Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nibelheim

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nibelheim

  1. Shinobi Głównie natręctwa myślowe. Wkręcam sobie bez przerwy, że komuś stanie się coś złego i zaczynam w to wierzyć. A z rytuałów to głównie częste mycie się (godzinne kąpiele ) ustawianie przedmiotów na biurku i mówienie na głos czegoś, by "przegnać" złe myśli, ech... Właściwie non stop chodzę wystraszony. ----------- A może mam schizę i myślę, że to nn
  2. Hmm. Dzwoniłem do psychiatry z pytaniem o Fluoksetynę. Powiedziała mi, że to słabszy lek, a słabsze już sprawdzaliśmy i nie pomogły. Ripsoleptu mam małą dawkę, pół tabletki na noc. Może jednak warto spróbować? Nosi mnie od tych natręctw, a za miesiąc matura
  3. Chodzę na psychoterapię "opartą na nurcie psychodynamicznym" ;-) Problem w tym, że chyba za bardzo się spinam i nie mogę się do końca otworzyć... Psychiatra proponuje mi pobyt w kliknice, w której pracuje. Co o tym myślicie?
  4. Hej. Zastanawiałem się, czy któryś z proszków przypisywanych przez psychiatrę przyniósł komuś z Was ulgę. Ja leczę się na nerwicę natręctw od października. Najpierw brałem Asertin, po jakim czasie Anafranil SR 75 (od jednej tabletki 75 mg począwszy, skończywszy na czterech). Cały czas chodziłem przymulony, do tego doszły problemy z oddawaniem moczu i, za przeproszeniem, stolca. Postanowiłem poprosić psychiatrę o zmianę leku. Dostałem receptę na Ripsolept i w tym momencie postanowiłem rzucić prochy. Ripsoleptu nie próbowałem, ale słyszałem, co potrafi. Dochodzę do wniosku, że to czy poradzę sobie z nerwicą jest kwestią nie tyle odpowiednio dobranych leków, co odwagi i wytrwałości. Problem w tym, że natrętne myśli wywołują we mnie lęk i coraz bardziej "zamykam się" w sobie. Może komuś z Was leki pomogły wrócić do rzeczywistości? ...
  5. A mi się śniło, że wpieprzam folię aluminiową. Co to może znaczyć?
  6. @Korba 'Nobody chooses to be a freak...' Cóż to za ponury absurd, żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem
  7. Dobra, zaczynam jęczeć. Nie potrafię się na niczym skoncentrować, ciągle mnie rozpraszają myśli natrętne. Żeby było śmieszniej, w myślach "przeklinam" ludzi, których powinienem kochać. Wyobrażam sobie, że stanie się im coś złego. Dzień w dzień. Mam obsesje na tle seksualnym, tzn. myślę że / wydaje mi się / boję się że jestem pedofilem. Do dziewczyny w całym swoim życiu nawet się nie zbliżyłem i nie sądzę, żeby się to zmieniło. Psychiatra faszeruje mnie świństwem, po którym nie mogę się, za przeproszeniem, zdefekować. Ktoś mnie przelicytuje? --------------------- edit: Od razu lżej
  8. Łatwiej powiedzieć niż zrobić... Myślę że potrzeba nam większego rozgraniczenia myśli od 'realnego' życia. A jak dopadnie nas obsesyjne myślenie, nie wolno wpadać w panikę Cholera, nie zamierzam tak łatwo się poddawać!
  9. Co racja to racja. Pedofil szuka wymówek, usprawiedliwia swoje postępowanie. Red92 Nie masz się czego wstydzić. Tak jak nie mają się czego wstydzić chorzy na nerki czy płuca. Jednym z czynników w NN jest niedobór serotoniny w komórkach mózgu. Na to są lekarstwa. Myślę, że powinieneś też porozmawiać z kimś, komu możesz zaufać. Ja powiedziałem rodzicom.
  10. Ludzie, błagam was, nie nakręcajmy się. Co 5 osoba jest Chińczykiem. I co z tego? Wkurzają mnie te pseudostatystyki. Kto to sprawdził, pytam się? Jakiś czas temu babrałem się w tych tematach, wszystko żeby *upewnić się*, że nie jestem pedofilem. Zacząłem nawet zaspokajać się pornografią, mimo że wcześniej tego nie robiłem. Jak łatwo przewidzieć, nie pomogło. Nerwica to cholernie upierdliwa choroba, po pewnym czasie wręcz chcemy myśleć, że jesteśmy pedofilami/homoseksualistami/cyklistami i Bóg wie czym jeszcze. Musimy z tym walczyć mimo wątpliwości, złego nastroju, zniechęcenia. Nie dajmy się!
  11. Wielkie dzięki wszystkim za odpowiedź Ze mną jest tak, że próbuję być mądrzejszy od terapeuty, nie dowierzam temu, co mówi. Dobrze jest usłyszeć rady od innych, którzy "na własnej skórze" przekonali się o tym problemie. I choć brzmi to strasznie głupio, to chyba rzeczywiście nie wolno się poddawać. Ja też trzymam za Was kciuki, damy radę!
  12. Czołem nerwusy . Śledzę to forum od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zdecydowałem się na rejestrację. Chciałbym podzielić się z Wami swoim problemem. Przepraszam za tak długi post i liczę na to, że mimo to mnie wysłuchacie. Mam 21 lat, studiuję (?) na 2. roku anglistyki. Mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw, chodzę na psychoterapię i do psychiatry. Póki co - odkąd rozpocząłem leczenie minęły jakieś 3 miesiące - nie odczuwam większej poprawy . Moje problemy z nerwicą zaczęły się dość wcześnie, gdzieś pod koniec gimnazjum / na początku liceum. Nigdy nie były jednak tak nasilone jak teraz. Jako dziecko byłem zamknięty w sobie, "grzeczny". Dużą rolę w moim życiu odgrywała religia, bardzo gorliwie podchodziłem do wszystkich tematów z nią związanych. Do tego stopnia, że starałem się nie dopuścić do żadnego grzechu, a jak już coś "przeskrobałem", to stawałem się prawdziwym postrachem księży (potrafiłem podejść do konfesjonału kilka minut po skończonej spowiedzi, bo "coś mi się przypomniało"). Nie piłem alkoholu (do 18. roku życia, bo tak przysięgałem na Pierwszej Komunii), wyrzuty sumienia miałem po zjedzeniu ciasta z wiśniami w spirytusie albo lampce szampana w Sylwestra. Wtedy to może było zabawne, ale w z czasem wszystko się popi*przyło. Pamiętam szkolne katechezy poświęcone zagadnieniom szatana, opętań. Wiele osób podchodzi do tych tematów "z przymrużeniem oka", jednak ja bardzo się przejąłem. Jestem nadwrażliwy, podatny na sugestie. Zacząłem zupełnie serio bać się diabła, tego że skrzywdzi mnie albo kogoś, na kim mi zależy. Potrafiłem rozmyślać o tym godzinami, klepać modlitwy, aby "oddalić zagrożenie". Na lekcjach nie mogłem się skupić, ciągnąłem na trójkach, choć wcześniej byłem wzorowym uczniem. Tak czy inaczej, zdałem maturę, poszedłem na studia. Miałem nadzieję, że zacznę "nowe życie". Romantyk się znalazł, kurna. Z początku natręctwa mi dokuczały, jednak było to do wytrzymania. Współlokator znowu nie posprzątał po sobie, sąsiad puszcza głośną muzykę, pijane towarzystwo wydziera się pod akademikiem. OK, można było to jakoś przecierpieć. Potem jednak nerwica przybrała na sile i zaczęły się, mówiąc krótko, agresywne myśli. Myśli, żeby komuś zrobić krzywdę / żeby komuś stała się krzywda. Wystarczał jakiś błahy powód, żeby wytrącić mnie z równowagi. Dręczyły mnie okropne wyrzuty sumienia, próbowałem sobie wytłumaczyć, że przecież tego NIE CHCĘ. Z czasem zaczęłem agresywne myśli traktować jako coś "nadprzyrodzonego". Wiem, że to głupie, ale nie potrafiłem (nie potrafię) oprzeć się wrażeniu, że komuś stanie się krzywda, bo coś złego o nim pomyślałem. Znowu zaczęły się powtarzane z maniakalnym uporem modlitwy i lęk. Zacząłem unikać ludzi (zawsze byłem samotnikiem, ale nie do tego stopnia), zamknąłem się w sobie. Prawdziwe piekło rozpętało się jednak w wakacje. W pewnym momencie zauważyłem, że moją uwagę zaczynają przykuwać dzieci (!). Nie wiem, jak to opisać. Myślę, że najlepiej nazwać to "czymś w rodzaju podniecenia seksualnego". Piszę tak, bo nie chcę zaakceptować myśli, że to mnie naprawdę podnieca, że jestem zboczeńcem. Nie potrafiłem przestać o tym myśleć. Bałem się wychodzić z domu, żeby nie natknąć się na żadną dziewczynkę i się "nie podniecić". Czułem się zaszczuty, myślałem, że to się nigdy nie skończy. W końcu pękłem i o wszystkim powiedziałem rodzicom. Potem psychiatrze i psychologowi (leczę się prywatnie). Trochę się uspokoiłem. Obecnie raz w tygodniu chodzę na tzw. terapię "psychodynamiczną". Prowadzi ją pani psycholog / seksuolog. Nie wiem, na ile jest ona skuteczna, bo póki co zupełnie sobie nie radzę. Z leków psychiatra przypisał mi Asentrę, potem Anafranil. Leki nie odnoszą specjalnego skutku. No, może poza tym, że strasznie chce mi się spać Chciałbym poznać Waszą opinię, porozmawiać. Wymienić doświadczenia. Pozdrawiam, Nibelheim
×