Zacznę od początku... Jestem nowy na forum, jednak w tematyce psychologicznej dość kojarzę.
Jestem Adam mam lat 16... W skrócie opiszę co i jak się zaczęło.
Rozwód, lat 12, byłem wypłoszony na całego i załamany. Te emocje towarzyszyły mi przez następne 3 lata. Matka wdała się w toksyczny związek, byłem terroryzowany, wyzywany, czasem bity. Wiecznie żyłem w stresie.
Ciąg dalszy, lat 14/15 (miesiąc do 15). Ten facet dał nam miesiąc na wyprowadzkę, bo matka go kontrolowała. Wtedy byłem już kompletnie załamany i samotny. Zakochałem się w pewnej osobie, a ona mnie kompletnie odrzuciła.
Przeprowadzka, lat 15. Niewielkie mieszkanie, ledwie się zmieściliśmy, tu się zaczęła moja przygoda z dekstrometorfanem. Dzień wcześniej (przed przewozem rzeczy) chciałem pójść się zabić, wpierw kupiłem pewne tabletki - Acodin (450 mg paczka) - na odwagę. Łyknąłem wszystko, gorycz pamiętna. Już miałem iść na tory... ale nie mogłem wstać, przed moimi oczami w ciemnym pokoju sufit się walił, widziałem istoty, i słyszałem stroboskopowe odgłosy kłótni. Zakochałem się w tym - to dało mi taką obojętność... Cud. Byłem zdrowy! 5 dni - zero depresji, śmiech. Potem znów dół i znów DXM - mniejsza porcja 20 tbl. i tak co tydzień. Potem nagle przestałem - powiedziałem sobie koniec marnowania życia! Nagły przebłysk euforii i wgl. Po pól roku depresja wróciła... znów DXM, byliśmy niby razem, osoba rzuciła mną jak śmieciem dla kogoś innego. Niby to szczenięca miłość, ale ja to inaczej przeżyłem... nie chciałem po prostu chodzić, bo tak fajnie i w ogóle. Dla mnie to była ucieczka od siebie samego.
Jak sytuacja prezentuje się dziś. DXM odstawiony już 2 miesiące temu. Jednak czy brałem i czy byłem na fazie, czy też nie od 3 mies. męczyły mnie omamy, lęki, słyszałem różne rzeczy. Od tamtego czasu jest coraz gorzej. Ja nic nie biorę, zresztą nie wiem. Nie mam dziur w pamięci, ale jest ona osłabiona co do życia codziennego. Treści nauki zapamiętuję i jestem najlepszy w klasie. Jednak nie pamiętam co robiłem kilka dni temu, przesypiam, przesiaduję przy kompie, tak od miesiąca. Gdy idę do szkoły, w szkole, widzę różne rzeczy, czuję się "dziwnie", podobno zachowuję się dziwnie i jestem obojętny na wszystko. Wcześniej było to dla mnie zbawieniem w związku z nieszczęśliwą miłością, jednak teraz... przestaję funkcjonować. Boję się, czuję różne bóle, czasem sam nie wiem gdzie, ale mnie boli, widzę różne rzeczy i mam czasem wrażenie że mam oczy dookoła głowy. Na lekcjach, przerwie odłączam się od rzeczywistości i żyję w swoim świecie, czy zamknięte czy otwarte oczy, słyszę głos, z którym czasem prowadzę ciekawy dialog, widzę to czego pragnę i czuję wiele rzeczy.
Co się ze mną dzieje, dlaczego tak jest? Co mam robić?