Ka_Po - trudna sytuacja - dobrze że bieżesz to pod uwage tj "rozkminy" Tak z grubej rury to różnie może być: może sie wydawać, interpretacja może być "specyficzna" itp także raczej lepiej nie podejmować decyzji za szybko.Ja robie rekonesans w takich wypadkach: Zastanawiam sie w jakiej jestem sytuacji ( jakie mam leki jak sie czuje ) staram sie popatrzeć na siebie i sytuacje z boku a potem pytam wprost kogoś o co mu chodziło po 2 razy;) albo pytam o tą sytuacje itp. Jest to związane ze średnio stopniem zaufania nie tyle sobie co zaufania temu co sie widzi czy odbiera.
Mojej problemy zaczęły się pewnie w szkole średniej, ale traktowałam to jak coś "normalnego" natchnienie, wene coś za czym mam "iść". I tak można zaryzykować stwierdzenie że pośrednio pchało mnie to do szeregu działań, zdobywania wiedzy, gry na instrumencie, udzielania sie na wszyskich możliwych polach.W klasie maturalnej depresja i pierwsza wizyta u lekarza. I poza okresami brania leków ciągłe poczucie że trzeba sobie samemu poradzić czyli "leków tylko tyle ile trzeba" i tak różnie sie czując - lądując u lekarza w stanach depresji przez szereg lat grałam, kończłam 2 stopień, byłam w Kandadzie za zarobione pieniądze następnie prowadziłam knajpe, robiłam szereg rzeczy naraz, nie wyrabiając często na "finiszach".c.d.n
[Dodane po edycji:]
Cały czas będąc w "innym świecie" tak naprawde. Dostałam sie na AM i wtedy zwróciłam sie do lekarza bo czułam że trace kontakt z rzeczywistością całkowicie. To był zwierzęcy strach przed utratą i tak wątpliwej kontroli.Z resztą namawiano mnie do wizyty u lakarza od dłuższego czasu. I tak lekarz powiedział że nie odpowiada za moje zdrowie i życie jeśli nie godze sie na oddział zamknięty, kazał mi podpisać takie zobowiązanie, to było dla mnie straszne.Wzięłam leki ( na szczęście ) i zaczęłam studiować tym razem było dużo ciężej niż wcześniej ale spotkałam na swojej drodze wielu życzliwych ludzi, pomimo walki było coraz gorzej tak jakby po latach nie leczona wystarczająco choroba zbierała swoje żniwo.Nie miałam pieniędzy żeby płacić za szkołe dalej, czułam sie źle, z resztą to dłuższa historia bo mnie tam wystawiono w gruncie rzeczy.Zamknęłam sie w domu. Po pewnym czasie było mi tak trudno wytrzymać że wiedziałam że musze być pod opieką - poszłam na oddział dzienny.Stamtąd po miesiącach zwątpienia, dzięki znajmością stamtąd, ludziom, otoczeniu, rozpoczął się poowolny proces "nauki" tj od podstawowych czynności, dochodzenie do stanu w którym nie modlisz sie żeby wytrzymać każdy następny dzień, ale jesteś spokojny. Tyle na razie.Pozdrawiam