Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jane Panzram

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jane Panzram

  1. historia Anonusa to jest coś przepięknego jak to mówią: niektórym jest pisany los przegrańca tyle gadania - a jak w końcu mógł z nią być, to się rozmyślił a tak na poważnie, to mnie też by nie ciągnęło do 15-latki, więc rozumiem ciebie
  2. Jaką jesteś osobą? Raczej spokojną. ja bym powiedziała, że również małomównym jesteś człowiekiem prawdopodobnie. Mój pierwszy wniosek po przeczytaniu tego: jak się nie ma do kogo gęby otworzyć, to tak się może porobić. Takie przeklinanie to tak jakbyś sam z sobą prowadził dialog (a raczej jego namiastkę). Sądzę więc, że na co dzień raczej nie mówisz za dużo, tudzież nie masz z kim pogadać bądź wygadać się najzwyczajniej (oczywiście nie mówię o small talks z kimkolwiek-bądź). Dla mnie to całe wyjaśnienie.
  3. -drgawki podczas snu to akurat jest naturalna rzecz. Wklejam czyjś opis: od siebie dodam, że czytałam o tym i niektórzy nigdy takiego czegoś nie mieli, a niektórzy wierzgają, jakby ich prąd kopał. Więc taki skurcz inaczej może u różnych ludzi wyglądać. W Focusie natomiast pisali, że mózg zasypianie może zinterpretować jako umieranie - wysyła więc taki impuls elektryczny, by "upewnić się", że organizm nie umiera, że tak powiem topornie. W każdym bądź razie: jest to naturalna rzecz. O niczym nie świadczy. -jest rozdrażniona, łatwo o kłótnie, czasem ciężko się porozumieć ale to, co opisujesz, to bardziej wygląda na depresję, a nie nerwicę. W nerwicy pojawiają się lęki - a nic o tym nie piszesz. Sama drażliwość jej może być przez wiele rzeczy. Depresja, hormony, taki typ charakteru. -mówi że ma wrażenie że wszystko w okół niej "w ogóle się nie dzieje" to też prędzej depresja co do tego, co piszesz w "rzadko" - to nie mam zdania, nie znam się. Nic nie piszesz o lękach, skąd więc pomysł, że to w ogóle nerwica?
  4. Kobiecie chyba nie przystoi aż tak używać. Z pewnych cech charakteru i zachowań z reguły się nie wyrasta. Zresztą jak można kompletnie zapomnieć o takiej przeszłości? Odciąć grubą kreską i powiedzieć "nie myślimy" o tym? Tiaaaa..... W tych sprawach za kobietami zła opinia ciągnie się jak smród przez życie.... Eeeech. Jak mnie zara trzaśnie na takie gadanie, to przepięcie się na serwerze zrobi i będzie po takich gadkach. Jak baba chce, to czemu ma tego nie robić? Ona na siebie patrzy właśnie przez oczy takich jak ty: którzy sądzą, że baba to ma być święta dziewica ...ale broń Boże żeby nie była kłodą w łóżku. Zrobiła co zrobiła. Czasu nie wróci. Maurera nie tyle drażni ta przeszłość, co raczej przypominanie o niej przez tych koleżków, którzy właśnie tak się zachowują: baba najlepiej żeby była świętą, ale kocicą w łóżku, ale jak jaką przelecę, to już jest szmata. A tymczasem czemu tylko ona ma być nazywana szmatą? Ci co z nią byli, to szmaciarze tacy sami, którzy pchają gdzie się da, ale mają wytłumaczenie "jej nie przystoi". Szmaciarz, który innych nazywa szmatami to jest piękny widok. Wybaczcie słownictwo, ale to jest brak szacunku dla bab, to jest przekonanie, że mają być ułożonymi żonkami, gospodarnymi paniami domu i dzikimi kocicami w łóżku. Święte oburzenie chłopów, którzy sami by przelecieli, ale baba która ma swoje potrzeby to szmacicho - są dla mnie tylko półgłówkami którzy mają we łbie schemat, nie umieją samodzielnie myśleć. Myślenie zastępuje im ten archetyp kobiety który tuż powyżej dałam. I zła jestem po przeczytaniu tych wszystkich wynurzeń, więc troche sie zagalopowałam w tym poście - czego nie żałuję. Amen.
  5. Ja mam to samo, czasami wpadam w taką złość, że jak tylko przyjdę do domu, to zaraz muszę gadać, jak tam dzień mi zleciał w pracy (z matką rozmawiam), gadać o takich pierdach, że jak zbliżam się do domu jak wracam z pracy to od razu mi mina rzednie. U mnie powodem tej drażliwości jest taka rzecz --- i być może ty też to masz, chociaż ci tego nie życzę. Chodzi o pierdołowatość rozmów: że z nim nie możesz porozmawiać o tym, co sama czujesz. Jakie są twoje myśli o życiu, jakiś poważniejsze tematy. A tak to on wparuje i zaczynacie gadać o bzdetówach. No i przede wszystkim: gadacie O NIM. Że o sobie nie masz okazji pogadać, tylko musisz słuchać i przerwać nie masz serca. Być może o to chodzi? Czy na to się da coś poradzić? Heh, w sumie jest jeden sposób: zmuszać się do gadki o sobie. Pytać się o poważniejsze tematy, zmuszać się do tego, przerywać tok gadki jego. Bo tak powiedzieć, że ty jesteś w sumie urodzony dzikus z lasu i tam jest twoje naturalne środowisko: zaszyć się w jakiejś jamie i zstępować do cywilizacji tylko wtedy, gdy musisz Nie wydaje mi się, by tak było. Ale sama po sobie widzę, że takie mruczki i milczki jakim ja jestem - być może ty też? - zawsze przyciągają gadulców którym się japa nigdy nie zamyka, no chyba że by na głęboką wodę wpadli i tylko zamknięcie jadaczki by ich uratowało Takie osoby przyciągasz, bo one zabijają ciszę oraz się przy nich czujesz potrzebna: zawsze jest kto ich pierdzielenia 3 po 3 wysłuchać, hehe. A tak na poważnie: sama siebie stawiasz w tle. On błyszczy, gdzie nie pójdzie, to każdego oczaruje i zagada tak, że łysemu by szampon sprzedał, a ty jak ta japoneczka idziesz trzy kroki za nim. On idzie na front, a ty masz się za kim schować. U mnie powodem takich ataków wściekłości i "przejedzenia" osobami wokół jest to, ze nie mam do kogo gęby otworzyć tak naprawdę, bo zacznę zdanie, a ktoś jak zacznie wtenczas opowiadać historie swojego życia, to nic tylko rzucać siekierą na oślep w tłum. Takie gadulce niestety mało słuchają, więc po pewnym czasie człowiek ma wrażenie, ze niby jest wśród ludzi, a jest samotny: bo nie masz takich, co ciebie by wysłuchali.
  6. o jasna taka-i-owaka, mam to samo. Miałam to wiele lat przed braniem prochów, więc to jest przypadłość sama w sobie, jak pisze agi114. Zauważyłam pewną prawidłowość w tym, być może wy też to zauważyliście: to się robi wtedy, kiedy człowiek jest zniecierpliwiony. Ale nie musi sobie tego koniecznie uświadamiać. To jest raczej coś takiego, że to, co się w danej chwili robi właśnie - albo człowieka już nudzi, albo chce to skończyć teraz-zaraz i robić coś innego. Ciało po prostu wręcz pokazuje to co jest w głowie (niekoniecznie uświadomione): "idź już stąd, skończ to, weź co innego rób, bo mam tego dość już" Bo na te niespokojne nogi że tak powiem pomaga tylko chodzenie, przynajmniej u mnie. Musi to być ruch. Mi się to czasami robi podczas jazdy (dziwne, że nigdy wtedy, kiedy się prowadzi ) - wtedy jest to masakra, bo trudno wyjść i się przejść. Czasami kiedy oglądam film, czy czytam książkę. Czasami jak leżę długo już i rzeczywiście mam już dość. Czasami jak z kimś gadam. Ta przypadłość jednak nie dopada człowieka, jak się stoi. Zawsze albo jak się siedzi albo leży. I przy tym zawsze wtedy, kiedy danej czynności ma się już dość, albo ona nudzi. Albo kiedy człowieka rwie do robienia czego innego (ale to znacznie rzadziej).
  7. Jak ja czytam to co ty tu piszesz... zresztą sam popatrz na swoje posty: prawie brak znaków przestankowych, jakbyś ciągle gnał do przodu. Chodzi mi o to: nawet po twoim sposobie pisania widać, że masz zarąbisty mętlik w głowie Jeśli masz nie-wiadomo-ile czekać na wizytę u tego terapeuty, to lepiej zrób tak: zapisz się prywatnie do psychiatry i niech on ci przepisze inne prochy. Teraz, zaraz się zapisz. Bierzesz je od miesiąca, a nadal masz ataki lęków? Prochy te na ciebie nie działają po prostu, albo może za słabe są. Postaraj się o inne prochy. Ja biorę i nie mam żadnych lęków, choć miałam podobne do twoich (chociaż ja siebie nie krzywdziłam, nie raniłam, czy inne takie... może miałam słabszą nerwicę niż ty). Inne prochy, inne prochy, INNE PROCHY - mówię ci. Bo te za cholerę ci nie pomagają. Sprawa dwa. Musisz przemyśleć taką oto rzecz: czy gdybyś wrócił do tej dziewczyny, to czy nadal byś jej ufał. Jeśli po dokładnym przemyśleniu tego odpowiedź brzmi "tak" - to wracaj do niej. Jeśli zaś nie - to nie wiem, czy warto to odnawiać. Czy zaufanie ci wróci? To ważne pytanie. Czy sądzisz, że ono może się odnowić? A ono przecież jest bardzo ważne. Że możesz na niej polegać. Ona sobie może tam pisać, że "ty nie dajesz sobie pomóc" i tym podobne duperelle - ale odpowiedz sobie sam: czy jej ufasz. Byłeś z nią przez długi czas, masz więc jakiś-tam powód by czuć wyrzuty sumienia. Ale jeśli nie masz do niej już zaufania, to jak sądzisz, jaki może być dalszy ciąg? Wrócisz tylko dlatego, bo to twoje "stare śmieci", coś co już znasz. W stare koleiny, ale już bez zaufania do niej. Więc to pytanie potraktuj poważnie i żeby uśmierzyć ten kocioł w głowie to skup się teraz tylko na nim: czy jej zaufasz znów. Czy w ogóle jej ufasz. Jeśli nie - to zostaw to. Jej pisanie przez gg, powroty, nagłe odezwanie do niczego cię nie zobowiązują. Masz prawo do --- no, do czego? Do tego, żeby dać SOBIE święty spokój. By zostawić tamten etap. Ale jeśli jej nadal ufasz, to gwiżdż na wszystko i wracaj do niej. Acha, nie wyznawaj miłości przez to gg, jeśli nie jesteś tego pewien. Tak po prostu nie rób tego. Można okazać przywiązanie i inaczej, nie trzeba pisać "kocham cię". Jak to dla ciebie za duże słowo, albo jeśli nie masz pewności - to nie zmuszaj się do pisania tego, bo np. tak powinieneś napisać, albo tak cię naszło... To bez sensu. Pisz tam inne rzeczy, np. "zależy mi na tobie, lubię spędzać z tobą czas", czy "tęsknię" czy inne takie. A tamte zaklęcie zostaw. Widzę, że chcesz być przed kimś, ale i przede wszystkim: przed sobą bardzo szczery. Więc stosuj się do tej wewnętrznej dyscypliny i nie pisz tego, czego pewien nie jesteś. Nie twórz pustosłowia, nie pisz słów bez prawdziwego znaczenia - to wtedy choć ta jedna rzecz nie będzie cię tak niszczyć i denerwować.
  8. jak dla mnie to taki objaw fizyczny tego co czujesz: po prostu tak cię gna do zrobienia tego o czym myślałeś właśnie, że wstajesz. Masz silne odczucie, myśl o tym-czymś tak ci daje kopa, że musisz aż wstać Według mnie, to po prostu pewnie od jakiegoś czasu brakuje ci DZIAŁANIA zamiast tylko rozmyślania. Na moje oko to nie ma tu czego kontrolować, no może oprócz tego, że odrywasz się od czegoś, by się ruszyć. Ewentualnie: targają tobą silne emocje ostatnio. Albo poczucie winy? Rożne mogą być powody, ale ja tu widzę coś takiego "już wystarczy tego ciągłego rozpatrywania tego problemu, rozbierania go, wybebeszania na każdą możliwą stronę - muszę COŚ ZROBIĆ a nie tylko myśleć po próżnicy". W końcu nawet i dumanie, analizowanie, rozmyślanie może człowieka zmęczyć i znudzić.
  9. co! ja właśnie dopiero co byłam chora i brałam gripex przez 5 dni w miarę regularnie - nie miałam jakichś jazd ani nic. Jakichś odchyłów nie odnotowałam głupi to ma szczęście... bo nie wiedziałam, że tego nie należy łączyć cital biorę gdzieś tak od 3-4 latek, 20mg wieczorem
  10. Jane Panzram

    Porady

    To, co ty masz, to jest taki dół, ale i to jest spowodowane po prostu - ot, co za banał! ale prawdziwy jak na złość - hormonami. Sam siebie poobserwuj: po alkoholu człowiek jest niby otumaniony, ale przecież nie da się być uchlanym na okrągło. To samo z tym drugim: fajnie by było, gdyby człowiek był na dymie przez okrągłą dobę, ale weź i tak zrób... Jednakowoż czy zastanawiałeś się nad takim czymś: że skoro nie da się takiego stanu utrzymać na okrągło, to po co utrzymywać go tylko czasami, za cenę uzależnienia, rozwalenia sobie życia - i w sumie mieć w zamian tylko drobne skoki samopoczucia? Bo ja rozumiem jeszcze, że to by na stałe poprawiło ci byt. Ale to działa przez chwilę, w samotności to zbytnio frajdy nie daje, bo się znudzi zaraz. W towarzystwie zaś stworzysz obraz takiego "fajnego siebie" - ale co z tego, skoro potem zabraknie ci akceptacji ciebie jako CIEBIE, a nie człeka zmienionego przez coś-tam. Człeka, który nie jest sobą, tylko takim chomikiem podrasowanym przez te wynalazki W takim wieku, oraz i w późniejszym można mieć taki stan: nie wiedzieć, co się chce. Pocieszę cię, że również i ja, mimo prawie 30-tki to też nie wiem, jaki cel w życiu obrać Gdzieś to jeszcze dziś czytałam, i to jest fascynująca prawda: że to w filmach tak jest, że już człowiek od kołyski wie, że to-a-to będzi robił w życiu - i całe jego życie sie na tym skupia. Natomiast taki szary Kowalski jak ty czy ja, czy inne ludzie które cieie otaczają po prostu nie wiedzą, co chcą robić w życiu. Gdybyś zajrzał w myśli swoich kolegów, dziewczyn ze swojej klasy: to u nich wszystkich pewnie byś zauważył taką pustkę w głowie "nie wiem, co mam robić, nie mam celu, jak ja do czegoś dojdę, skoro teraz już nie wiem?". Więc z jednej strony jest to pocieszenie po prostu: że w tym problemie nie jesteś sam. Acha, objawy pogorszenia będą sie nasilać im bardziej będziesz sie na tym temacie skupiał. Dla przykładu pierwszego z brzegu: to, że chciało by ci się pospać jeszcze z godzinkę będziesz odbierał od razu ostro: jako objaw twojego lenistwa i olewania nauki/życia/itp. A tymczasem to będzie tylko chęć pospania dłużej, która każdego napada To samo, że chodzisz do szkoły jak na pańszczyznę to demonizować możesz: a tymczasem, gdybyś sie przyjrzał sobie, to są i dni, kiedy się w sumie cieszysz, że w szkole jesteś, bo ciekawego coś się dzieje, a w inne dni to byś na ten przybytek bombę spuścił i na siebie przy okazji też Chodzi mi tu o to, byś spojrzał na to też z luzem, że to, co masz teraz to nie jest dowód twojej kompletnej degrengolady, tylko coś, co napada każdego człowieka! Ja przecież nie piszę olewczo o twoich odczuciach - tylko piszę to, żebyś nie przerażał się czymś, co tak naprawdę nie jest dowodem żadnego twojego upadku. Gdybyś poważnie i naprawdę szczerze porozmawiał z kumplami (co jest z założenia trudne, bo w takim gremium prędzej dochodzi do różnych przypałów i drwienia ze wszystkiego, niż do jakiejkolwiek poważnej rozmowy ), to by ci powiedzieli to samo: "nie wiem, co dalej". Więc nie jesteś przykładem upadku całkowitego i tumanizmu, lenistwa i różnych innych, że nie widzisz celu. Ty nawet nie musisz go widzieć, bo masz teraz czas na hulanki prędzej, a nie planowania jak inżynier swojego żywota. Jeśli jednak niezbyt ci w smak takie bajdurzenie moje, to na razie po prostu spróbuj na siebie patrzeć mniej karcącym wzrokiem
  11. Zakładając, że jesteś ambitnym człowiekiem (a po tym akapicie, gdzie piszesz o tym, że się dziwisz swoim zleceniodawcom, że cię jeszcze doceniają: to jest dowód ambicji, bo ja już się naoglądałam ludzi w mojej robocie, którzy idą przez życie półśrodkami, wszystko robią na odwal się - i większość ludzi tak ma!; ty natomiast zauważasz takie rzeczy - to świadczy o ambicji właśnie), to wiem, czemu tak masz. Robisz po prostu coś, co cię nie kręci, co się dalej zbytnio nie rozwija. Już się sprawdziłeś, wiesz o tym, że dajesz sobie radę. Że mimo, że odkładasz na później, to i tak ci się udaje z palcem w tym-i-owym. Walnąłeś głową w szklany sufit Sądzę, że o to tutaj chodzi. W sumie piszę to sądząc po sobie. Też mnie kasa zbytnio nie kręci - ja nawet nie wiem zbytnio na co ją wydawać. Nie to, że tyle zarabiam, że aż se w kominku tym palę Chodzi raczej o to, że to sobie rośnie na koncie i to tyle. Tyle z tego dobrego, że mogłam za to za swoje studia zapłacić - więc jest tego plus. Jeśli chodzi o to, ze to niespełnione ambicje - to by było nawet dobrze, bo wtedy da się coś na to poradzić. Co innego jednak, jeśli ciebie po prostu wszystko, że tak powiem, wali. Wtenczas prędzej doszukiwałabym się tutaj depresji jakiejś, a dokładniej mówiąc: zobojętnienia. Albo po prostu w tym wieku takie rzeczy zdarzają się: nie wie człowiek, co ma robić. Sądzę jednak, że jesteś jednym z tych ludzi, którzy lubią jednak zmiany, to znaczy: potrzebują jakichś ciekawych bodźców. A, że robisz ciągle to samo, to ci się to przejadło. Walka o pieniądzory, że tak powiem, to nie jest cel wszystkich ludzi i widzisz to po sobie. Jeśli nie masz celu w życiu i przez to po prostu obojętniejesz na wszystko; jeśli to co ci się dzieje, to jest odmiana takiego "czarne---białe", czyli chcenia wszystkiego albo niczego: że skoro nie masz celu, to i nie interesuje cię już nic <- to to ci będzie słabnąć z czasem. Ale ten czas może być długi. Po prostu zastanów się, co by cię satysfakcjonowało. Jeden będzie usatysfakcjonowany, jak zdobędzie świat, inny jak mądrości dostąpi, jeszcze inny, jak będzie miał akwarium żółwi. U mnie to by był święty spokój; osamotnienie, by mi nikt na głowę nie właził. A ty co takiego masz? Jestem ciekawa.
×