Witam serdecznie, jestem "tu nowa" , Dwa lata temu w markecie poczulam silny naplyw ciepla w okolicy zoladka a pozniej jakies dziwny lek, ucieklam szybko do domu i nie wynurzalam sie z niego prawie dwa miesiace, przeszlo samo. W sierpniu tego roku rowniez w markecie dopadly mnie te same objawy, poszlam do lekarza.Zrobili mi wszystkie mozliwe badania - wyniki mialam rewelacyjne, a czulam sie koszmarnie... zmeczenie, sennosc, ciezka glowa , scisk zoladka, napiecie miesni, zawroty, mdlosci, mrowienie, ogolne oslabniecie, tiki nerwowe.Chwilami bylam bliska lez, najprostsze czynnosci sprawialy mi klopot i udreke,a o wyjsciu z domu nawet nie moglam myslec. Walczylam z nerwica sama- myslalam ze mi sie uda jak kiedys, ale niestety nie udalo sie.Poszlam do psychiatry, dostalam odpowiednie leki i w przeciagu dwoch tygodni nastapila znaczna poprawa, teraz ciesze sie zyciem, chodze sama na zakupy , spaceruje, dom lsni , coreczka zadowolona, a maz dumny ze mnie.Dzisiaj pojechalam sobie sama odwiedzic rodzicow i czulam sie rewelacyjnie zero lekow , zero mdlosci itp.Poza lekami uzdrowil mnie moj maz jego ciepliwosc dobroc i opiekunczosc oraz wyrozumialosc daly mi pewnosc siebie i sily.Pozdrawiam wszystkie "nerwuski" zyczac duzo optymizmu:))Buziaczki kochani:)