Moja przyjaciółka ma nerwicę od kilku lat. Nie chodzi na terapię ani nie bierze żadnych leków, poza uspokajającymi jak już jest źle. Nigdy chyba nie była tak na prawdę w poradni, ale ponieważ jej mama jest lekarzem i ma wielu znajomych psychiatrów stwierdzono u niej tę nerwicę, chyba nawet bez rozmowy z nią samą, tylko z jej mamą. Ostatnio jest gorzej, dlatego usiłuję namówić ją, żeby poszła do psychologa/psychiatry i zaczęła się leczyć profesjonalnie, niestety ona nie chce. Naczytała się medycznych podręczników psychiatrycznych i uważa, że leki jej nie pomogą, bo tylko otumaniają i pomagają tylko jak się je bierze, do psychologa nie pójdzie, bo nie powie jej nic, czego ona by już nie wiedziała, a poza tym terapia polega tylko na tym, że w kółko mówi się pacjentowi, że sam sobie musi z tym poradzić, więc jest bez sensu [tak podobno było napisane w podręczniku o metodach terapii] Bardzo pomaga jej taniec, wtedy się uspokaja i objawy ustępują, teraz jednak nie tańczy, chce wrócić do tego jesienią. Matka lekarka niestety nie jest żadną pomocą, wręcz przeciwnie - rodzina to główna przyczyna nerwicy. Ja nie wiem co mam robić. Nie mam argumentów żeby ją przekonać. Nic nie wiem o terapii ani o lekach, nie mogę dyskutować z podręcznikiem medycyny.
Jak mam z nią postępować? Jak mam ją przekonać? Co w ogóle mogę zrobić żeby jej pomóc? Będę bardzo wdzięczna za Waszą pomoc.