Ja natomiast jestem tu nowa... I kompletnie nie wiem, co mam zrobić. Jestem już po jednej próbie samobójczej (w marcu) i dwóch pobytach w szpitalu psychiatrycznym. Za moim pierwszym pobytem uznano, że moja depresja ma podłoże z trudnościami adaptacyjnymi (parę dni przed próbą zerwałam z chłopakiem), wyszłam ze szpitala. Myśli powróciły, skierowano mnie po raz drugi na oddział, gdzie przepisano mi lek Fevarin. Z drugiego pobytu zostałam karnie wyrzucona za branie na oddziale (Acodin, Thiocodin i co się tam napatoczyło...); a brałam głównie po to, by uciszyć myśli, by choć przez chwilę poczuć się lepiej. Po tym zostałam skierowana na terapię dot. uzależnień i od początku wakacji jestem abstynentką. W tym samym czasie brałam ciągle leki i czułam się dobrze. Pogorszenie nastąpiło pod koniec wakacji, zmieniono mi lek, ale nadal nie czułam się dobrze, ba, myśli samobójcze, poczucie bezsensu, brak ochoty/sił na nic... Miesiąc temu dostałam nowy lek, Cital, po którym poczułam się lepiej, ale było to tylko krótkotrwałe, jakieś 2 tygodnie. I teraz znowu czuję się tak, że moim jedynym wybawieniem wydaje się samobójstwo... Ale boję się to zrobić, by mnie nie odratowano, tak jak wtedy. Tyle że z dnia na dzień brakuje mi sił na cokolwiek, na pójście do szkoły, na wyjście z domu, całymi dniami po prostu leżę w łóżku. Wiem, że dłużej już tak nie mogę, ale co mam zrobić ? Mój psychiatra raczej nie jest takim, z którym mogę 'pogadać' o wszystkim.