Skocz do zawartości
Nerwica.com

Inler

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Inler

  1. Okropieństwo. Cały dzień chodzę jakiś struty, nieobecny. Ciągle chcę do niej, a ona mówi, że tak ciągle nie można (ma straszną rację), ale jak słyszę jej głos czy śmiech, gdy siedzi z innymi to strasznie mnie to boli, bo ja tylko jej zaczynam potem mówić o tym, że tak strasznie chcę spędzać z nią czas i przy mnie już się tak nie śmieje. Chociaż potem się śmiała i ja też, jednak pojechała do domu i znów mnie dopadło, strasznie. Nie wiem co to jest, ale psuje mnie. Taki pesymizm mnie naszedł. Nawet nie potrafię z nią normalnie porozmawiać nie mówiąc, że jestem okropny, beznadziejny, że ona na nic takiego nie zasłużyła. I potem jedzie gdzieś, do znajomych, chciała mnie zabrać, ale ja nie chcę, bo to będzie piekło, jak nie dla niej to dla mnie. Bo w ogóle nie będzie zwracać na mnie uwagę, tylko czerpać radość, a ja tak bardzo chcę i potrzebuję jej uwagi, do bólu. To z pewnością toksyczne.. ale ja tak strasznie potrzebuje osoby, której mogę zaufać, która daje mi spokój i ciepło. Już nawet szkolni znajomi mi mówią, że jestem inny, że się zmieniłem, ale ja nawet nie potrafię z nimi porozmawiać, nie potrafięsłuchać, denerwują mnie (nie przez to, co mówią o mojej ewolucji, ale ogólnie, jak rozmawiamy) To jest chorobliwe, to jest okropne. Dlaczego nie potrafię być normalny, akceptować ją, nie być tak zazdrosnym. Jak można cieszyć się chwilami, jak można tak po prostu zdrowo kochać? Tak bardzo chcę być z nią, ale moje paranoje mnie zabijają i to uczucie też, o ile już nie zabiły..
  2. Ale nie wierzę żebyś nie miał żadnych zainteresowań, czegoś w czym mógłbyś się spełniać, co nadawałoby sens życiu!
  3. Niemądry, nie bądź niemądry. Dlaczego nie chcesz poszukać jakiegoś celu, jakiejś pasji, jest tyle pięknych rzeczy, na których można się skupić, które nadają sens temu wszystkiemu. I nie mówię tutaj o partnerce, a o pasjach. Chociaż sam wiem jak to jest(rok temu czułem to samo), gdy chce się wyjść w tak piękny dzień z domu, a po protu nie ma z kim, usiąść, porozmawiać czy nawet podziwiać jesień. Ale postanowiłem zaryzykować albo zrobię z siebie totalnego głupka i frajera, albo będę szczęsliwy, zawsze tak podchodzę do tego typu spraw i udało mi się. I wczoraj mogłem pograbić liście z moją najpiękniejszą połówką. Fakt, może moje rady, rady 18sto latka nijak się mają, ale zaryzykować i wierzyć należy zawsze, w walce o lepsze jutro!
  4. O... tak bardzo chcę pracować nad tym, by tego nie było w moim związku. Słaby jestem w konsekwencji, motywacji i dążeniu do celów.
  5. Też próbuję to rozgryźć, jak się tego pozbyć. Są momenty kiedy jest lepiej, a są kiedy siedzę i tylko myślę, pożera to mnie, cały mój czas i czynności. A chciałbym tak po prostu żyć bez tych myślni, natręctw, tak spokojnie. Chociaż muszę powiedzieć, że bieganie pomaga i polecam. Nie jednorazowo, a długofalowo, bo jest to świetna sprawa, pasja.
  6. Znów po spokojnym poranku, bieganiu z mamą.. chwytają mnie głupie myśli, czy ja naprawdę Kocham swoją dziewczynę(bieganie z mamą nie ma tu nic do rzeczy..), skoro nie jest między nami tak, jak było. Dalej spędzamy świetny czas, a ja zachowuję się bardziej obojętnie, nie potrafię czerpać szczęścia z małych rzeczy. Nie chcę tego czuć, chcę mieć spokojnie w głowie, wiedzieć, żę chcę być z nią, a nie ciągle o tym myśleć! Ale nie potrafię...
  7. Witajcie. Coraz częściej są sytuacje, w których nie mam kontroli nad sobą, nie potrafię się określić, nie wiem co mi jest. Zacznę od początku. Zawsze byłem jakiś nadpobudliwy. Teraz już sam to widzę. Zawsze siedząc muszę coś gryźć, czymś się bawić, stukać nogami. Jak rozmawiam z ludźmi to też nie potrafię się skupić, chodzę wszędzie, dotykam różnych przedmiotów. Jestem bardzo gadatliwy, a czasami już gadam takie śmieci, że jakbym sam słyszał siebie, to chyba dałbym sobie w twarz.. Również pocę się. Szczególnie stopy i dłonie. Ostatnio, od jakiś dwóch tygodni, boli mnie głowa - codziennie. Niezbyt silnie, ale boli - nigdy wcześniej nie bolała. Raz już nawet tak jakby co najmniej jakaś haubica wystrzeliwała w głowie.. Poznałem dziewczynę, zbliżyliśmy się do siebie. Nagle moje uczucie zauroczenia minęło. Ona mnie strasznie pokochała. Ja coraz częściej miewałem myśli-pytania 'czy ja ją kocham?', ' co to znaczy?', 'jak się objawia?'. Jest to moja pierwsza, poważna dziewczyna, jesteśmy razem pół roku. Teraz te myśli ustały, ale boję się, że jestem obojętny. Jak pomyślę coś np., że nie jesteśmy razem czy coś to jakoś nic mnie to nie rusza.. Ale dosyć często tęsknię za nią. Spowodowane to mogło być moim błędnym myśleniem o uczuciu miłości. Bo myślałem, że gdy się kocha kogoś, to każdy pocałunek, spojrzenie tej osoby wyzwala we mnie jakieś przeróżne, dziwne rzeczy, jak przy zakochaniu. Wszyscy wokół wybili mi to z głowy. Teraz szczęście nie jest już takie, jak było przedtem. Chociaż widzę nawrót jakiś moich takich, nazywam to paranojami. Otóż chodzimy razem do klasy - chcę być zawsze z nią, spoglądać na nią, każdą przerwę, po lekcjach, najdłużej jak się da. Ja wiem, że nie jest to normalne, wiem i rozumiem to, ale jak nie ma jej obok to nie mogę się pogodzić z tym, że rozmawia z koleżankami czy coś. Wtedy zawsze staję się jakiś taki zadumany, chodzę sam zamyślony, taki nieswój jestem, a mam przecież kolegów i to niemało. Również mam takie napływy negatywnych myśli czy emocji. Zawsze dużo analizuje i zdarzeń, faktów, uczuć, staram się przewidzieć jakieś niestworzone rzeczy. Czasami mam jakieś dziwne myśli o wypadku jej, rodziców, kolegów, swoim. Ale głownie zakładam 'jakbym się wtedy zachował'. Mam też takie napływy, kiedy żalę się. Strasznie się żalę, mówiąc, że jestem najgorszy, nic nie potrafię, robię tylko wrażenie kolesia 'kim to ja nie jestem, co nie potrafię', a tak naprawdę jestem nikim. Brakuje mi trochę motywacji, tylko bym narzekał, jak to nie szanuję ludzi, gardzę nimi, jestem egoistą, chętnie wszystkim udowadniałbym swoją rację i swoją wyższość. Nawet odnośnie mojej dziewczyny. Też jak jest jakiś spór, to staram się udowodnić jej, że to ja mam rację. Chciałbym by ludzie mnie wielbili, mówili o mnie. Znaczy nie chciałbym, ale tak jakoś myślę i działam. I nie wiem co mam zrobić. Zamiast czerpać radość z tych małych gestów, chwil to ja tylko analizuję i szukam sobie problemów na siłę. Chodzę smutny, zatroskany, bo jak nie jestem obrażony (zwykle o byle co) z Dziewczyną, kumplami, to sam sobie wynajduję jaki to ja nie jestem beznadziejny, jak ja nie szanuję ludzi, jak mi życie mija przez palce. A mam pasje. Piszę o piłce nożnej na pewnym wortalu, staram się biegać, czytać, słuchać ambitnej muzyki. Ale zawsze jakoś przychodzę do domu, siadam przed tym komputerem i na siłę klikam, klikam, bo chęć do wszystkiego utraciłem. Nie wiem, boję się, że mogę mieć nerwicę albo jakąś poważniejszą nawet chorobę z zaburzeniami osobowości czy nerwicę natręctw. Jednak nie chcę iść do lekarza, psychologa czy psychoterapeuty, bo strasznie szkoda mi pieniędzy na takie akcje. Boję się, że powoli tracę kontrolę nad sobą i swoim życiem. Nie chcę się obudzić tak za 10 czy 15 lat, a robić na razie tylko to, co łatwe i wygodne, bo wiem, że tracę szansę, potencjał.. tylko nie mogę się wziąć w garść, ogarnąć.. Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie i ewentualne odpowiedzi.
  8. Te moje myślenie to jakieś zaburzenie? Podejrzewałem nerwicę natręctw, również może jakieś lękowe coś... Jeszcze niepokoi mnie jedna rzecz, mianowicie wydaje mi się, że przez to wszystko w ogóle straciłem jakieś poczucie namiętności. Tzn. Wiem, że wcześniej będąc przy niej miałem takie momenty, że cały płonąłem, szalałem z namiętności. Teraz już jest to zdecydowanie mniejsze, ale nawet nie odczuwam żadnych potrzeb, ani myśli kiedy jestem sam, nie obok niej.
  9. Witajcie. Jest to mój pierwszy post. Sprawa jest dosyć kiepska. Mam 18 lat, z Dziewczyną jestem od pół roku. Na początku byłem bardzo, bardzo zakochany. Wręcz uzależniłem się od niej, nawet napisałem jej książkę. Było i jest mi z nią bardzo dobrze. Oczywiście zdarzały się małe kłótnie, nieporozumienia, ale zawsze kończyło się to rozmową i wszystko wracało do normy. Oboje jesteśmy szczęśliwi, Ona bardzo mnie kocha. Problem ze mną jest taki, że bardzo dużo myślę i analizuję, bardzo dużo wkręcam sobie różnych rzeczy. Mam problem z uwierzeniem, nie do końca wierze w te piękne wszystkie rzeczy. Kiedyś przeraźliwie bałem się, że zostanę sam, że ona mnie opuści. Wiedziałem, że mam obsesje na jej punkcie. Całe moje życie sprowadzało się do niej. Powiedziałem jej o tym, działaliśmy by tak nie było. Troszkę zmieniłem swoje myślenie, teraz już lepiej to wygląda. Ale od jakiegoś momentu niedawnego cały czas mam jedną, głupią i bardzo męczącą myśl : "Czy ja ją kocham?". Caly czas o tym myślę i bardzo mnie to męczy. Problemu upatruję w kilku sprawach. Albo moje bardzo dziwne, nawet i paranoiczne. lękowe myślenie. Albo po prostu minął czas zakochania, ale ja baardzo chcę z nią być, snuliśmy plany na przyszłość, wspólne studia itp., daje mi bardzo dużo szczęścia i nie boję się powiedzieć, że te pół roku, to był najlepszy czas w całym moim życiu. Dodatkowo powiem, że mam pewne problemy z odpowiedziami na takie pytania wewnątrz siebie: co to jest miłość? Czy ja teraz Kocham czy nie?" i różne takie pytania, nawet niezwiązane z miłością. Wiem, ze od tego samego czasu też trochę się zmieniło, jakoś inaczej na nią patrzę. Dalej dla mnie jest synonimem wspaniałości i piękna. Dalej jest cudowna. Bardzo, bardzo nie chciałbym kończyć tego związku, a po prostu jakoś uporać się z tymi myślami. Uważam, że nasz związek wszedł w inną sferę. Teraz mamy mniej czasu dla siebie, już to wszystko nie jest takie szalone, tylko stateczne i spokojne, jednak ciągle mnie dręczy to pytanie. Ja wiem, ze takie rzeczy powinno się czuć.. ale jak? (pytanie retoryczne) Na boku nikogo nie mam, żadne inne dziewczyny mnie naprawdę nie interesują, bo wiem, że ta obecna jest najwspanialsza i najpiękniejsza. O tym wszystkim jej powiedziałem, to był bardzo ciężki czas, bardzo dużo płaczu z obu stron, rzeczy nielogicznych. Ciągniemy to dalej. Wczoraj spędziliśmy bardzo piekny dzień. Te myśli ustały, nawet pojawiło się trochę tego, co już przeszło. A ja baaardzo chcę z Nią być dalej, bez tych myśli! Dziękuję za ewentualne przeczytanie i odpowiedzi.
×