W moim pokoju panuje swojski nieład. Ale jest to nieład zaakceptowany przez mój chory mózg i inaczej być nie może. Wszystko ma tam swoje miejsce i jak ktoś coś przestawi to wpadam w szał (nawet jak ktoś chce posprzątać). Bo sprzątać w moim pokoju tylko mnie wolno^^. Ach i nie jestem w stanie zostawić ubrań na krześle czy coś. Nawet jakbym się miała przez to spóźnić i tak wszystko pochowam. Od pewnego czasu jest mi ciężko zaakceptować cudzą obecność w mojej przestrzeni, a także nie moje powietrze XD. Mam wrażenie że wszystko co nie należy do mnie jest brudne dlatego chodzę po własnym domu w rękawiczkach.... I to jest chyba najbardziej uciążliwe. Zauważyłam kiedyś że pozostali domownicy nie przestrzegają higieny w stopniu, który mogłabym zaakceptować i wszystko zaczęło się sypać. Wciąż do mojej listy dołączają nowe obiekty, jak raz pomyślę, że coś jest brudne to kaplica. I codziennie toczę walkę z moim umysłem, że "nie, moja klamka nie jest brudna mimo że dotykają jej inni".