Skocz do zawartości
Nerwica.com

patrixy

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia patrixy

  1. naprawdę podniosłaś mnie trochę na duchu no niestety ja jestem okropnie skomplikowana jeśli chodzi o związki tak naprawdę nigdy nie byłam sama i zawsze zostawiałam jednego faceta dla drugiego, co jest okropnym błędem bo pomimo tego, ze tak robiłam to cierpiałam zdając sobie sprawę, że ktoś cierpi przeze mnie (może to świadczy o tym, że nie jestem jednak taka zła i zepsuta ) a teraz znowu żyję w zawieszeniu, bo znowu ktoś cierpi przeze mnie a osoba na której mi zależy jest daleko i chyba jednak nie była warta całego cyrku. I tak naprawdę jestem i nie jestem sama, ciezka sprawa ogolnie :)
  2. patrixy

    DDA, niska samoocena.

    Wiem co czujesz. Ja mam tak samo! na zewnątrz niby wszystko jest w porządku a w środku ból, krzyk i wrzask. Jeden dzień jest dobry drugi straszny. Codziennie rano wstaje i się czegoś boję, nawet nie wiem czego. Studiuję 5 lat a jestem dopiero na 3 roku. Dwa razy powtarzałam 2 rok. Jakoś wtedy miałam jeszcze siłę na to wszystko ale teraz kiedy jestem niby na czystej pozycji zaczynam świrować. Boję się kolejnej porażki i tak naprawdę nie widzę w tym sensu. Też pochodzę z rodziny alkoholików. Mam manię zajmowania się kimś. Nigdy nie robiłam nic dla siebie, nawet nie umiem określić kim jestem. Nie wiem czego chce od życia i boję się, że dowiem się wtedy kiedy będzie za późno. Zawsze starałam się być ostrożna i dojść do czegoś a niestety po tych dwóch porażkach nie umiem się pozbierać i dalej walczyć. Zawsze obiecywałam sobie, że nie będę żyć jak moja rodzina. Czuję w środku pustkę. Dziś np byłam na zajęciach wśród ludzi z grupy i dwa razy prawie wybuchnęłam płaczem chociaż tak naprawdę nie wiem z jakiego powodu. Często jest też tak, że chciałabym móc się rozpłakać i wyrzucić to z siebie a nie mogę. Nieraz siedzę nad książką i prawie nie mogę oddychać, nie mogę się skupić a serce chce mi wypaść z klatki piersiowej. Zdecydowałam się w końcu na wizyte u lekarza i czekam na nią z niecierpliwością. Mam nadzieję, że mi pomoże bo mam już najczarniejsze myśli.
  3. patrixy

    Witajcie

    Cześć:) ja sama jestem tu nowa, ale wiążę duże nadzieje z byciem członkinią tego forum. Sama mam problem, z którym nie daje sobie rady więc Cię rozumiem i chętnie pogadam jeśli masz ochotę. A jeśli będę umiała chociaż troszeczkę Ci pomóc to będę bardzo szczęśliwa:)
  4. szczerze mówiąc ani jedno ani drugie:) narazie próbuję wygrzebać się z poprzedniego zwiąku, myślałam, że jest nadzieja na nowy lepszy ale chyba się przeliczyłam czekam na światło w tunelu albo jakiś wielki wybuch uczuć i emocji. Mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej :)
  5. Hej! ja byłam w podobnej sytuacji, przez jakiś czas. Miałam problem z siostra mojego byłego chłopaka. Była starsza ode mnie jakieś 7 lat. Nie wiem czy chodziło o to, że byłam dziewczyną jej młodszego brata czy o to, ze ona była sama i poprostu zazdrosciła. Zawsze patrzyła na mnie z góry, nigdy pierwsza nie nawiązywała rozmowy. Kiedy ja o coś pytałam ograniczała się do jednozdaniowej odpowiedzi. Na imprezie rodzinnej z okazji rocznicy ślubu ich rodziców totalnie zignorowała moją obecność nie mówiąc nawet zwykłego "cześć". Wszystko to bym jakoś przeżyła gdyby nie to, ze mój chłopak (były) często wybierał jej dobro a nie moje. Co ona powiedziała on zaraz leciał robił i nie ważne było, że ja na tym ucierpię. W każdym razie nie muszę się z nią już męczyc. A Tobie radzę nie przejmuj się tak swoją "szwagierka" jest szansa, że jej przejdzie. Może to jest taki syndrom średniego dziecka, które chce przyciagnąć uwagę wszystkich często złym zachowaniem
  6. Może nie jestem najlepszym autorytetem w udzielaniu rad szczególnie w tak ciężkiej sytuacji ale zgadzam się julii6000, bo powinieneś pomyśleć o sobie. Właśnie gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? W życiu nie można tylko dawać, trzeba czegoś chcieć dla siebie. Jestem przekonana, że problemy finansowe nie są przyczyną choroby Twojej żony, biorąc pod uwagę że chorowała też wcześniej. Naprawdę bardzo Ci współczuję, ale współczuję też jej bo nikt z nas nie wybiera sobie bycia chorym. Myślę też, że na pewno nie chciałaby Ciebie ranić. Jeśli masz jeszcze siłę to walcz o rodzinę i wasz świat, ale pamiętaj o sobie i musisz wiedzieć na pewno czy Twoja żona też chce walczyć. Na koniec chciałam dodać, że podziwiam Twoją siłę i chęć walki, po tym co przeczytałam stałeś się moim autorytetem:) Pozdrawiam gorąco :)
  7. patrixy

    Cześć!

    ja jestem:)
  8. patrixy

    Cześć!

    Cześć! Jestem Patrycja i mam 24 lata. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie udzielałam się na żadnym forum więc jest to dla mnie jak najbardziej nowe doświadczenie o sobie mogę napisać,że studiuję na 3 roku dość wymagającego kierunku studiów, pochodzę z średniej wielkości miasta w województwie kujawsko pomorskim. Jestem dość skomplikowaną osobą i może dlatego właśnie teraz to wszystko pisze, bo ostatnio naprawdę nie radzę sobie ze sobą i swoim światem. Szukam ludzi, którzy może mają podobne problemy do moich albo jakieś obiektywne spojrzenie i chęć pomocy mi w zrozumieniu samej siebie. Mianowicie problem polega na tym, że ostatnio nic nie ma sensu. Nie wiem co chce robić w życiu i co jest dla mnie dobre. Musze powiedzieć,że tak naprawdę nigdy nie byłam sama, co niestety nie oznacza, że mogłam liczyć na wsparcie. W swój pierwszy poważny związek weszłam mając 14 lat i byłam w nim przez kolejnych 8. W tym związku na początku byłam zabawką a gdy pojawiły się z biegiem lat problemy stałam się ostoja i podporą wszystkiego. Dawałam z siebie wiele, otrzymywałam dużo mniej. Po 8 latach związałam się z kimś innym i niestety historia się powtórzyła. Myślałam, że tym razem robię coś dla siebie ale wyszło zupełnie inaczej. Znowu popadłam w jakąś manię zajmowania się kimś, robiłam tak żeby być dla niego wszystkim. A teraz gdy próbuję odjeść on mi nie daje, ale ja wiem, ze nie chce z nim być. Pomimo tego, ze jest dobrym człowiekiem to nie mam ochoty znów być czyjąś matką. Prawda jest też taka, że odchodzę bo poczułam coś do kogoś innego. Niestety albo i stety ta osoba nie potrzebuje mojej opieki, co jest dla mnie jakąś dziwną nową sytuacją, z którą sobie średnio radzę. Czuję się niepotrzebna wręcz odrzucona. Niby wiem,ze teraz właśnie jest ten moment kiedy mogę dowiedzieć się czego tak naprawde chcę od życia, ale nie potrafię... nie wiem czego chcę. Na te studia też poszłam dlatego, bo chciał ktoś inny i powiedział mi, że bedę się nadawać. Ja uwierzyłam i poszłam. Na początku było wszystko dobrze a póżniej dwa razy powtarzałam rok. Teraz jak przebrnęłam przez niego i jestem na początku następnego na samą myśl, że znowu może mi nie wyjść popadam w histerię. Często siedzę nad ksiązka trzęsę się i płaczę bo nic innego nie jestem w stanie zrobić. Codziennie rano wstaję z uczuciem strachu. Kompletnie nic mi się nie chce, chyba od 3 dni nie byłam nigdzie na zewnątrz. Na zajęcia chodzę bo muszę i nie sprawia mi to żadnej przyjemności. Wsrod znajomych staram się zachowywać pozory i się uśmiecham, ale w srodku czuję ból i jeden wielki smutek. Chciałabym zacząć coś od nowa z daleka od tego wszystkiego, ale tak naprawde dalej nie wiem czy chcę to zrobić dla siebie czy znów dla kogoś (osoba, na której mi zależy mieszka za granicą). Mam dobrych rodziców, niestety tylko wtedy kiedy są osobno. Moja mama ma sama problemy ze sobą a tata poza problemami finansowymi i zajściem w ciążę nie uznaje, żadnych innych problemów. Może dlatego nie rozumie moich. Poza tym niestety jest to typ rodziców, którymi też trzeba było się zawsze opiekować. Może stad ta moja mania zajmowania się kimś. No i teraz stoję sama nad tym wszystkim i zastanawiam się gdzie tak naprawdę w moim całym życiu jestem ja? Tak w skrócie wygląda moja historia. Wiem, ze pewnie są większe problemy na świecie ale ten mój nie daje mi żyć
×