
red.avocado
Użytkownik-
Postów
18 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez red.avocado
-
..jestem Borderem zdiagnozowanym 3 miesiące temu i wciąż mnie zadziwia jak podobne są nasze schematy myślenia. U mnie w związku tak: jest dobrze - jest nudno - zaczepiam, prowokuję - czekam na reakcję - brak reakcji -manipulacja, histeria, teatrzyk - "nie kocham Cię, odchodzę (zatrzymaj mnie)" - samookaleczenia, szopka, płacz - tulki, przepraszania, wyjaśnienia - obietnice poprawy, wyznania miłości - jest dobrze -jest nudno .... itd
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
red.avocado odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Zauważyłam, że często jest tak, że osoby, które biorą leki SSRI mówią a) ten lek mnie całkowicie "odemocjonalnił" (prawda że ładne słowo? )! Nie umiem się niczym cieszyć, nic mnie nie zachwyca, nic mi się nie chce... b) Mam wrażenie, że ten lek pomagał mi na początku, teraz nie czuję jego działania tylko mnie tłumi -nic więcej. Lek nie jest cudownym panaceum na wszystkie nasze problemy życiowe! Tak to prawda, że na początku działał bardziej, bo to z jakiego poziomu startowałam (i Wy pewnie też) było piekłem piekła więc różnica była bardziej zauważalna. No i trzeba sobie radzić z życiem na codzień. Pewnie większość z nas ma ograniczone kontakty ze światem, problemy w pracy, w rodzinie... TO JEST NORMALNE. Każdy ma takie problemy, a my zaburzeni bardziej bierzemy wszytko do siebie. Przyponijcie sobie jak wyglądało Wasze życie przed SSRI i sami oceńcie robiąc w głowie liste zysków i strat. Ja zacznę. Przez SSRI starciłam motywację do działania,bo jestem osobą emocjonalną i to co przynosiło mi radość i satysfakcję teraz jest obojętne z powodu braku odczówania tak intensywnego jak kiedyś i to jest MINUS, ale... Dzięki SSRI straciłam też chęci do samookalecznia się przy kłótni o to kto robi kolację i wypłakiwania sobie oczu całymi nocami, bo mam bardziej chłodne podejście. Co prawda trzeba się zmuszać do wielu spraw, ale to nie problem w porównaniu do tego co było przed... PLUS ? A tak w ogóle to w mackach BPD jestem wciąż, no... -
Dzień dobry. Nie będę się rozpisywać ze swoją historią, bo jest pewnie niewiele inna od tego typu historii . Na ogól siędzę na tym forum (rzadko bo rzadko) na nerwicy lękowej, ale nerwica okazała się tylko elementem, małym puzzlem całości gdyż to co mnie buduje to Borderline. Cudownie... Problem jest taki, że jestem w związku z facetem, który nie mam pojęcia jak postępować w borderami i nie mam pretensji bo niby czemu miałby to wiedzieć ale pretensje mam, że jest taki nieogarnięty, że nie poszuka nawet tylko mnie prosi bym mu znalazła. Lol. Przeszukałam neta i są rzeczywiście fora dla partnerów osób z BPD -co już jest zapisane w moim kompie, nawet te w których główną radą jest "Spier... od bordera póki czas. zniszczy Ci życie." A niech czyta -wybór ma ...ale może ktoś z szanownej społeczności na tym forum ma jakieś linki do stron bądź książek gdzie może dowiedzieć się nieco więcej niż przeczytać radę na "S" Będę wdzięczna. Pozdrawiam :* :) [Dodane po edycji:] Dziękuję ślicznie -chyba nie uniosę
-
Dobry wieczór! 30 minut temu mój chłopak wyszedł na próbę zespołu swego a ja chcąc włączyć muzykę odwróciłam głowe od kompa a tam na podłodze dość duży, lekko włochaty, brązowy pająk :) ...na wyciągnięcie ręki. 25 minut myśałam czym go uśmiercić -żeby raz walnąć i skutecznie bo jak nie dam rady i mi zwieje to w skarpetkach na dwór wybiegnę! Uśmierciłam! Teraz siedzę w starchu, że więcej mam takich "cudeniek" w domu i w szytsko mnie gila, bo mam wrażenie że łazi coś po mnie. Jeśli ktoś z Was nie ma planów na wieczór bardzo proszę o przyjście do mnie i podrapanie mnie po plecach. Dziękuję. (...chiałam się podzielić)
-
...może już było? Przychodzi facet do właściciela cyrku i mówi: -Panie, mam tak zajebisty program dla pana, że głowa boli! Właściciel cyrku obużony: -Co pan mi tu przychodzisz pierdoły opowiadać? Ja mam najlepszy cyrk w kraju! Nic lepszego mi pan nie opowiesz! -Co panu szkodzi wysłuchać? Gwarantuje, że numer jest popisowy, zajebisty,, niepowtarzalny... -dobra, dobra... mów pan! Gościu cały podniecony opowiada: -A więc... Proszę sobie wyobrazić cyrk... cały na biało, białe ławeczki na ławeczkach publiczność, biała scena, pod sufitem białe balony... trzech clownów całych na biało żągluje bialymi piłeczkami... Wchodzą białe tygrysy, białe lwy, białe konie na nich tancerki całe na biało z białymi kuszami strzelają białymi strzałami w białe balony pod sufitem... Z balonów wypada gówno! Wszyscy w gównie! Cyrk w gównie, publiczność w gównie, clowni w gównie, zwierzęta w gównie, tancerki w gównie... ...i wtedy wychodzę ja! ...cały na biało! [Dodane po edycji:] ...no i mi się przypomniały jeszcze: Siedzi staruszka w tramwaju a koło niej dwunastoletni harcerz stoi. Starsza pani nagle kaszlnęła. -na zdrowie -mówi młody. -dziękuję chłopcze ale ja tylko kaszlnęłam -nie kichnęłam -dla mnie to babcia mogła się nawet chu.em zadławić, harcerz musi być kulturalny. Przy obiedzie: Żona oblała się zupą i wycierając plamę z bluzki mówi: -cholera! wyglądam jak świnia. Mąż na to: -noooo i jeszcze się zupą oblałaś...
-
... a tak szczerze powiedz... Co wolałeś przeczytać w tych odpowiedziach? Serio szukasz rad jak wyjść do ludzi? Czy raczej pomaga świadomość, że inni też nie chętnie wychodzą ze swojej skorupki? Poważnie, bo ja bym wolała to drugie. Tak jakoś mam, że wolę jak się świat do mnie przystosowuje -nie odwrotnie Ciekawe dlaczego? Pozdrawiam
-
Ha! To jest nas więcej Śnieżko* ...no bo powiedzcie sami, że taki stereotyp się przyjął, że trzeba być uśmiechniętym i do ludzi zawsze hej ho... Bo jak nie to alien od razu, dziwak, fobia społeczna... a czym tu się zachwycać jeśli chodzi o innych? Są jednostki zajebiste, ideały mają, wnoszą w nasze życie... Reszta? Dziękuję bardzo, mam wybór to wybieram mniej a "lepszej jakości" ludziska (tak brzydko, przedmiotowo, przepraszam). A tu ponoć trzeba być, żyć, uśmiechać się do dzieci :) takie to ludzkie posypywać się cukrem na siłę Dziękuję, postoję
-
No właśnie nie można tylko trzeba! Jak chcesz wyleczyć się z nerwicy walcząc ze swoją naturą? Wierz mi, że ja też nie chętnie przebywam z ludźmi. Przedostanie się z punktu a do punktu b wymaga ode mnie mp3 na uszach i wzroku wlepionego w książkę... Imprezy, "luźne pogaduchy o niczym" mnie nie interesuja -akceptuję to, bo taki mam charakter, ale to nie znaczy, że to jest powodem newricy. Z chorobą walczę co dzień, z absurdalnymi lękami i chęcią stania się kimś kim nie jestem. Zresztą nikt mi nigdy nie kazał leczyć się "wyjściem do ludzi" w sensie, że zdobywaniem przyjaciół na siłę, prowokowaniem rozmów. Nikt też nie obiecał, że po terapi i wyjściu z choroby zmienię się w elfa szczęśliwości i będę rozrzucać różówe kwiaty po ulicach śpiewając piosenki fasolek i całe szczęście ... :) Zostanę taka jaka jestem tylko nauczę się panować nad strachem który przychodzi z nikąt, bo pokazałam mu że może ... To wymaga czasu. Nic na siłę. Pozdrawiam
-
Ha! ... banalnie Ci powiem, że miałam podobnie jak walczyłam 5 lat temu z nerwicą -bez leków! Wszystko sama musialam pokonać -stach, ataki, opanować dziwne sytuacje i myśli. Najlepiej pomógł mi moment rezygnacji wbrew pozorom. Z atakami miałam tak, że jak czułam że się zbliża, na przykład w sklepie to zostawiałam koszyk i ucciekałam, bo bałam się że zaraz zemdleję. Później maiałam coś na zasadzie " o nie! znów atak kurw...? Jestem już prawie przy kasie! chu..! Stoję zemdleję to mnie zamiotą" -i przechodziło! I tak miałam z ludźmi. Często podchodzili w szkole, zadawali pytania a ja czułam się jak w kloszu -nie słyszałam i nie rozumiałam co chcą ode mnie. Im częściej podchodzili tym większy miałam strach i bardziej kretyńsko reagowałam. Aż zrezygnowałam z "maski" zaczełam dbać tylko o siebie. Ktoś podchodził a ja pytałam: -Jesteś pewny, że chcesz do mnie mówić? Miałam w nosie co o mnie pomyślą. Jest mi dobrze samej czytać książki pod ścianą, ludzie widzą że nie szuakm kontaktu więc sami podchodzą. oni podchodzą onie ryzykują... Tyle Ci mogę powiedzieć -swoją skróconą historię. Może wyłuskasz coś dla siebie. ...bo raczej ciężko komuś radzić jak się nie zna ... Pozdrawiam
-
domownicy i ich (nie) typowe cechy charakteru
red.avocado odpowiedział(a) na red.avocado temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Spoko Może to i fobia społeczna ... Wiesz tylko mnie własnie Ci ludzie najbliżej dobijają... ...i to właśnie mam na myśli... jak mieszkałam z dziadkami mymi (bo tak się wychowywałam) to musiałam kłaść się spać o 22:00 -bo tak i koniec (zaje... argument). To w sumie jest normalne chyba, że rodzice, dziadkowie wykańczają, bo mają swoje zasady i tego chcą się trzymać. Mnie dobijają szczegóły i właśnie Ci wszyscy żartujacy ciągle uśmiechnięci ludzie... Kto powiedział, że stan wiecznego suszenia zębów jest naturalny i przyjemny? A może tak skupic się na chwilę i o książce, filmie porozmawiać a nie tylko uha hiha z byle gó*wna? Prawda? Pozdrawiam :* -
domownicy i ich (nie) typowe cechy charakteru
red.avocado opublikował(a) temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Mam pytanie w związku z osobami Was otaczającymi... Jak często wkurzają Was domownicy? A pytanie moje wynika z tego, że... Z racji nerwicy lubię mieć w domu spokój! Lubie wstać, włączyć cichą muzykę, pić powoli herbatę, rozkoszować się spokojem (bo nie często mi się zdarza być spokojną). Dodam, że w pracy wiszę non stop na telefonie więc mam dość pogaduszkeek). Mój chłopak natomiast jest typem nadpobudliwym. Nie dość, że wiecznie się rusza, śpiewa, gra na gitarze, gada (ciągle gada -długo z dygresjami po ósme dno sprawy) mama wrażenie że jest wszędzie! Ciągle żartuje... a mi nie chce się uśmiechać. Chcę spokoju'!!! Jestem już tak na niego wyczulona, że wkurza mnie nawet sposób w jaki pije sok z kartonu (z drugiego końca domu go słyszę). Z opisu wynika, że skarżę się na człowieka pełnego życia... I może tak jest! Dlatego piszę o tym właśnie, bo nie wiem już czy mi odbija do reszty i muszę sama w szałasie zamieszkać czy Wy może też reagujecie w ten sposób osoby zbyt pełne energi... a może inne cechy w domownikach doprowadzają Was do szału? -
Zmiennosć nastrojów, dostosowywanie sie do ludzi.
red.avocado odpowiedział(a) na arturk temat w Nerwica lękowa
Fajnie, że piszesz... :) Nie wydaje mi się żeby to były zaburzenia, raczej cechy osobowości... To jest normalne, że przejmujesz cechy ludzi z którymi przebywasz -dostosowujesz się. Oni też mniej lub bardziej przejmuja cechy od Ciebie. Możesz tego nie zauważać. No a co do robienia kilku rzeczy na raz... hmmm... to też wydaje mi się znajome. Kiedy postanowię sobie posprzatać pokój lecz nie mam wystarczająco dużo czasu by zrobic to idealnie nie sprzątam wcale... Albo wymyślę sobie tyle zajęć, że w końcu nie mam ochoty podjąć się żadnego... Nie doszukuj się w sobie zaburzeń Pozdrawiam -
no tak! Bo przyjęło się, że trzeba tryskać energią i zajebistością by wnosić w społeczeństwo... Mam podobnie jak Ty więc się nie pzrejmuj
-
Jeżowzierz co to znaczy że wyglądasz smętnie? :)
-
A moja samotność wynika z mojej naiwności. Są to przykłady małych sytuacji, w których wierzę ludziom, że wiedzą o co chodzi, wierzę w ich pokłady wyrozumiałości... Tak mam z facetem moim. On się stara być ponad własne siłym, ja opieram głowę na jego ramieniu w spokoju, wierzę, że jestem bezpieczna, a on zrywa się i ucieka na drugi koniec świata... -czyli często dość "wyrzyguje" mi, że ma dość moich humorów, wiecznie posepnej miny itd... a ja zdążę się już na ogół przyzwyczaić do tego że jest i mnie rozumie i po każdej takiej akcji czuję się samotna ...i obiecuję sobie, że dam radę sama pokonać cały świat...
-
Atak paniki... Radzę to samo co poprzednie ludki :) około pięć lat temu chorowałam na nerwicę dużo bardziej niż teraz. Podobnie jak Ty dostałam ataku i nie miałam pojęcia o co chodzi, co wzbudzało we mnie jeszcze większą panikę. Ataki zdarzały się średnio 5 razy dziennie, trafiłam do kiepskiego psychiatry, który... a właściwie "która", bo była to kobieta... stwierdziała, że młodym osobą nie podaje się leków...yhyyy... no więc walczyłam na własną rękę i tak się wkręcałam w nerwicę natręctw przy okazji... w dniu którym nerwica przejawiała się słabiej myślałam "co takiego dziś zrobiłam że jest lepiej?" i na drugi dzień powtarzałam schemat. Doszło do tego że jak nie uczesałam włosów o 8:10 rano to nie wychodziłam z domu, na przykład :) Jedyne co dobrego wyniosłam z "samoleczenia" to kontrola nad atakami sposobem oszukiwania się... Zawsze gdy czułam, że zaczynam "świrować" i czułam niepokuj starałam się przekierowac myśli na coś miłego wręcz wkręcałam sobie euforię... Tzn. mój mózg myśli "o boże, zbliża się atak. co robić? nie mam gdzie uciekać? ajak upadnę i umrę?" i tak dalej... a ja przekierowuję ten stan rozedrgania na coś w rodzaju "łooooo ajk ślicznie świeci słonko, ale ładny sklep, zaraz będę w domu i zrobię sobie herbaty, łłłiiiiii " wiem, jak to brzmi... spoko, ale pomagało w każdym razie zajęło mi 2 lata żeby się w miarę ogarnąć. Teraz nerwica wróciła a mi już pomaga tylko upic się do nieprzytomności... Wniosek? Znajdź dobrego lekarza i spróbuj zawalczyć o siebie. Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia :* :) [Dodane po edycji:] sorry, net mi muli coś i dwa razy wkleiłam ...
-
A więc... Jesienią zeszłego roku miałam wielki powrót nerwicy lękowej z gratisową depresją (żyłam wtedy w związku z alkoholikiem, ale to zbędna informacja w sumie ) nie obeszło sie bez leków -nie wstawałam z łóżka, mycie zębów planowałam z piecio godzinnym wyprzedzeniem, nie było mowy o wyjściu z domu... Zero snu, odpalałam papierosa od papierosa. Po prostu jeden wielki depresyjno-nerwicowy koszmar. Dlatego zdecydowałam sie na leczenie. Miła pani psychiatra przepisała mi Citabax a na sen Ketrel. Niby sie poprawiło, ale... (skutki uboczne pod postacią pobudzenia i braku łaknienia nie przeszkadzały mi w ogóle) Stałam się warzywem! Wycofałam się calkowicie z życia. Przestałam interesować się ludźmi dookoła mnie, kontakty z przyjaciółmi sprawiały mi problem -kompletnie nie rozumiałam ich emocji. Sama czułam się jakbym stała z boku życia. Nie rozumiałam żartów, aluzji -niczego co wiązało się ze sferą delikatnych połączeń międzyludzkich. Przestałam pisać (piszę prozą krótkie opowieści). Często nie mnogłam się wysłowić, zapominałam prostych nazw rzeczy. Obłęd. Czułam, że uspiłam swoją lepszą część. Zrezygnowałam z leków. Teraz nerwica wraca zaczynaja się znów ataki... Próbuje cały czas zwalczyć ją, zagłuszyć... Papierosy ograniczam bo mnie telepie od nich, kawy staram sie nie pić, alkoholu... i nic. Nie wiem co robić! Teraz się męczę, bo dochodzą natręctwa mysli i zastanawiam się nad powrotem do leków, ale gdy przypomne sobie całą ta jałowość związaną "cudowną tabletką" ma wrażenie, że wybieram między życiem kiepskim a kiepskim. Czy ktoś z Was moi drodzy ma lub miał podobnie? Proszę napiszcie o Waszych doswiadczeniach w związku z lekami może rzuci mi to jakieś światło i podejmę właściwą decyzję. Pozdrawiam serdecznie
-
Witam wszystkich! Można powiedzieć, że jestem nowym człowiekiem (chyba człowiekiem) na forum. Kilka lat temu zaglądałm tu w poszukiwaniu odpowiedzi na to co sie ze mną wtedy działo -nerwica lękowa. Dziś nie ukrywam, że wolałabym żeby mnie tu nie było jedank choroba mnie odnalazła znów więc wracam. Pozdrawiam serdecznie Red.Avocado