Skocz do zawartości
Nerwica.com

Michałek92

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Michałek92

  1. miki74 niezwykle ciężko jest przyznać się do słabości rodzicom, którzy uważają mnie za śmiałego chłopaka i wyznaczyli cel "bdb stopnie i wspaniale zdana matura". Gdyby dowiedzieli się o tych opuszczonych godzinach z pewnością by się wściekli dając zakaz na wszystko co możliwe. Zresztą moje stopnie zostały wyraźnie obniżone z powodu godzin. Powinienem mieć jedną 3, a mam ich kilka. W szkole nie bardzo mam komu się zwierzyć pedagogiem jest pani vice dyrektor, która jednocześnie pełni funkcję nauczyciela geografii. Jest dobrą koleżanką innych nauczycielek, stąd mój brak zaufania do niej . Bo na pewno się wygada, nie raz słyszałem jak opowiadają sobie z uśmiechem o problemach ucznia. Zresztą wystarczy wspomnieć, że przy sprawdzaniu wypracowań polonistka udaje się do wspomnianej pani żeby się razem pośmiać. Nie mam kompletnie zaufania do tych osób, zwłaszcza, iż obie obniżyły mi ocenę ze względu na godziny. To miłe, że tak o mnie myślisz. Jednak ja będąc w szkole postrzegam siebie inaczej. Przede wszystkim uczniowie traktują mnie nieco nonszalancko. Nie biorą serio. Trudno mi znaleźć z nimi wspólny temat. Nawet o dziewczynach nie mam o czym z nimi rozmawiać. Oni patrzą jedynie na wynik "ruchałeś?". Ja na zachowanie dziewczyn i strukturę podrywu. Jednym słowem oni gadają w stylu "była fajna dziewczyna i chciałem ją bzykać", ja "zauważyłem atrakcyjną dziewczynę, podszedłem i było tak, tak, czułem się z nią tak i tak itp". O grach również nie ma co mówić, bo ja rzadko gram i to w strzelaniny, oni zaś w rpg, których nie znoszę. Dlatego jak pytam grałeś w grę "tu tytuł, w który grałem" oni mówią "nom, lipna". W mojej klasie czuję się niechciany. Przestaję myśleć o sobie jako fajnym chłopaku, lecz wydaje mi się, że coś jest ze mną nie tak skoro nie mogę się z nikim dogadać. Strasznie mi głupio siedzieć samemu na lekcjach i przerwach. Po zakończeniu lekcji jestem w lekkim dołku. W szkole się spędza dużo czasu, nie mogę zatem odrzucić myśli pod tytułem "jeśli nie mogę z nikim porozmawiać to coś jest ze mną nie tak". Być może faktycznie przywiązuję zbyt wielką uwagę do powodzenia w kontaktach z nową klasą, lecz wydaje mi się, że skoro nie umiem się tam zaaklimatyzować, to wcale nie jestem pewny siebie, liderem, czy osobą towarzyską. Nie mogę się pogodzić też z faktem, że poza szkołą jestem kimś innym, lubianym. Wydaje mi się, że jestem kimś gorszym bo nie radzę sobie w szkole z rówieśnikami. Natomiast ci wszyscy goście uważają się, za fajnych kolesiów, którzy mają tam grono znajomych. A ja niby taki spoko gość siedzę sam jak palec. Czy faktycznie relacja z innymi w szkole nie odzwierciedla typu człowieka i nie oznacza, że skoro w szkole nie umiesz się zaaklimatyzować to jesteś kiepski towarzysko?
  2. Ktoś chce pogadać o fobii szkolnej, problemach, trudach itp ? Jak tak, to piszcie na priv swoje numery gg.
  3. W tym roku poszedłem do nowej szkoły. Wcześniej chodziłem do LO, w którym zakolegowałem się ze wszystkimi. Czułem się swobodnie i pewnie. Byłem jednym z liderów. Przez wakacje poznałem sporo nowych ludzi. Ze wszystkimi z łatwością się zaprzyjaźniłem. Nowe znajomości nie ograniczały się jedynie do chłopaków, bo poznałem wiele dziewczyn. Nie znaliśmy się dobrze, ale czułem się z każdą bardzo swobodnie, łatwo się otwierałem. Od września jestem nie tą samą osobą. Czułem się tak pewnie siebie, że normalnie podrywałem z sukcesami dziewczyny wszędzie gdzie się dało. Zmieniłem szkołę, bo zdecydowałem się pisać maturę z przedmiotów, które skończyły się w mojej byłej szkole, a chcę uzyskać świetny wynik. Nowa szkoła, nowa klasa nie były dla mnie żadnym wyzwaniem, bo jak tu się bać, skoro w tamtej szkole byłem lubiany przez wszystkich. Do tego poznałem dużo osób przez wakacje, dlaczego więc miałoby być inaczej z kolegami z nowej klasy. Niestety okazało się, że nie miałem racji. Co prawda ze szkoły zadowolony jestem, ale moja klasa ... Nie umiem się zakolegować, z jednymi po prostu nie mam o czym rozmawiać, z innymi również, pozostali mają dziecinne zainteresowania - gry, komputery (to jest w porządku, ale nie w stopniu w jakim oni się pasjonują - cały czas internet). Martwi mnie też fakt, że boję się dziewczyn z klasy. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wstydzę się ich, nie rozmawiam z nimi, mam lęk przed nimi. Nie wiem czy wynika to z tego, że wiem, iż gdybym zaczął być sobą, to z pewnością namieszałbym w głowach paru dziewczynom, co nie spodobałoby się kolegom z klasy, lub z czegoś innego. Do tego cały czas w klasie stresuję się. Przez wszystkie godziny siedzę napięty, wykonuję mimo wolne ruchy wynikające ze stresu, oraz tak bardzo się napinam, że boli mnie głowa. Po tygodniu jestem zmęczony, bez energii, na nic nie mam ochoty. Co zrobić w tej sytuacji. Z kogoś pewnego siebie, z towarzyskiego nastolatka, stałem się kimś, kto nie ma z kim rozmawiać i wiecznie czuje stres. Czuję się gorszy od innych, przeraża mnie to, że tak się stresuję, nigdy do tego stopnia nie stresowałem się, że czułem twardość głowy, która na skutek napięcia robi się co raz twardsza. Boli mnie również to, jak źle radzę sobie z tymi dziewczynami, gdy jedna mnie zagadała, nie umiałem z nią rozmawiać. Kiedy w wakacje słyszałem od wielu dziewczyn "ale masz gadkę", bo zawsze o czymś przyjemnym rozmawialiśmy, wydaje się, że to nie ten sam człowiek. Tak było w październiku. Od tamtego czasu wszystko jeszcze bardziej się popsuło. Siedziałem wiecznie sam, z nikim nie rozmawiałem. Koledzy z klasy zaczęli mi dokuczać, naśmiewać się, rzucać we mnie papierkami. Czułem się nielubiany i odrzucony, może nawet gorszy od innych. To bardzo niekorzystnie wpłynęło na moje relacje z dziewczynami. Miewałem myśli, że na dziewczynę nie zasługuję, bo żadna nie chce osoby, z której się naśmiewają. Chodząc do szkoły byłem permanentnie zdołowany. Z nikim nie mogłem nawiązać kontaktu. To doprowadziło do tego, że zdecydowałem się chodzić często na wagary, co skończyło się zaniżeniem ocen semestralnych oraz zachowania. Nauczyciele nabrali dystansu do mnie i przestali mnie lubić, uważają bowiem, że jestem leser i nieuk. W istocie lubię się uczyć, ale w tej szkole czuję się podle. Wyśmiewają mnie, szydzą ze mnie. Jak przełamuję się i podchodzę do kogoś porozmawiać, to dostaję zlewkę - jeden mówi do drugiego chodźmy porozmawiać gdzieś indziej. Przyszły upragnione ferie. Można powiedzieć, że wtedy odżyłem. Spotykałem się z moimi kolegami z poza szkoły, razem spędzaliśmy czas, doskonale się bawiąc. Przy nich czułem się pewny siebie, akceptowany i ponownie stałem się liderem. Nabrałem więcej wiary w siebie, a moja samoocena wyraźnie się poprawiła. Zacząłem ponownie uważać się za atrakcyjnego fajnego chłopaka, co umożliwiło mi poznanie 5 dziewczyn w parku, zakupach, centrach. Ferie się skończyły i wróciłem do szkoły. Miałem tylko parę lekcji, lecz czas spędzony w szkole bardzo niekorzystnie na mnie wpłynął. Ponownie samotnie siedziałem, gdy inni ze sobą rozmawiali, podszedłem do trzech chłopaków z mojej klasy, lecz skończyło się tym, że się ze mnie naśmiewali. Mimo, że krótko byłem w szkole, to czuję się wyraźnie gorzej niż w czasie ferii. Znowu poczułem się jak nielubiany nieudacznik. Teraz nie wiem co zrobić, jak zmienić tę niekorzystną sytuację. Za dwa miesiące jest koniec roku, więc jeśli do tej pory nie nawiązałem z nikim kontaktu to szanse na to są bliskie 1%. Czy przedstawić niektórym nauczycielom moją sytuację? Czy zrozumieją mnie i tym samym łagodniej potraktują moje wagary, czy przeciwnie, wyśmieją mnie i ogłoszą klasie, że czuję się z nimi niekomfortowo i tym samym będzie jeszcze gorzej? Jak to się dzieje, że gdy nie chodzę do szkoły czuję się lepiej i dobrze sam ze sobą, a będąc w szkole mam same negatywne myśli. Wygląda mi na to, że mam dwie osobowości poza szkolną i szkolną, jedną pewną siebie, lubianą przez innych, rozgadaną, otwartą i drugą nieśmiałą, zamkniętą w sobie. Jak to jest możliwe, iż ja osoba, która z łatwością nawiązuje poza szkołą kontakty z rówieśnikami, jest typem lidera, nagle w szkole jest gościem z bardzo słabą pozycją?
×