Skocz do zawartości
Nerwica.com

tiny

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tiny

  1. ja też mam podobnie. Sukces jest dla mnie radością na chiwle, później szybko o nim zapominam i myśle nad następnymi sprawami, nie potrafie zaakceptowac jakiejs porazki,każda działa na mnei tak destruktywnie,że załamuje się i nie potrafie się otrząsnac. Tak bardzo pragnę sukcesu,że w końcu staje się on moim głównym celem. Kiedy nie uda mi się osiągnąc tego celu myślę sobie,że jestem wyjątkowo beznadziejna skoro tak poświeciłam się tej sprawie,a moja praca nie przyniosła efektów... ambicja zamieniła się w szalony pęd , coraz częściej pragnę byc chwalona bo tylko wtedy wiem,że jestem coś warta. I to powoli mnie niszczy bo skupiam się często na błachych sprawach zapominając o tych ważnych,po których nikt mnie nie pochwli. znacie jakies magiczne sposoby na to,żeby siebie zaakceptowac?
  2. Musze przyznac,że mnie zaniepokoiłeś i uświadomiłeś jednocześnie. Czytając twój post zobaczyłam scenopis swojego życia. Sprawą oczywistą jest to, że nie możemy się zamknąc w tym kloszu do końca życia,tylko jak się z niego wydostac... Mysle,że leki nas z tego nie wyciągną,problem siedzi w naszej głowie i wydaje mi się,żę przyczyną są różnego rodzaju fobie i lęki z którymi mieliśmy kiedyś do czynienia. I chyba najlpszym lekarstwem byłaboby rozprawienie się z tymi myślami(podzielenie się nimi).Tylko jak to zrobic kiedy nie ma nikogo kto chciałby cię wysłuchac. Ostatnio próbowałam oznajmic bliskim,że mam ze sobą problem,ze nie moge się odnalesc. Znajomi odebrali to jako żart, stwierdzili,że się wygłupiam i nie tylko ja mam problemy. Kazali mi się otrząsnąc i wrocic do rzeczywistosci. W zeszłym roku miałam ostre załamanie nerwowe. Codziennie przeżywałam ogromny lęk, który nie pozwalal mi normalnei funkcjonowac. Zawsze miałam problemy ze stresem,ale to co wtedy przeżywałam było chyba zwieńczeniem i kumulacjom wszytskich napięc z przeszłości. W końcu po kilku miesiącach katowania ciała i umysłu wybrałam się do psychologa. Po kilku wizytach psycholog zaproponowala mi pomoc psychiatry,w akcie desperacji rzuciłam się na głęboką wodę i grzecznie spożywałam wszytskie przypisane mi leki. No i właśnie od tamtego momentu zaczęła się wegetacja. Tabletka wyzbyła u mnie poczucie lęku ale wniosła za sobą nowe objawy:otępienie apatie podejrzany spokój. Nie potrafiłam sobie z tym poradzic,musze się przyznac,że nawet nei pamietam dobrze tego okresu czasu . W końcu zrezygnowałam z tabletek,od tamtej pory przestałam chodzic do psychologa i psychiatry,coś we mnei pękło, nie miałam już siły. Zrobiłam to także ze względu na moją mame, wiedziałam,że sobie z tym nie radzi, więc zaczęłam udawac i oszukiwac samą siebie,że wszystko jest już w porządku. Zaniepokoiło mnie to,że poczucie tego odłużenia i odrealnienia nie ustało. Czy to jest efekt uboczny tabletek albo przyzwyczajenia organizmu do takiego stanu...? Obecnie jestem tak zagubiona i odalienowana,że nie potrafie zapanowac nad swoimi problemami, przez to ranie innych bo oni odbierają to zupełnie inaczej niż ja, myślą,że nie obchodzą mnie ich problemy,a mi przecież starsznie na nich zależy. Michale, ja też od tej pory czuje się bardzo samotna, mam wrażenie,że dla wszystkich stałam się obojętna, bo po co komu taki przyjaciel, który praktycznie ''nie istnieje''. Moje życie diametralnie się zmieniło, powoli trace wiare w swoje możliwości i umiejętności. Strasznie się boje co będzie dalej bo chce realizowac swoje marzenia i miec wokoł siebie bliskich,ale nie wiem czy jest to możliwe skoro z trudem potrafie sprostac jednemu wyzwaniu.. Czy wasze dolegliwości się z czasem pogłębiały? Korzystacie z jakiejś pomocy psychologicznej? Pzdr.
×