Postanowiłam napisać ten post bo sama nie wiem co się ze mną dzieje..
Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyc nie których zachowań i odczuć do danych sytuacji..
Moja huśtawka nastrojów jest tak okropna ,że nie potrafię wytrzymać sama ze sobą..Boję się ,że moj mąz w koncu odemnie odejdzie..
Np:w jednym chwili krzycze ,że kocham życie i jest cudowne a za chwile przez jakąś małą błahostke robie sie potwornie smutna,wpadam w melancholie i potrafie siedzieć nic nie mówiąc.Za chwilkę pomyślę sobie o czymś i wybucham tak wielką złością,ze potrafie rzucac rzeczami po całym pokoju aż zabraknie mi sił.
Potrafie dusić cała złość w sobie tak mocno,że cała krew uderza mi do głowy i nie potrafię oddychać.
Nie potrafię konsekwentnie dążyc do żadnej obietnicy która sobie złożyłam,jestem podatna na opinie innych ludzi której sie też bardzo boję..
Boję sie spojrzeń ludzi,boję się ,że za plecami się ze mnie smieją i mnie obgadują..Boję sie nawet tych miłych spojrzec kiedy czuję apropatę i uznanie..
to chore chciałabym byc w centrum zainteresowania ale jak sie w nim znajduje to chowam sie do nory jak spłoszona mysz myśląc: O jejq zrobiłam z siebie idiotke..Jak ja wygladam..Co powiedziałam itp...
W domu czuję sie dobrze i powtarzam sobie ze jestem wyjątkową osoba,ale w grupie czuję się jak beznadziejna,niezadbana dziewucha mimo to,że wiem,ze jestem zadbana(...)
Sa dni ,że czuję dużo optymizmu i entuzjazmu na życie..Zas dwa dni pozniej,że nie mam ochoty nawet oczów otwierać..
Kiedyś miałam skłonnosci samobojcze..Dokonywałam tego czynu bo czułam sie beznadziejnie..
Teraz mineły mi te stany..Mam córeczkę i wiem ,że muszę dla niej żyć..
Ale to nie oznacza ,że psychicznie czuję sie do DUPY..
Nie wiem czy mam isc do jakiegos lekarza.Poradzcie ,prosze..