Skocz do zawartości
Nerwica.com

D20

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez D20

  1. Co do nauki, to zrezygnowałem sam ze szkoły, ponieważ nie cierpię uczenia się tego co mnie nie interesuję. Jedyne przedmioty jakie w szkole mnie interesowały to matematyka i język angielski, a z resztą nie mogłem się pogodzic. Jeżeli chodzi o terapeutę to będę musiał się naprawdę nad tym zastanowic i zrobic ten pierwszy krok, choc rozważam już taką opcję od dłuższego czasu :)
  2. Bardzo dziękuje za odpowiedzi na mój temat. Macie wiele racji tutaj z tym co piszecie. Co do pisania zadań na następny dzień, już z tego korzystałem. Kilka dni mi się udawało wszystko skrupulatnie wykonywac, niestety później zrezygnowałem sam nie wiem dokładnie czemu, ale wydawało mi się to nudne. Wszystko o czym piszę Jane Panzram dokładnie tyczy się mnie. Co do ambicji wydaje mi się że to mnie trochę rujnuje, sam zauważam że mam problemy ze swoimi pracami, ja robię jak najlepszy projekt, przykładam się do niego. Dla 90% klientów nie ma znaczenia przekaz, innowacyjnośc projektu. Jeżeli ma to byc strona internetowa ma po prostu działac, ich pomysły są cofnięte ze wszystkimi standardami o 10 lat, czego niestety znieśc nie mogę i zawsze muszę tłumaczyc, aby klient ostatecznie zaakceptował mój projekt. Co do samej pracy to ona mnie kręci, bo jestem w niej już bardzo długo. Co prawda kręci mnie bardziej już nadzorowanie projektów niż tworzenie ich samemu, niestety dopiero w nowym roku będę rozwijał swoją firmę i mam nadzieję że trochę obowiązku zrzucę na pracowników. taki właśnie jestem ... Tutaj też mam dylemat, czy rozwijac firmę, czy mi się uda. Czy iśc do pracy na ETAT (choc kompletnie sobie tego nie wyobrażam, nie zniósłbym faktu że moje projekty zarobiły 7tysięcy złotych, z czego ja dostałem tylko 3,000. Nie podobają mi się ludzie, pełno jest ludzi wrednych, fałszywych - a tego niestety nie cierpię i na pewno byłyby konflikty), tak więc z jednej strony chcę pracowac tak jak dotychczas, ale mam obawy. Rozważam też rezygnację z firmy i pracę na etat ale tego bym nie wytrzymał. Więc tutaj jest też mój problem. W 100% jest to odzwierciedlenie mojej osoby. Jeżeli czuję że coś mogę zrobic, coś ciekawego, coś innego, to się staram pracuję, mam chęci do pracy, jak wszystkie emocje gdzieś uciekają, to całe życie robi się szare i smutne. Ale z drugiej strony czy ciągłe szukanie sobie różnych atrakcji jest dobrym rozwiązaniem? W ostatnim czasie motywowała mnie budowa własnego domu, z moją dziewczyną posiadamy dużą działkę w bardzo dobrej lokalizacji, która jest naszą własnością. Po sprzedaży stac nas będzie na budowę własnego domu, ale niestety problemem jest utrzymanie go przez cały rok (ze względu na moje problemy z pracą) z drugiej strony w wieku 20 lat własny dom to trochę mnie przeraża, a z drugiej strony ogromnie cieszy. Ciągle szukam różnych atrakcji, w lecie: gram w tenisa, jeżdżę na rowerze, na rolkach, na deskorolce, spaceruję. Ostatnio zaraziłem się wspinaczką na sztucznych ściankach, chodziłem też w ostatnim razie trochę do kina, wszystko jest fajne i ciekawe ale ciągle czuje niedosyt ciągle mi czegoś brakuje. Jeżeli rozwiązaniem jest wizyta u psychiatry lub psychologa, ja wolałbym wybrac dobrego psychologa, nie widzę w sobie problemu który trzeba byłoby leczyc środkami farmakologicznymi (a z takim leczeniem kojarzą mi się psychiatrzy). Interesowałaby mnie bardziej rozmowa, naprowadzenie - taka dobra rada życiowa, którą tutaj właśnie próbuję znaleźc i dzisiaj mi to pomogło, pracowałem. Więc dziękuję wszystkim za zapoznanie się z moją historią. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś rady lub pytania jestem otwarty na rozmowy :)
  3. Witam wszystkich serdecznie Jestem tutaj "nowy", obserwuję już forum od dłuższego czasu i dużo mi pomogło w poznaniu nerwicy z którą na chwilę obecną wygrałem. Moja nerwica lękowa nie pozwalała mi przebywac z ludźmi, czułem się gorszy, nie potrafiłem przebywac poza domem ponieważ robiło mi się słabo i czułem że zemdleję. Z tymi problemami już sobie poradziłem terapią własną, nigdy nie byłem u psychologa ani u psychiatry. Wydaje mi się że mam swój własny tok myślenia tak więc zgodnie z własną zasadą "skoro choroba przyszła sama, to ja postaram się ją sam jakoś wyrzucic ze swojego życia" i się udało choc łatwo nie było. Po drodze było wiele kryzysów, i nadal odczuwam jeszcze minimalne lęki ale nauczyłem się z nimi walczyc, tak więc nie są już groźne. Żadnych objawów nie miałem już od 3 miesięcy więc czuje że wygrałem. Opisałem swoją historię aby przyblizyc mniej więcej kim jestem i co mam już za sobą. Niestety pozostał mi jeden problem z którym niestety nie potrafię wygrac. Problemem jest moje ogromne lenistwo, straszna niechęc do pracy oraz brak motywacji (nie motywują mnie pieniądze). Moja sytuacja obecnie wygląda tak: Jestem programistą aplikacji internetowych, grafikiem komputerowym. W swojej pracy zajmuje się wszystkim co związane z marketingiem internetowym, projektowaniem graficznym (logotypy, ulotki, bannery, itp..), tworzeniem [wizytówek, stron, portali] internetowych. Swoje samodzielne szkolenie rozpocząłem w wieku 12 lat, obecnie mam 20 lat. Wszyscy wokół mnie widzą i podziwiają moją pracę. Mam duże grono zadowolonych klientów, którzy polecają mnie swoim znajomym (co tak naprawde pozwala mi myślec że są zadowoleni z moich usług). Wszyscy doceniają możliwości mojej pracy jakimi są: nie normowalne godziny pracy (pracuję kiedy chcę, nie mam nad sobą szefa, sam sobie jestem szefem), duże zarobki (3-4 dni pracy przy prostym projekcie to ~400-700zł + dodatkowe proste zlecenia). W jednym momencie nie mogę się doczekac nowego zlecenia, zaś gdy dostanę ciekawe zlecenie nie potrafię go skończyc bez konkretnych powodów (po prostu szlak mnie trafia na samą myśl że muszę to zrobic). Nie potrafię zmusic się do pracy, przez co pracuję 3 godziny i robię sobie 3 dni przerwy. Jestem nie honorowy, nie konkretny, nie sumienny, nie odpowiedzialny (więc dziwi mnie zadowolenie moich byłych klientów). Od miesiąca marca do września nie robiłem nic komercyjnego, tworzyłem własne projekty, niestety bez większych sukcesów. Nie pracując nie miałem żadnych pieniędzy, mój portfel miał okrągłe 0zł. We wrześniu przebywając ze swoją dziewczyną, oraz znajomymi na "zakupach", czułem się strasznie widząc tyle fajnych ubrań, gadżetów których niestety nie mogłem sobie kupic, razem z dziewczyną oglądaliśmy obrania jak "wygłodzone dzieci, oglądające gablotkę z pączkami". Postanowiłem spełnic jej i moje marzenia - wziąłem się do pracy. W ciągu miesiąca udało mi się uzbierac kwotę 3,600 (dla nas była to kwota bardzo duża), którą rozwoniliśmy jak to nazwaliśmy na spełnienie marzeń. Myslałem że miesiąc pracy, duże pieniądze zmotywują mnie do dalszej pracy. Niestety od tamtego czasu, nie robię nic konkretnego. Nie potrafię pracowac, złoszcze się na siebie, sam widzę w sobie problem, niestety nie potrafię tego zmienic. Nie wiem czy to jest lenistwo czy depresja, czy mam problem z sobą, czy jest to "normalne". Doskonale zdaje sobię sprawę że 4godzinna praca dziennie przyniosła by duże korzyści materialne, którymi mógłbym pomóc swojej dziewczynie w spełnianiu jej marzeń (ja już swoje spełniłem, prawie wszystkie). Nie potrafię zrozumiec tego iż w wieku 20 lat trzeba pracowac. Niestety nie potrafię też dokładnie opisac tego co czuję, złoszczę się na siebie i próbuję zrozumiec.... Bardzo długa ta moja historia ale może ktoś miał podobny problem i w jakiś sposób sobie z nim poradził. W skrócie to z czym mam problem: - nie potrafię pracowac - nie motywują mnie pieniądze (choc wiem że dzięki pieniążkom na koncie mógłbym miec ciekawsze życie) - nie motywuje mnie smutek mojej dziewczyny która widzi że się marnuję - marnuję czas na wszystko co nie związane z pracą - śpię 10-11 godzin dziennie i sam fakt że muszę wstac i popracowac powoduje u mnie smutek - chodzę smutny, bo wiem że nie pracuję, a co się z tym wiąże nie robię nic pożytecznego Trochę wydaję mi się to skomplikowane, ale czy waszym zdaniem potrzebna mi porada psychologa, psychiatry ? Czy to jest po prostu szczyt lenistwa? Czy da się to "wyleczyc" ? Z góry dziękuje wszystkim za zainteresowanie moją historią.
  4. Ja miałem ten sam problem, poradziłem z nim sobie w 70%, bo zrozumiałem swój problem. Miałem takie same lęki, że zemdleję że coś mi się stanie (często robiło mi się słabo, choc mam bardzo dobre wyniki krwi). Zrozumiałem że to wszystko że myślę o tym że zemdleję, jak wychodziłem poza swoją STREFĘ BEZPIECZEŃSTWA (była w obrębie mojej ulicy) zaczynało się nerwowe myślenie, co teraz, a jak zemdleję? jak zrobi mi się słabo? nie zdąrze wrócic do domu ... W ten sposób sam siebie nakręcałem... w końcu zrozumiałem, że jaki sens dalej tak życ? skoro nie potrafię nic sam załatwic, nigdzie isc. Małymi kroczkami zacząłem sam wychodzic poza swoją strefę, były to malutkie odległosci, ale po troszeczkę coraz dalej, jak czułem że jest coś nie tak, wracałem. Teraz potrafię jeździc samochodem w dalekie trasy, poruszac się komunikacją miejską (co było ogromnym problemem), spacerowac (nie zbyt duże odległości, ale około 1-2 godzin na świeżym powietrzu), chodzic po sklepach, stac w kolejkach. Odniosłem sukces! Tak więc to jest mój sposób na wygraną walkę z nerwicą lękową. Jeżeli ktoś ma podobny problem (wiem że to zabrzmi banalnie) ale wystarczy próbowac małymi kroczkami dochodzic do swoich granic mozliwosci, ale nie przesadzac.
×