Chyba jeszcze na to wszystko za duzo pije... , zawsze w sobote.... jak tu weszlam jeszcze nie czytajac wszystkiego, to myslalam , ze jest ok... mam tylko dwie denerwujace sprawy... loty samolotem i lek, przed kazdym "katarem", tzn, przy kazdej nawet banalnej chorobie przed diagnoza boje sie, ze to pewnie rak..., albo cos napewno strasznego. Po wizycie jest ok....... pozniej nowy "katar" i od nowa..., ale reszta mojego zycia wydaje mi sie ok.... kocham sporty wodne, kocham zycie ludzi, pyszne jedzenie. imprezy do rana.... I w mojej glowie jest teraz :nie wiem, nie wiem, nie wiem..... Moim w sumie najnowszym lękiem jest to,ze jak zajde w ciaze to nie dam rady..... tzn...jak mozna przez 9 miesiecy nic nie robic.... z mojego dotychczasowego zycia.... wkrecilam sobie , ze moze jestem alkoholikczka bo :pije w sobote...;natomast nigdy sama , nigdy kiedy mam dola, albo np. z nerwow... poprostu , w sobote. I co jak bedzie dzidzia w brzuszku ,co z ta sobota, dam rade? Pewnie nie. No jasne po co optymizm? Psychitra mi zalecil mase lekow, a wiecej napisalam Wam niz powiedzialam jemu... Mialam jeden skok cisnienia pare miesiecy temu i to wszystko, ale to moglo wynikac z tego, ze byly ciezkie dni... zaprzyjazniony lekarz nastraszyl mnie ,ze pewnie "padne", wiec nie musze Wam mowic co dzialo sie ze mna po telefonie do niego... Taki przyjacielski "lekarz"... Badania ,ktore zrobilam byly w sumie "konskie".... w sumie dletego ,ze moje serce podczas badan walilo jak po maratonie, ale teraz od paru miesiecy jest super, spotkalam super pania doktor-kardiolog.....i mysle,ze 90% sukcesu jest poprzez rozmowe z nia.... i mysle , ze moze mam normalne przypadlosci.....tzn..kazdy sie czegos boi... i tylko dlatego, ze boje sie"rejsow" samolotem , mam brac przez pol roku lekarstawa...., a to , ze komus skoczylo jednorazowo cisnienie pare miesiecy temu... to nie swiadczy o odrazu o chorobie.. Bardziej potrzebuje rozmowy niz wypisania leku po 20 min. rozmowie....