Skocz do zawartości
Nerwica.com

Facet1984

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Facet1984

  1. Wiam, Mam 25 lat i chciałem się podzielić swoimi wątpliwościami dot. mojej osoby. Mianowicie myślę, że mam jakiś rodzaj nerwicy z którą niestety radzę sobie średnio. Wszystko ma wpływ na mój obecny związek i z tego powodu bardzo mi z tym źle. Nie wiem za bardzo gdzie miałbym się udać i co miałbym zrobić aby było lepiej. No ale wracając do początku... Mam 25 lat, jestem dobrze wykształcony, w pracy postrzegany jestem jako człowiek sukcesu, dobrze wyglądający i często uśmiechniety, któremu nic nie brakuje... Ale to tylko część prawdy, która nie wygląda już tak słodko. Około 3 lat temu rozstałem się z moją pierwszą miłością. To ona zostawiła mnie co niestety dosyć mocno przeżyłem. Nie będę czarował - mam świadomość, że zrobiła to bo nie mogła dłużej ze mną wytrzymać - czemu zresztą się po dziś dzień jej nie dziwię. Na początku byłem bardzo szczęśliwy i ona ze mną też. Później jak to w życiu bywa wszystko zaczęło się psuć. Dopiero dzisiaj widzę, że byłem bardzo zaborczy i żyłem jej życiem. Nie pozwalałem jej na wiele a ona nie chcąc robić mi przykrości siedziała cicho i nie mówiła o swoich potrzebach. Z czasem byłem od niej uzależniony (nie tylko ze swojej winy - musiałem się przeprowadzić i zacząć niemal wszystko od nowa - nowa szkoła, mieszkanie, znajomości po studiach się pokończyły, kilka porażek w życiu i niezrealizowanych planów. Słowem - zostałem tylko ja i ona). Bardzo się od siebie oddalaliśmy a ja nie chciałem zostać sam. Zrobiłem dużo głupot (jazdy, kłótnie, wyrzuty) z czego dzisiaj nie jestem dumny. Wszystko się skończyło a ja po ok. 1,5 roku znowu zacząłem cieszyć się życiem - zmieniłem pracę, zacząłem studia, poznałem nowych ludzi i zacząłem po prostu żyć... O dawnej miłości zapomniałem poznając nową, wspaniałą kobietę mojego życia. Jestem szczęściarzem, że los mi ją dał i nie chcę znowu tego schrzanić. Niestety od jakiegoś czasu nam się przestało układać. W związku pojawiła się rutyna a ja zacząłem koncentrować się tylko na pracy i robieniu pieniędzy... Był o dla mnie priorytet bo chciałem z nią gdzieś wyjechać, zdobyć coś w życiu. Wszystko do czasu kiedy ona postanowiła trochę podgrzać temperaturę i wprowadziła element zazdrości. Nie zrobiła nic złego, chciała po prostu być zauważona i abym był zazdrosny. W tym momencie coś we mnie pękło... Tak bałem się, że ją stracę. Nagle ogarnął mnie lęk, niemal taki sam jak kiedy zostawiała mnie pierwsza dziewczyna. Znowu wszystko zaczęło się od początku – jazda, kłótnie, irracjonalne zachowanie z moje strony. Później po kilku razach ona zaczęła mnie mieć lekko dość – stała się oschła, zimna, nieczuła, zajęła się sobą. Znowu błędne koło – to tylko wzmogło mój lęk przed stratą jej. Starałem się przeczekać, aż mi przejdzie ale po miesiącu gdzie z powodów wyrzutów sumienia bardzo się starałem (aż za bardzo) znowu pękłem i zrobiłem wielką głupotę. Upiłem się i na pewnej uroczystości zrobiłem jej dużą przykrość. Ona mi wybaczyła ale nie jest między nami tak jak dawniej. To tylko wzmaga mój lęk przed stratą jej – przed tym, że znajdzie kogoś innego, że zrobi coś złego, że tak naprawdę jej nie zależy, że mnie po prostu zostawi. Nie wiem za bardzo co mógłbym zrobić aby wydostać się z tego błędnego koła nakręcania się. Stałem się mocno nerwowy, drażliwy i czuły na docinki, jestem zazdrosny o wszystko. Czuję, że powoli tracę także pewność siebie. Starałem się coś ze sobą zrobić i nie użalać ale poniosłem znowu klęskę. Gdziekolwiek się nie ruszę tam jest mur, który czego mam świadomość składa się z mojego własnego wyobrażenia. Nie chcę się faszerować żadnymi lekami. Nie chcę rozmawiać z psychologiem. Wiem, że jestem w stanie sobie poradzić, tylko za bardzo jeszcze nie wiem jak… Co o tym myślicie? Będę wdzięczny za wszelkie komentarze. Na te niekonstruktywne odpowiadał nie będę. PS. Ciężko tak w kilku słowach zamieścić kilka lat swojego życia więc proszę o wyrozumiałość .
×