Witam. Jestem tutaj nowa więc proszę o wyrozumiałość.
Jutro mam pierwszą wizytę u psychiatry, szukam wsparcia i rady.
Zdecydowałam się napisać, bo ciężko mi jest żyć z ciągłym lękiem, paraliżującym lękiem o życie najbliższych.
Non stop myślę o śmierci. Boję się o mojego mężczyznę, że zginie w wypadku, zachoruje.
Boję się o mamę i brata, że stanie im się coś złego, zachorują, zginą.
Trudno mi jest to opisać na forum, ale wierzcie mi, moje myśli zdominował strach.
Wyobrażam sobie co by było gdyby któremuś coś się stało i płaczę.
Najchętniej zamknęła bym ich w domu i nigdzie nie wypuszczała.
Na myśl o jeździe samochodem czy pksem ja sama wpadam w panikę, zaczynam bać się wychodzić z domu.
Z samego rana wchodzę na onet.pl i szukam informacji o wypadkach. Jeśli nic nie ma to jest okej, gorzej jeśli coś jest.
Od razu wyobrażam sobie moich bliskich i histeria.
Tak strasznie boję się ich stracić, że wariuję.
Pomyślałam o wizycie u lekarza, bo chcę wrócić do normalnego życia, prozaicznych problemów.
Tęsknię za tym.
Nie mam z kim o tym pogadać, dlatego piszę tu.
Zastanawia mnie skąd takie lęki u mnie. Trwa to już ponad rok, ale wcześniej nie były aż tak silne.
Następna sprawa- boję się ludzi. Np. jadę autobusem, ktoś się spojrzy na mnie i od razu pojawia się myśl- CHCE MI ZROBIĆ KRZYWDĘ.
Może to być spowodowane traumatycznym przeżyciem z przeszłości, po którym powinnam skorzystać z pomocy psychologa, ale myślałam, że sama sobie z tym poradzę- jak widać dopadło mnie po paru latach.
Jak byłam młodsza brałam też narkotyki i piłam na umór, było to dawno temu.
Myślę, że to również mogło się przyczynić do mojego stanu tym bardziej, że również wtedy nie korzystałam z żadnej pomocy, żadnego odwyku i terapii.
Kolejna rzecz z jaką się zmagałam to bulimia, również nie leczona.
Teraz już nie wciągam i nie rzygam, ale myślę, że piętno na psychice zostało.
I tak to wygląda. Pomoże ktoś, poradzi coś?
Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie trochę przydługich wypocin.