Skocz do zawartości
Nerwica.com

zapomniany

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia zapomniany

  1. do: miki74 Tak, dziękuję. Jestem bardzo zadowolony. A co do powodu trafiłeś idealnie. Postawiłem na metody, których teraz bym nie spróbował. Afirmowałem i czekałem na wynik moich myśli, było dobrze do czasu(jak w życiu). Napotykałem problem, lecz zamiast podjąć wyzwanie wolałem się wycofać(moje myśli i tak załatwią sprawę) Żałuje, ale teraz mam nauczkę. Niby to takie oczywiste, że motorem napędowym życia są czyny, ale dla mnie przez długotrwałe wmawianie sobie czegoś nie było. Już przez chwilę byłem w stanie dać sobie uciąć rękę, że to co pomyśle przyciągnie do siebie odpowiednik w rzeczywistości. Uf. Potrzebowałem tego. Dziękuje jeszcze raz. Poza tym radzę nie bawić się w tego typu psychologie bez opamiętania. Jeśli będziecie nie uważni i będziecie brali wszystko do siebie nie wyjdzie to raczej na dobre... Pozdrawiam. Jeśli ktoś chce coś jeszcze napisać na ten temat chętnie posłucham.
  2. Pisałem to w stresie, może gdzieś pokręciłem z góry przepraszam. Nie do końca chodziło mi o to, że jestem jakiś super gościu czy coś. Byłem normalnym człowiekiem, ale pewnym swoich wartości. Gdy widziałem problem starałem się go rozwiązać, a nie uciekałem przed nim jak mi się ostatnio zdarzało. Co do zdania o sytuacjach poprzedzających mój "problem" to fakt były one. Odciąłem się od rodziny, przyjaciół. Zachowywałem się źle w stosunku do nich i zdarzało mi się nie raz usłyszeć kilka gorzkich słów których z oczywistych przyczyn nie powtórze. Nie miało to na pewno dobrego wpływu. Pierwszy raz w życiu poczułem się samotny i nie trwało to miesiąca czy dwóch ... A co do moich wcześniejszych pytań(usilnie trwam przy swoim). Czy można za pomocą tych "pseudonaukowych" technik sobie coś wmówić lub "przestawić". Może to i głupie pytanie, sam bym sie pewnie z niego zaśmiał jakiś czas temu. Wiem, że nic nie można wiedziać na pewno, ale czy to możliwe, że pogorszymy, polepszymy swoją sytuacje za pomoca myśli bądź usilnego wmawiania sobie czegoś?
  3. Witam, jestem nowy na tym forum. Długo zwlekałem z napisaniem tu, ale teraz myślę, że mi to pomoże... że wy mi pomożecie. Nie wiem za bardzo jak zacząć, ale chyba muszę od początku. Mianowicie, jeszcze niedawno żyłem normalnie(?), z dnia na dzień. Powiem nieskromnie, że "wszystko" mi wychodziło, czerpałem z życia całymi garściami jak to mówią. Jakiś czas temu coś się zmieniło, stałem się wrażliwy na wszystko, każdą uwagę, niepowodzenie traktowałem jak koniec świata, traciłem wiarę w siebie. Mój punkt widzenia zmienił się diametralnie. Nie wiedziałem co począć ... dostałem w ręce książkę o psychologii, programowaniu neurolingwistycznym czyli słynne już dzieło Pana Murphy'ego "Potęgę Podświadomości". I to okazało się dla mnie zgubne, tak sądzę. Przeczytałem ją, pomogła, na chwile, lecz gdy to(czyli brak wiary w siebie) wracało brałem się za kolejne książki. Po którejś tam z rzędu postanowiłem zastosować rady z książek w 100%, zacząć wprowadzać się w pseudotransy, wmawiać sobie jaki to "jestem genialny, najlepszy etc." Myślałem, że gdy wprowadzę to w życie zadziała maksymalnie i pójdę na skróty, odzyskam "siebie" oraz rozwinę się pod każdym względem. Hmm... jakby to delikatnie ująć, stało się inaczej. Straciłem resztki wiary w siebie, gdy się za coś brałem, bałem się, że nie wyjdzie. Tak też się zdarzało. Niszczyłem to co już mam. Wierzyłem, że myśli mają znaczenie. Gdy coś robiłem, przez głowę przechodziły mi myśli: "Kur... a jeśli to nie wyjdzie" i zgodnie z wmówioną sobie zasadą tak się i działo. Po jakimś tam czasie wpadłem na pomysł, że może sam pomysł wmawiania sobie czegoś jest dobry, w sumie negatywne skutki takiego myślenia były widoczne, tylko fundamenty są złe. Starałem się być pewien samego siebie i tego co robię, ale skutków za bardzo nie widziałem. Bałem się myśleć, bo zgodnie z moim tokiem rozumowania to one były dla mnie zgubą i przyciągały to nad czym się zastanawiałem. Przestałem polegać na czynach, jakichkolwiek relacjach, ćwiczeniach, rozwijaniu się (bo przecież moje myśli wszystko załatwią) stałem się osobą chwiejną, niepewną siebie (bo przecież każdą myślą mogę zburzyć co mam), nieszczęśliwą. Po dłuższym czasie takiej katorgi powiedziałem: "Stop! Zaraz, zaraz. Z osoby pewnej siebie, zdolnej, silnej psychicznie, zmieniłem się w kłębek nerwów. Dziękuje bardzo, ale ta książka to stek bzdur. Muszę się za siebie wziąć. Chcę coś znaczyć, znów żyć". Owe słowa zaprowadziły mnie tutaj. Po I zadam wam kilka pytań. 1. Czy to możliwe, że myśli mają znaczenie na to jak ktoś się zachowa czy na to jakie mamy umiejętności, pamięć et cetera? Zawsze żyłem w przeświadczeniu, że na to jaki jestem w danej dziedzinie to kwestia talentu i umiejętności, które rozwijam przez ćwiczenie. Nowa wiedza, otworzyła inne horyzonty, lepsze horyzonty, bo przecież wystarczy, że sobie wmówię "Jestem geniuszem" i będę. Jednak okazało się, że to zachwiało całym moim systemem wartości, ówczesnym rozumowaniem, zmieniło może życie na gorsze, więc pytam jakie wy macie poglądy. Czy myśli mają znaczenie? 2.Czy tym wmawianiem sobie niektórych sentencji mogłem coś zmienić? Polepszy, pogorszyć pamięć itd? Przepraszam za te pytania, dla was mogą się wydać głupie, ale dla mnie to kwestia być albo nie być. Po II Macie może jakieś rady dla mnie? Po III Dziękuję z góry za wszelką pomoc... -- 21 lut 2011, 18:04 -- Przepraszam, że ponaglam i piszę post pod postem ... ale proszę o pomoc, wszelką pomoc.
×