Skocz do zawartości
Nerwica.com

smerek76

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez smerek76

  1. Normalnie, normalna dziura . Budynek 2 piętrowy, otoczony sporym terenem, drzewa, stawy. Pokoje 2-4 osobowe. Pierwsze piętro dla mężczyzn, drugie ładniejsze bo odnowione dla kobiet (ja akutat mieszkałem na tym dla kobiet). 2 wspólne łazienki na każdym piętrze (ja musiałem schodzić na 1 piętro). W miare czysto jest.
  2. Ja na początku brałem tylko 20 mg to nie działał. Potem zacząłem brać 40 mg i dużo lepiej. Większa kontrola nad schizami.
  3. Ja się nie nakręcam, będzie co będzie, jeśli wyzdrowieje pójde do pracy, założę rodzinę, zbuduje dom itp :) Jak nie wyzdrowieje to też mam plany życia w samotności, żeby ludziom nie przeszkadzać i samemu być szczęśliwym. Mój optymizm wynika głównie z tego że obserwuje efekty jakie dało mi zaledwie kilka spotkań z terapeutką w komorowie. Wiedza praktyczna jaką uzyskałem w ciągu zaledwie dwóch tygodni jest bardziej wartościowa niż wiedza wyniesiona ze wcześniejszego prawie rocznego leczenia u prywatnych specjalistów. Teraz idąc ulicą, wreszcie rozumiem od czego zaczyna się cały lękowy łańcuszek i świadomość wreszcie może wkroczyć do akcji w odpowiednim momencie. Jest to mała prosta rzecz, której potrzebowałem żeby uporać się z problemem. Właśnie na to liczyłem od początku podjęcia leczenia, ale odszukanie lekarza, który mi ją jasno, bez ogródek wyłoży trwało aż do mojego znalezienia się w komorowie. Idąc na grupę wstępną miałem proste założenie - nie starać się być przyjętym. Ponieważ był to pobyt w celach diagnostycznych, chciałem zachowywać się naturalnie, mówić tak jak myślę. Nie chodzi tu o kwestie przestrzegania regulaminu tylko o zachowanie się w czasie psychoterapii. Zostawiłem ocenę tego czy nadaję się do komorowa terapeutom. Tym większą więc teraz czuje pewnosc że nadaje sie na tę terapię i że mi ona pomoże. Nie musze wyjśc w 100% zdrowy. Mi chodzi tylko o zdobycie psychologicznej wiedzy, którą potem w życiu już sam wykorzystam. Trzeci powód optymizmu jest taki że w życiu nic mnie już nie trzyma, nie mam nic do stracenia bo wszystko sam rzuciłem wcześniej . Nie satysfakcjonowało mnie dalsze życie w stanie jakim się znalazłem, więc z pomocą swojego temperamentu postanowiłem, że albo pokonam te lęki albo zostane pustelnikiem . Inni ludzi mają bardzo dużo wątpliwości: leczyć się, czy może wrócić do pracy, do rodziny. Ja po prostu tego problemu nie mam (jestem też w komfortowej sytuacji że praca na mnie poczeka), angażuje się teraz na 200% w leczenie. Musze czekać max do 21 marca, jeszcze nigdy mi tak wolno czas nie leciał
  4. Zgadza się, problem istnienia/nieistnienia "ja" jest to najtrudniejsza rzecz, z którą trzeba się zmierzyć prędzej czy później. A istota problemu tkwi w tym, że próbujemy się z nią zmierzyć. Nauki Buddy w tej kwesti są jasne, ale ludzie albo ich nie zauważają, albo je olewają. Budda nie zajmował się wyjaśnianiem tego czy istnieje ja. Zajmował się badaniem przyczyny cierpienia/frustracji i na tym oparł całą swą naukę (cztery szlachetne prawdy). Tą przyczyną, o której mowa, jest właśnie lgnięcie (również lgnięcie do poglądów). Pytany o to czy "ja" istnieje, czy nie, budda odpowiadał milczeniem. Robił tak specjalnie, ponieważ samo spekulowanie na temat istnienia lub nie istnienia "ja" to nic innego jak własnie tworzenie iluzorycznego "siebie" i lgnięcie do tego przekonania. Pytanie to zawarte jest w pewnym układzie pojęć, bytów, poza który umysł nigdy nie wyszedł. Z punktu widzenia oświeconego buddy, to pytanie nie ma sensu, a każda odpowiedź jest zła i przyniesie lgnięcie/cierpienie pytającemu. Nie można na bazie pojęć określić czegoś co jest nieuwarunkowane. W buddyźmie postrzeganie rzeczy jakimi są, ma wymiar tylko i wyłącznie fenomenologiczny, nie ontologiczny - praktyka buddyjska skupia się na badaniu percepcji i istnieniu ja w tym procesie, nie na wyjaśnianiu natury jakiegoś tam "ja". To tu zawarty jest problem cierpienia, reszta to tylko poglądy - jest nie ważna. Krótko mówiąc, te wszystkie koncepcje istnieją tylko gdy w naszym procesie postrzegania występuje "ja". Samo istnienie poglądu na to czy ja jest, czy go nie ma jest pokarmem dla istnienia tego ja w naszej percepcji. Samobójstwo to kolejny temat wynikający z próbowania interpretacji nauk buddy na poziomie ontologicznym. Chęć ustania lgnięcia (które jest przyczyną cierpienia) jest sensem naszej egzystencji. Każdy dąży do szczęścia i to napędza nasze życie i działanie (karmę którą tworzymy). Dążenie do oświecenia to karma podjęta w celu zakończenia karmy, czyli zakonczenie lgnięcia. Śmierć samobójcza była by iluzorycznym zakończeniem lgnięcia poprzez lgnięcie do poglądu że "ja istnieję, więc mogę zakończyć swą egzystencję kiedy chcę" - karma nie zostaje zatrzymana. Osiągnięcie nirwany to zdanie sobie sprawy że śmierć i nietrwałość to trwała cecha każdego momentu egzystencji. W związku z tym ustaje lgnięcie zarówno do życia jak i śmierci - chodzi o ustanie lgnięcia, nie unicestwienie czegoś co nigdy nie istniało. -- 04 lut 2011, 20:51 -- Jeszcze odniosę się do tej części postu. Medytacja jest pojęciem bardzo szerokim, w którym zawiera się tysiące różnych metod. Zwykłą modlitwę na różańcu można zakwalifikować jako rodzaj medytacji. Nauczana przez tego Hindusa z filmu medytacja to musiałbyć jakiś rodzaj samadhi, medytacji wchłonięcia, maksymalnie głębokiej koncentracji. Medytacja nauczana przez Buddę oprócz koncentracji zwiera także vipassanę - nieprzerwane patrzenie na rzeczywistość taką jaka jest, w chwili obecnej. Jeśli praktykujemy czystą samadhi stajemy się nieczuli jak kamień. Jeśli czystą vipassanę bez odpowiedniej ilości spokoju-koncentracji nie uda nam się utrzymać świadomości w chwili obecnej. Dlatego potrzebny jest mix tych dwóch składników, np metoda anapanasati. Medytacja uczona przez Buddę nie polega na zatrzymywaniu uczuć i emocji. Zupełnie odwrotnie. Polega ona na doświadczeniu w pełni tych uczuć i pozwoleniu na ich swobodny przepływ, w celu pełnego ich zbadania. Jeśli czuje rozpacz to koncentruje sie na tym odczuciu, obserwuje mysli które w związku z tym przepływają, poznaje ich przyczyny i skutki, doświadczam wszyskich powiązanymi z nimi odczuć w ciele. Na tym polega medytacja. Istnieje więc bardzo mylący pogląd który mówi że buddyjska medytacja to odcięcie się od emocji. Chodzi o pełne otworzenie się na te emocje, zrozumienie jaki mają udział w procesie percepcji i poprzez samo to zrozumienie automatyczne wyeliminowanie powstającego z tego powodu cierpienia. W miejsce emocji znanej nam jako np przyjaźń, lub miłość (np do matki, żony, psa) powstaje inna emocja w której nie uczestniczy już "ja" czyli egoizm. Nie potrafimy wtedy kochać jednej osoby, bardziej od innej, tylko wszysktie istoty tak samo. Mam nadzieje że mniej więcej to przybliżyłem
  5. Nasunęła mi się myśl na temat tych dwóch różnych ideałów do których dążymy. Nie wiem czy mam w Twoim przypadku rację. Sabaidee ten fragment nasunął mi myśl że może Twój idealizm polega właśnie na zbytnim lgnięciu do tej poukładanej wizji świata. Tzn opierasz swoje szczęście na potrzebie istnienia w pewnym idealnym wg Ciebie świecie, gdzie wszyscy dostosowują się do Twoich przekonań. Jeśli ktoś w realnym świecie tego nie robi, to dziwisz mu się, ponieważ robi on coś, co wg ciebie nie pasuje do tej wizji i burzy przynoszący szczęście porządek. <- sorry jeśli zbytnio powtórzyłem to co powiedział juz W buddyzmie ideałem jest puszczenie tych wszystkich niemożliwych do zrealizowania zapędów do porządkowania świata i tworzenia utopi wg swoich uwarunkowanych poglądów. Zamiast kłaść nacisk na przyglądanie się temu co powoduje frustracje, patrzysz na to dlaczego to coś powoduje frustracje. Innymi słowy problem nie tkwi w złym świecie, który jest jaki jest, tylko w nas samych i naszym podejściu. Jeśli w ten sposób wyeliminujemy całkowicie frustrację stajemy się oświeceni, reagujemy tylko spokojem i współczuciem. Na to samo próbowałem zwrócić uwagę na naszej pierwszej grupowej terapii, co spotkało się z masowym sprzeciwem terapeutów i grupy, no bo stajemy się wtedy niepodatni na żadne emocje Pytanie jakie teraz się rodzi to: Czy chcesz zlikwidować tą frustrację, ja już sobie na nie odpowiedziałem
  6. Myślę że budda też był idealistą dlatego postanowił pokonać/zrozumieć cierpienie. Wydaje mi się że to jest kwestia tego że różnie widzimy czym jest ten idealizm. Pozdrawiam!
  7. Gdybym powiedział tak, zapytałbyś - to co w takim razie robie na terapi . Wg mnie nie ma czegoś takiego jak szczęście. To szczęście, które jest w naszym rozumieniu przeciwieństwem cierpienia, jest nietrwałe, niepewne, dla mnie tak naprawde jest ono odmianą tego samego - cierpienia. Ta filozofia to zaprzestanie dążenia do tego szczęścia i zaprzestanie ucieczki przed cierpieniem. To nie jest przeciwieństwem pierwszego i właśnie ta filozofia sprowadza się do uświadomienia sobie tego :). Mam w głowie bardzo dużo do poukładania, jestem tego świadomy, ale nie cierpię z tego powodu.
  8. Praktykuje anapanasati od ponad 2 lat. Jesli jako osoby z nerwicą macie jakies watpliwosci czy medytacja jest bezpieczna to je rozwiewam. Jesli sie tego podejmiesz i wytrwasz bedzie to najlepsza decyzja w Twoim życiu. Jednak podstawowa rzecza jest nie traktowac medytacji jako srodka majacego zwalczyc chorobe. To daje cos znacznie wazniejszego, po prostu szczescie, niezaleznie od sytuacji zyciowej. Do medytacji nie nalezy podchodzic z checia osiagniecia czegokolwiek. Najlepiej potraktowac ją z ciekawoscia, jak przygode albo eksperyment. Medytacja jest niebezpieczna dla ludzi z psychozą.
  9. smerek76

    Co sie dzieje ?

    Hmm no nie wiem, ja też się denerwuję bardziej im bardziej mi na czymś zależy, to chyba normalna reakcja Może jej to powiedz, że denerwujesz się bo Ci na niej tak zależy
  10. smerek76

    Co sie dzieje ?

    A zastanawiałeś się z jakiego powodu boisz się tego niezaakceptowania? Być może jest w tobie coś czego sam w sobie nie akceptujesz i dlatego masz obawę że będzie to powodem braku akceptacji u innych? Co uważasz za czynnik robiący z Ciebie durnia? W jaki sposób możesz zawieść tą drugą osobę?
  11. smerek76

    Co sie dzieje ?

    Obawiam się, ze podałeś za mało danych żeby podać dokładną diagnozę . Zastanawiałeś się co to konkretnie może być? Np. obawa przed czymś, nieuzasadniony lęk, wstyd. Jakie objawy się pojawiają? W człowieku bardzo dużo różnych takich rzeczy może siedzieć.
  12. Według mnie powodem ten frustracji jest zbytnie przywiązanie do swoich poglądów. Czy uważasz, że zjadłeś wszystkie rozumy, że posiadasz jedyny słuczny pogląd na świat? Według mnie nie jest to mądre myślenie. Mądrym człowiekiem był np Sokrates, który zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiedział nic. Zamiast więc usiłować nawracać wszystkich na swoje poglądy, które zawsze są subiektywne, nietrwałę, zmienne i uwarunkowane tysiącami przyczyn, ograniczał się do zadawania pytań ludziom i sobie, co prowadzilo do uzyskiwania mądrości. Im więcej dowiadywał się o świecie, im więcej poznawał różnych poglądów, tym bardziej rozumiał ich nietrwałość i konieczność nieprzywiązywania się do nich. Brak zrozumienia siebie samego prowadzi do niezdolności zrozumienia innych ludzi. Jeśli zauważam nietrwałość i uwarunkowanie poglądów i akceptuję to, że nie jestem w stanie wiedzieć wszystkiego, że mogę sie mylić, oraz że moje opinię są uwarunkowanę (wieloma, wieloma czynnikami, jak np kultura, rodzina, całe życiowe doświadczenie, status społeczny, religia, osobowość, geny itd), to wtedy zdaję sobię sprawę, że inni ludzie również mogą się mylić (mają do tego pełne prawo) i że ich opinie są uwarunkowane równie dużą ilością czynników co moje. Jeśli widzę, że ludzie ci prezentują postawę wszystko wiedzących i nieomylnych, rodzi się we mnie współczucie dla nich, ponieważ wiem że taka postawa przynosi frustrację, cierpienie i jest przeszkodą dla mądrości. A czy pani psycholog ma obowiązek mieć taki sam pogląd jak mój? Jeśli słyszę jakąkolwiek opinię zdaję sobie sprawę, że jest ona uwarunkowana, nie trwała, nie pewna NIE PRZYWIĄZUJĘ się do niej. Jest to po prostu czyjaś uwarunkowana opinia. Stwierdzam ten fakt i oceniam na ile jest zgodna/lub nie z moją uwarunkowaną opinią. Być może mój tok myślenia może wydawać się dziwny dla chrześcijanina z tego względu, że w kulturze chrześcijańskiej zasady moralne objawione są przez boga. Ja natomiast uważam, że człowiek jest zdolny działać "dobrze" bez narzuconych reguł, ponieważ zawsze dąży on do szczęścia i chce uniknąć cierpienia. W tym celu mózg człowieka wykształcił ego, którego funkcją jest badanie przyczynowości naszych działań i dzięki temu rozeznanie, które z nich przynoszą szczęście (są dobre) a które cierpienie (złe). Tak ja to rozumiem, pozdrawiam serdecznie. PS Np z tym poglądem niezdadzam się zupełnie, chociaż sam kiedyś byłem do niego przywiązany :) . Myślenie, świadomość są mechanizmami mózgu, poczucie "ja" (czy inaczej iluzja "ja"), wszystko są to odrębne konstrukcje mentalne działające w mechaniźmie percepcji. Z tym wyjątkiem że poczucie "ja" NIE jest w tym procesie konieczne. Ale nie przywiązuje się do tych poglądów, bo sens życia sprowadza się dla mnie tylko do eliminowania czynów przynoszących cierpienie. PS 2 Jestem buddystą :)
  13. No a myślisz że po co się wychodzi na fajka? Dla ludzi no i kotów
  14. Największy problem z Komorowem to że łatwo można się uzależnić od fajek
  15. Zgadza się . Szkoda ze takich ludzi nie ma w prawdziwym świecie.
  16. Niedawno wróciłem z 2-tygodniowego pobytu na grupie wstępnej w Komorowie. Jestem bardzo zadowolony - już czuję się świetnie, a przede mną jeszcze 6 miesięcy terapi. Wysoko oceniam pomoc terapeutyczną, zarówno w postaci sesji indywidualnych, jak i grupowych (szczególnie psychorysunku). Myślę, że samo wystawienie mi prawidłowej diagnozy (czego nie potrafili zrobić moi wcześniejsi lekarze prywatni), dało mi wiele siły. Poprzednie 2 lata wmawiałem sobie że mam fobie społeczną i na tyle w to uwierzyłem, że narodziła mi się fobia przed fobią społeczną, samonakręcająca się pętla bez wyjścia. Poprzez przebywanie wsród ludzi mój stan ciągle się pogarszał. Po wyjściu z Komorowa zupełnie odżyłem. Spotykam się ze znajomymi, załatwiłem sobie świetną pracę, którą rozpocznę za 6 miesięcy, po wyjściu. Bardzo polecam Komorów ludziom z zaburzeniami związanymi z objawami strachu, czy lęku. Samo przebywanie w społeczności pacjentów działa bardzo terapeutycznie. Świadomość bezpieczeństwa oraz bycia akceptowanym ze swoim zaburzeniem, udowadnia, że można żyć, nie używając swoich mechanizmów obronnych nakręcających (czego dowiedziałem się na sesji indywidualnej) fobię. Zdiagnozowano mi zaburzenie osobowości. Mysle ze wady z niego wynikające doprowadziły do powstania we mnie różnych lęków i fobii. Teraz będe miał 6 miesięcy na przeanalizowanie i zrozumienie problemu, co na pewno poskutkuje niedopuszczeniem do ponownego powstawania blędnych toków myślenia i poglądów prowadzących do dalszych zaburzeń. Właśnie do tego celu idealnie nada się komorowska psychoanalityczna metoda terapeutyczna. Czekam z niecierpliwością na telefon i mam nadzieje, że jak najszybciej wrócę na oddział. Pozdrawiam szczególnie pokój 39.5 - trzymajcie się dziewczyny, tęsknie!!!
×