodobnie po ataku, ale zawziełam się, że dam sobie radę i przetrwam. Mam 26 lat. Jestem szczęśliwa, przynajmniej tak czuje w przeważających momentach pozytywnych każdego dnia. Jednak... no właśnie... W październiku 2010 roku podczas jednego dnia doświadczyłam porażającej dawki stresu. Przerosło mnie to co wtedy się wydarzyło i po tygodniu po raz pierwszy dostałam ataku...Objawami było drżenie całego ciała, lęk o wszystko i poczucie że nic nie ma sensu...taka beznadzieja. Nie byłam wtedy sama, był przy mnie mój mężczyzna, który starał się przytulając mnie przepędzić ten stan... uspokoiłam się sama po jakiejś godzinie... Na drugi dzień czułam się potwornie zmęczona. Zapomniałam szybko o tym co się wydarzyło. Potem jednak - po paru tygodniach objawy wróciły , tylko tym razem zamiast drżenia mięśni odczuwałam silne bóle głowy- jakby obręcz wokół głowy, sztywnienie karku, ból żołądka, potem oczywiście musiałam udać się do toalety- biegunka i nieuzasadniony lęk. Czułam że niestety to nie jest zwykły stres. Na szczęście w pracy wszystko było cudownie- jako pracownica byłam 100% wydajna i realizowałam się każdego dnia. Ataki tzw "do opanowania" zdarzały mi się np. w autobusie (przeszkadzało mi nawet to że ludzie głośno rozmawiają, zapach czyiś perfum, odgłosy ulicy) ,wszystko to potrafiłam przebrnąć bo powtarzałam sobie że jestem silna, że pokonam to i że przejdzie...Uspokajałam się i powolutku wracałam do siebie. Muszę Wam powiedzieć, że jeżeli miałabym do czegoś porównać ten stan to powiedziałabym, że jest to takie bycie w ciele które jest poza kontrolą 100% , taki smutek, że nie mogę sobie narzucić tego żebym się uspokoiła chociaż tak bardzo tego pragnę... Nie wybrałam się jeszcze do psychiatry choć wiem że jest to tylko kwestią czasu - że dla samej siebie powinnam pójść jak najszybciej. Nie wiem czy będą potrzebne leki, ale wiem jedno- potrzebuję rozmowy, wsparcia ze strony obcych ludzi... Być może wpływ na to co się dzieje ma to że jestem DDA i teraz procentuje to że przez większość życia doświadczałam przemocy psychicznej ze strony taty. Nie mieszkam już w rodzinnym domu, niedawno zmieniłam miejsce zamieszkania. Musiałam- albo raczej chciałam to zrobić. Zrezygnowałam z pracy bo przenosiny do innego miasta wykluczały pracę w rodzinnym mieście. Dużo się wydarzyło...wiele spraw nie mogłam ogarnąć stąd ataki są częstsze. Jestem w domu i wytrzymuje je dzielnie. Nasiliły się problemy żołądkowe, spadła mi odporność i często łapie infekcję. Łykam magnez i faktycznie są dni kiedy jest wszystko normalnie. Ten stan nadchodzi niespodziewanie. Nie wiem skąd , ale przynajmniej 2,3 razy w tygodniu. Denerwujące jest to że moje ciało odmawia mi posłuszeństwa i jest po prostu jak z waty... w myślach się wzmacniam a ciało swoje... Myślę, że taki stan rzeczy spowodowany jest także tym że aktualnie nie pracuje, przez to zaczęłam czuć się trochę niepotrzebna, tak jakbym stanęła w miejscu i życie płynęło gdzieś sobie obok mnie. Z utęsknieniem czekam na wiosnę... z nadzieją w sercu...Wiem, że potrafię pokonać ten stan (nerwicę..?) Są dni kiedy wiem ... kiedy czuję, że to minie... może nie samo, ale z pomocą lekarza, bliskich osób a także zupełnie obcych ludzi. Wybaczcie, że rozpisałam się, ale to taka forma terapii...dzielenie się tym z czym człowiek nie może sobie do końca poradzić...walka...i nadzieja, że razem z Wami można wierzyć, że każdy dzień będzie lepszy od poprzedniego. Iskra555
×