Skocz do zawartości
Nerwica.com

marzenka28

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marzenka28

  1. No z tym nie przejmowaniem sie to bym tak troszkę uważała! Ja wiem że to jest jeden z objawów nerwicy, bo sama na nią cierpie i jak wiadomo w tym momencie człowiek nie zawsze jest w stanie patrzec na jedzenie a wtedy waga w dół!! Na wszeli wypadek radzę zrobić gastroskopie, bo w moim przypadku stwierdzono nadżerki i rany krwotoczne, które właśnie były wynikiem mojej za późno leczonej nerwicy, która objawiała się właśnie w ten sposób. I tak czujemy się zdruzgotani życiem przez naszą chorobe, więc po co Nam nastene wstrętne choróbska?? Wystarczyła zmiana leków i po jakimś czasie przeszło. dla pocieszenia dodam, że lekarz poinformował mnie, że przy zmanach nerwicowych nie trzeba zmieniać diety!! cóż ja bym poczeła bez moich ukochanych "niezdrowych" potraw???
  2. Myslę kredko że nia ma co panikować!! Ja po moim ostatnim leczeniu szpitalnym, a jest juz ponad rok mam powiększone węzły chłonne na szyi, a nawet w wypisie zalecono kontrolę tych węzłów. kontroluje, nadal są wieksze niż powinny, ale badania w normię więc się niczym nie przejmuje!! widocznie chcą być wieksze niż u innych i tyle
  3. suzuki ja Cię bardzo dobrze rozumiem! Sama tak mam i wiem że nie jest łatwo pozbyć sie tego wrażenia, że ktoś się z Ciebie śmieje za Twoimi plecami. wcale jednak nie jest tak prosto sobie z tym poradzić, a ja pocieszam sie tym że kiedyś się tego mojego myślenia pozbęde, a to będzie znaczyło że zdrowieje!! choć z drugiej strony, zastanawiam sie z kąd u Nas biorą się właśnie takie mysli... moze stąd, że czujemy się krzywdzeni przez świat, a ta nieufność i podejrzliwość co do innych wynika z tego, że w ten sposób bronimy się przed nastęnym rozczarowaniem... w każdym badź razie, cieszę się że może to tylko moje wrażenie!! więc suzuki tej wersji się trzymajmy a będzie dobrze.
  4. anulka glowa do góry!! niestety tacy ludzie o któtych piszesz też sa na tym świecie. wytłumacz sobie to tak, że oni nie są warci Twojej przyjaźni i sani tracą odrzucając Cie!! Depresja najczęsciej dopada dobrych i wrażliwych ludzi!! Napewno znajdzie się jeszcze ktoś, kto bedzie zasługiwał na Twą przyjaźń i zaufanie! Ja w to wierze i Ty też musisz!!
  5. Tak bardzo cierpie przez te chorobę, tak trudno przychodzi mi mysleć że kiedys będzie lepiej, normalniej że kiedyś będe znowu umiala się cieszyć i zapomne o tym wiecznym strachu który mnie ogarnia!! tak bardzo pragne wyrwać się z nicości!! Czego najbardziej pragne? żeby ktoś mnie zrozumiał i wiedział co ja czuje!! Chyba znalazłam to ostatnie. znalazłam kogoś kto w koncu wie co czuje, kogoś kto tak bardzo cierpi jak ja i Wy!! Do tej pory kiedy nadchodził mój zły czas, zaglądałam tu na forum, żeby poczuć się lepiej. teraz mam kogos takiego w realu!! Osoba która cierpi tak samo jak ja, która rozumie każdy moj dziwny stan, osoba którą ja rozumię i wspieram jak tylko potrafie!! A ona była tak blisko!! cierpiała tak jak ja, ale nie mówiła o tym ze strachu przed brakiem zrozumienia. teraz wspieramy się nawzajem i najbardziej cieszy nas to że rozmowy na temat naszych przypadłości bardzo nam pomagają i działaja jak terapia!! Powoli zaczynamy wierzyć że kiedys w końcu musi być dobrze, bo skoro spełniło się pragnienie zrozumienia przez druga osobę, to dlaczego z resztą niema być tak samo!!!! CHCę W TO WIERZYć I WIERZę , WIERZę, WIERZę..
  6. Mój mąż kiedyś zupełnie nie rozumiał mojej choroby. Najgorsze były momenty, kiedy moje złe samopoczucie i niemozność radzenia sobie z najprostrzymi czynnościami, odbierał jako lenistwo. No bo niby jak wytłumaczyć komuś, że juz samo ranne wstawanie jest problemem, że tuż po przebudzeniu niema się siły na nic, że nic człowieka nie cieszy a w środku tak strasznie coś boli a my niewiemy co? starałam się mu tłumaczyć że się bardzo źle czuje, a jedyną odpowiedz jaką słyszałam to "Idź do lekarza jak sie źle czujesz!" Więc poszłam... dwa tygodnie lekarz szukał przyczyny mego złego samopoczucia, w końcu skierował do szpitala. Tam znowu badania wyniki w normie a ja nadal tkwie w mym bólu! po dwóch tygodniach stwierdzili że jestem zdrowa i juz prawie miałam wypis w ręce, i nagle ze zdenerwowania że nikt niewie co mi jest zrobiło mi się niedobrze i ze stresu zaczełam wymiotować. Pani doktor zleciła jeszcze z tego powodu gastroskopie i wtedy wyszło szydło z worka!! po tym badaniu okazało się że mam nadżerki a rany krwotoczne które są przyczyną silnej nerwicy. Po tym badaniu przyszła pani doktor i zapytała czy wyrażam zgodę na rozmowe z psychiatrą. Nagle tysiąc myśli w głowie których nie byłam w stanie ułożyć całość i tylko jeden słyszalny wyraźny wewnetrzny głos mówiący "ONI MAJą CIę ZA WARIATKE!!!" Po konsultacji z psychiatrą okazało się że cierbie na nerwice i depresje. Mój mąż przyjął to do wiadomości, ja starałam mu sie wyjaśnić na czym ta choroba polega, on udawał że rozumie ale nadal nie rozumiał nic!! Przez jakiś czas psychotropy, wydawało mi się że jest wszystko ok, więc pastylki odstawione. Za jakiś czas moje problemy powróciły, tylko że ja już wiedziałam co mi jest! poinformowałam o tym mojego małżonka ale wydaje mi się że znowu nie potraktował mojej choroby powaznie!! Potem kilka przykrych sytuacji w głowie coraz wiekszy bałagan, no i wkońcu nadeszło najgorsze!! nie chciało mi się już zyć a myśli że i tak na tym świecie nie ma ze mnie żadnego pozytku, były silniejsze niż strach przed śmiercią!! Zrobiłam to!! A reszte pamiętam jak przez mgłe, płaczący mąż wzywający pogotowie i słowo depresja!! Jak widzicie udało mi się skoro tu z Wami jestem! a zawdzięczam to mojemu męzowi, który własnie po tym incydecie naprawde chciał zrozumieć moją chorobę. to miało miejsce ponad rok temu, a ja nadal sie lecze bo kiedy już jest dobrze to moja depresja powraca jak bumerang. Jest jednak mała róznica, mój mąż naprawde jest ze mną i z moją chorobą, i choć wiem że nadal jej do końca nie pojmuje, to traktuje ją poważnie i wspira mnie najlepiej jak potrafi. Bo prawda niestety jest bolesna, ale człowiek zdrowy nigdy do końca nie zrozumie naszej choroby, może jedynie z Nami w tej chorobie trwać i tak jak my wierzyć że będziemy silniejsi niż ona!!
  7. eriot skoro jestes lekarzem i twierdzisz że pomaga wyśc najbardziej "nachalnemu", to dlaczego lekarz kazała brać mi go przez dwa lata?? skoro jak twierdzisz pomaga juz w dwa- trzy dni??
  8. Jestem nowa na forum, więc na początek witam gorąco!! afobam... no cóż, ja afobam brałam rok czasu a według lekarza powinnam brać conajmniej dwa lata i powoli odstawić. Ja odstawiłam odrazu bez zmniejszania dawek, i przyznam szczerze ze nie czułam potrzeby zażycia nastepnej pastylki. Przerwałam ze śmiesznego powodu, bo tyłam i nie chciałam więcej. Od ostatniej pastylki minoł rok, jesień depresja, splatane myśli, nieustanne leki i w efekcie znowu wizyta i pana doktora i znnowu afobam!! W niektórych postach piszecie : ten lek uzależnia, po co go brać tak długo lub zmień lekarza!! Moje zdanie jest takie, że lekarz wie, w jaki stanie jest pacjent, jak ma zazywać leki i jak długie ma być leczenie żeby bylo skuteczne. Mówię tak na moim przykładzie, bo to ja, nie lekarz, zadecydowałam kiedy przestać łykać te pastylki, a efektem tego jest to, że wróciłam do punktu wyjścia zarówno z moim samooczuciem jak i długością leczenia. A lekarz mnie ostrzegał, zebym nie poddawała się złudnemu uczuciu że jest ok i że czuję się dobrze, bo wcale może tak nie być. A co do alkoholu i afobamu, ja sobie pozwalałam na alkohol, oczywiście w rązsądnych ilościach, i nic złego się nie działo. zaobserwowałam jedynie pewną prawidłowość, mianowicie, jeżeli przed zazyciem alkoholu byłam w dobrym nastroju, to alkohol i afobam ten nastrój potęgowały, i oczywiście odwortnie jeżeli byłam w złym. Uważam więc, że trzeba uważać z tym alkoholem, bo depresje są rózne, więc taka mieszanka moze nas pchnąć do czynów, których byśmy nie zrobili tylko po afobamie. Ocena należy do Was!! Pozdrawiam i zycze zawsze dobrego humorku
×