Hej,
Dziekuję wam wszystkim za odpowiedzi :). Co do jego leczenia, to leczył sie, chodził do psychiatry, zakończył leczenie z pozytywnym skutkiem, ale jak sam lekarz powiedział, będzie musiał po jakims czasie wrócic i przejsc ponownie leczenie. Zresztą on sam jest tego zdania. Kiedy rozmawiamy, pytam go, czy brał tabletki, mowi, ze nie, ale "chyba wezme".... Podejrzewam, ze i tak je bierze, tylko nie chce sie do tego przyznac. Widze, kiedy ma dobry humor, jest czuly, stara sie, pisze, dzwoni, ale sa tez dni, a wlasciwie tygodnie, kiedy milczy, rozmowa go drażni, nie ma na nic ochoty, a kiedy ja probuje wykrzesac z niego chociaż troche energii, on jest po prostu zly, zlosliwy, sarkastyczny:(.... Nie wspomne juz o ochocie na sex, bo nawet zapomniałam jak to jest a on odrzuca kazda moja propozycje, inicjatywe ... Wiem, ze jest mu ciezko i wiem, ze nie chce mnie tym obarczac, ale jesli ja tego chce?? Prosilam go wielokrotnie, zeby powiedzial mi, chociaz sprobowal powiedziec co sie znim dzieje. Ja jestem jego totalnym przeciwienstwem, mam tyle pomyslow, zeby go jakos wyrwac z tego stanu, propozycji, ale na kazda z nich odpowiedz brzmi "przemysle".. Wiem, ze on przezyl zawod milosny, szukal pracy przez ponad rok, jego mamtka powaznie sie rozchorowala i to sa znane mi powody tego stanu, ale podejrzewam, czuje, ze jest cos o czym on mi nie chce powiedziec, cos ukrywa. Raz tylko, kiedy przyparłam go do muru (mowiac, ze albo powie, ale ja wychodze i nie wracam) odwazyl sie powiedziec troche wiecej... Ale to wydaje sie jak walka z wiatrakami... nie wiem, naprawde nie wiem, jaki to stan, byc w depresji, jak czlowiek sie czuje ..dlatego czuje sie winna, bo nie umiem mu, nam pomoc... wszyscy dookola mowia, ze mam sobie odpuscic..tylko, ze mi cos ciagle mowi, ze warto o niego walczyc. Dzisiaj znowu mial sie odezwac, zaproponowalam cos, a on nic, milczy. pewnie napisze poznym wieczorem, ze nie dal rady, ze biegal, ze czytal, ze jest zmeczony, a jak kolejny wieczor spedze sama, bijac sie z myslami, co mam dalej robic...