Skocz do zawartości
Nerwica.com

Matias89

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Matias89

  1. Matias89

    Mam dość...

    Witam. Nie mam już na nic siły, nie wiem co robić i postanowiłem wywalić z siebie wszystko tu na forum. Mam 21lat i mam już dość życia. Nie wiem od czego zacząć... Od zawsze miałem problemy z samym sobą, ale nikt tego nie widział albo nie chciał zauważyć. Wszystko zrzucano na to że jestem nieśmiałą, cichą, zamkniętą w sobie osobą. Jednak w głębi duszy wiem że nie jestem osobą nieśmiałą... Nie wiem jak to wytłumaczyć mam w sobie jakąś po prostu blokadę. Chciałbym coś powiedzieć ale nie mogę... Cały czas mam wrażenie że wystarczy rozbić szybę a wszystko nagle by się zmieniło, że potrzeba tak niewiele by to zrobić, ale nigdy się nie udaje... Mam 21lat i nie mam przyjaciół... Nie mam nikogo z kim mógłbym być szczery, nikogo z kim mógłbym porozmawiać o wszystkim. Rodzina? Niby wszystko ok, niby... Dziś wiem że nigdy nie byliśmy prawdziwą rodziną, wszystko było sztuczne. Z rodzicami nigdy nie rozmawiałem szczerze, w ogóle praktycznie rzadko ze sobą rozmawiamy. Obie siostry starsze o kilka lat więc nigdy też nie mieliśmy ze sobą dobrego kontaktu. Czuję się okropnie... 21lat zmarnowanego życia, 21lat bezwartościowego życia, najlepsze lata mojego życia właśnie przelatują mi przez palce, czas ucieka a ja tracę swój najlepszy okres. Studia? Długo się miotałem. Najpierw były studia na które nie chciałem iść, skończyło się po dwóch miesiącach ale być może byłoby inaczej gdybym... umiał nawiązać kontakt z innymi. Nie potrafiłem, stałem się odludkiem, nie potrafiłem odezwać się do innych, a inni nie mieli ochoty wyciągnąć do mnie ręki. Zrezygnowałem. Poprzedni rok nie robiłem nic. W tym roku podjąłem decyzję o studiach w innym mieście. Myślałem że to jest to. Z jednej strony kierunek na którym bardzo mi zależy, który mnie interesuje, z drugiej strony ucieczka z domu w którym już nie mogę wytrzymać. Nie mogę wytrzymać gdy widzę nawyki moich rodziców, gdy widzę jak ich każdy dzień jest taki sam jak poprzedni. Nie mogę wytrzymać gdy jestem w stanie przewidzieć co za chwilę zrobią czy powiedzą, mam tego dość. To miał być nowy start. Myślałem że w obcym mieście jakoś to wszystko samo się poukłada, tym bardziej że byłem pozytywnie nastawiony, sądziłem że najgorsze mam już za sobą, że teraz będzie już tylko lepiej. Niestety nie jest... Jest tylko gorzej. Mam dość fizycznie i psychicznie. Od roku męczą mnie problemy mięśniowe i ogólne zmęczenie, chodzę po lekarzach, ale to nie jest jeszcze wielki problem. Byłem w stanie żyć z tym cały rok, dałbym radę i teraz. Niestety nie wytrzymuję psychicznie na studiach... Miało być inaczej, miało być lepiej ale... to jest powtórka sprzed dwóch lat. Nie radzę sobie nie potrafię nawiązać kontaktu z ludzmi, jestem znowu z boku, jestem odludkiem, który nie może się z nikim porozumieć. Potworzyły się już grupy, a ja znowu jestem sam. Zresztą nie widzę wśród tych ludzi nikogo z kim móglbym nadawać na tych samych falach. Wiecie że na studiach nie da się być odludkiem, bo tu potrzeba mieć kontakt z ludzmi z grupy, ja go nie mam i nie sądzę bym go znalazł, po prostu nie jestem w stanie przekroczyć tej blokady siedzącej we mnie. Studia wydają się być ciekawe, ale ja nie dam rady... Na wykładach i ćwiczeniach nie potrafię się skupić, moja uwaga jest rozproszona, czuję się jak worek bokserski każdy może mi przywalić a ja nie oddam. Czasem chciałbym coś powiedzieć ale nie potrafię... Do tego bóle mięśni które znoszę coraz gorzej. Do tego ucieczka z domu się nie udała, cały czas dojeżdzam... Codziennie po ok.1,5h w jedną stronę. Wstaję o 6-7, w niektóre dni wracam 21:30... O akdaemik nawet nie złożyłem papierów, nie byłbym w stanie tam żyć, a wynajęcie mieszkania w tym momencie nie wchodziło w grę. Mam totalnie dość. Ktoś powie że narzekam, że to dopiero pierwszy tydzień, ale nie ja już nie mam siły, czuję że nie skończę tych studiów nie dam rady Nie wiem co robić? W mojej głowie jest cała masa myśli. Nie mam z kim o tym pogadać... Wiem że jeśli nie zrobię czegoś z sobą to może się to skończyć tragicznie... Nie ma co kryć że miałem już myśli samobójcze, nawiedzają mnie już od kilku lat. W ostatnich dniach znowu wróciły, ale nie mam tyle odwagi by to zrobić, tym bardziej że... ja chcę żyć. Zastanawiam się, może rzucić studia i iść się leczyć psychicznie? A jeśli się uda doprowadzić do normalności, spróbować znowu za rok? Po raz pierwszy w swoim życiu wczoraj przyznałem się sam przed sobą że mam problem z którym sobie nie radzę i wiem że jeśli czegoś z tym nie zrobię to moje życie albo będzie masakrą, albo skończy się już niedługo. Póki co mam w głowie kilka planów. Ciągnąć te studia, ale wiem że za parę tygodni z nich zrezygnuję, powiem o tym rodzicom, którzy zjadą mnie totalnie, niedadzą żyć, nie zrozumieją, każą iść do pracy a ja nie będę w stanie iść do pracy bo... nie dam rady, nie wytrzymam tego psychicznie, nie zniosę tego... Druga opcja to powiedzieć rodzicom prawdę, że sobie nie radzę z samym sobą, powiedzieć co planuję, iść się leczyć zrobić coś z tym, bo nie wyobrażam sobie żeby moje życiem miało tak dalej wyglądać. Trzecia opcja to rzucić studia i uciec z domu, nie wiem gdzie, nie wiem jak. Odciąć się od tego wszystkiego, zapomnieć, uciec. Czwarta opcja to... samobójstwo, ale nie mam tyle odwagi. Mam marzenia, mam plany, chciałbym je realizować. Chciałbym żyć pełnią życia, chciałbym by życie było zabawą. Chcę żyć normalnie.Chciałbym mieć przyjaciół z którymi będę mógł rozmwiać o wszystkim, chicałbym mieć kogoś bliskiego z kim założę rodzinę. Chcę potrafić odezwać się w tłumie, chcę potrafić normalnie rozmawiać. Chcę być normalny. Chcę, ale nie potrafię... Czuję że móglbym żyć normalnie, ale nie potrafię rozbić tej szyby, która odgradza mnie od świata. Mam już 21lat, czuję się staro, moje życie przelatuje między palcami, moje najlepsze lata uciekają, nie wiem co zrobić... Kolejny rok stracony? Dwa lata już straciłem... I co dalej? Tak jak teraz nie potrafię żyć, to prędzej lub pózniej skończy się tragicznie. Przepraszam że tak dużo napisałem, ale musiałem gdzies to wyrzucić, zresztą i tak czuję że nie napisałem wszystkiego...
×