Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dorinka

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dorinka

  1. ojj dawno nie pisałam-Tomisia wierze że Ci się uda z tym skończyć...je jestem na dobrej drodze odmówiłam kolejne spotkanie,i za każdym razem czuje sie siniejsza:) po za tym mój były odszedł z pracy(przymominam ze razem pracowaliśmy) i ogolenie czuje że w moim życiu zaczyna się zmieniać-przedewszystkim dlatego ze sama chce tych zmian... to jest wszystko takie skąplikowane ale wiem ze nie ma sytuacji bez wyjścia 3mam kciuki za wiem że dasz radę... pozdrwiam Ciebie i pozostałych...
  2. tomisia-a gdzie są Twoi znajomi,gdzie przyjaciele?? w takich sytuacjach kiedy masz wolny sobotni wieczór nie powinnaś zostawać sama-mi bardzo pomogli znajomi-wyciągali mnie z domu,czy na basen,na pizze co kolwiek bym nie myślała o nim-żebym pokazała temu człowiekowi że mam swoje życie...i nie mogę być na jego zawołanie-wiem to jest trudne...kilka razy wymigiwałam się od spotkań z nimi bo oczywiście wolałam spotkać się nim...ale wiem że to nie jest dobre rozwiązanie... boję się tylko jutrzejszego dnia-jutro znów do pracy...znów się będziemy się widzieć-ale nie poddam się...muszę to wreszcie skończyć i Tobie też radzę...to wykańcza człowieka...uwiązuje i nie pozwala budować przyszłości-swojej przyszłości...
  3. tak to przeradza się w toksyczny związek-w coś nienormalnego-wiem...ale uwierzcie gdyby to wszystko było łatwe nie było by mnie pewnie na tym forum...za każdym razem mówię sobie nie!to ostatni raz,odmawiam spotkania,unikam-jestem w kiepskiej sytuacji-pracujemy razem,widzimy się codziennie-musimy współpracować... u mnie nie jest tak że czekam na jego wiadomość-mam znajomych,z którymi się spotykam-staram się zapomnieć(próbowałam nawet z kimś się spotykać-ale nie wyszło...nie mogę, niepotrafię kogoś innego pokochać...przychodzi dzień poranek,wieczór i wracają wspomnienia,myśli o nim...widzimy się w pracy,wymieniam uśmiechami...wieczorem spotykamy się rozmawiamy oglądamy tv,pijemy winko,kochamy się,rano jemy śniadanie,idziemy do pracy iiii...znów jakbyśmy byli dla siebie obcy...jakby nie było tego-CISZA-ktora boli... to nie jest łatwe...kiedyś zapytałam-co dla niego znaczę ja i te nasze spotkania- odpowiada że jestem wyjątkowa,taka dobra- że on niezasługuje na to wszystko! bardzo chce skończyć to-bo im dłuzej to trwa tym gorzej... [Dodane po edycji:] i jeszcze dodam tomisia konsekwencja i silna wola jest tu jedynym wyjściem-a niestety mi tego brak!
  4. http://www.youtube.com/watch?v=FH1O59-BRlw a ja tego to pozwala mi jeszcze marzyć i przez chwilę poczuć spełnienie...
  5. czytająca twoje post zastanawiałam sie czy to czasem nie ja go napisłam-byłam w podobnej sytuacji-z tym ze mój były mnie rzucił nie dla innej a poprostu tak,nawet nie wiem czemu,również sie spotykamy-ja nie mam nikogo on tez nie-tak samo jemy,pijemy rano kaw ,śpimy a nawet pracujemy razem...ale nie jesteśmy parą od roku-i co najgorsze tak samo mówi ale wiesz-my niemozemy byc ze sobą...a za jakiś czas znów sie pojawia-świetnie nam się rozmawia,kochamy się namiętnie iii...rozumiem cię-za każdym razem masz nadzieje ze on wróci-ja tez tak mam i sobie zupełnie z tym nie radzę-mówię sobie ze to koniec-ostatni raz...a jak tylko się pojawi-ulegam... dlatego jestem na tym forum...nie potrafię zmienić tego-bardzo go kocham-wiele ze soba przeżyliśmy...
  6. Dorinka

    POWITANIE

    cześć wszystkim... to jest mój pierwszy raz na tego typu forum...na razie odważyłam się zalogować ja i mój problem może wydawać się typowy m postaram się za klimatyzować w waszej a już pewnie mojej społeczności tego forum-pozdrawiam serdecznie [Dodane po edycji:] czytam wasze posty i sama nie wiem...nigdy nie myślałam o tym żeby z sobą skończyć,nigdy nie miałam myśli samobójczych-nawet mi przez myśl nie przeszło żeby w taki sposób zakończyć swój żywot... Może przez to że mialam do czynienia z chorobami min. psychicznymi-po przez praktyki w szpitalach psychiatrycznych i innych oddziałach-bardzo szanowałam swoję życię ido tej pory szanuje-mamy je tylko jedno... aczkolwiek z jakiegoś powodu znalazłam się tu... Może ktoś pomyśli takich historii jest na pęczki...ale każdy uwierzcie każda historii i uczucia jakie jej towarzysza jest inna Byłam bardzo szczęśliwą osoba,kto mnie znał wiedział ze z mojej twrzy uśmiech nie znikał,zawsze wesoła żartobliwa-nawet jak patrze na zdjęcia z 2 lat wstecz to nie mogę uwierzyć gdzie ta dziewczyna z tamtych lat-co się z nią stało...a stało się coś strasznego...i przez co??? 3 lata temu poznałam kogoś...wydawało by sie miłość na całe życie-nikt nigdy nie dawał mi tyle radości szczęścia szacunku miłości...oczywiście ze wzajemnością-przeżywałam najwspanialsze chwile...\\pamietam pracowałam w kawiarni jako kelnerka zarabiałam na studia-\(to były wakacje)-tam sie poznaliśmy,tam mnie mój D. wypatrzył-przychodził codziennie popatrzeć na mnie,aż w końcu zagadaliśmy(zaliśmy się wcześniej z widzenie)ale w końcu zaczeliśmy sie spotykać-to był niesamowity czas ponad rok moze ktoś pomyśłeć że mało-ale ja mysle ze wystarczająco...zaczeliśmy planować naszą przyszłość naszą miłość-świetny kontakt z nim jego rodziną-nasze rodziny sie znały-plany marzenia...wspieranie się...zaczęłam studia i pracę...on też pracował-choć to nie był jego szczyt marzeń-zawsze wspierałam go że kiedys bedzie kimś-zanjdzie coś ambitniejszego...bardzo zalezało mu na tym by robić cos lepszego...czasem przez to miał stany spadku nastroju do tego stopnia ze zdecydował sie zgłosić sie do lekarza psychiatry-dał mu leki-wspierałam byłam przy nim-nigdy nie odwróciłam się nie wypominałam,nie patrzyłam jak na wariata-NAWET PRZE MYŚL MI NIE PRZESZŁO...udało się leki zaczeły działać-poprawa nastroju...zmiana pracy-wciągnełam go do siebie do pracy na lepsze kierownicze stanowisko-pomyślałam da sobie świtnie rade-nareszcie coś na miarę jego ambicji...szczęśliwy udało się dostał tą pracę!!pracowaliśmy razem miesiąc iii ...skończyło sie... skończyła się nasza miłość nawet nie wiem czemu ,nie wiem co mam o tym mysleć noce nie przespane,zalane łzami totalny marazm bezsens... nie powiedział czemu tak sie stało co zrobiałm,c o ze mna jest nie tak-zaczął byc dziwny,pewny siebie czasem wulgarny...ale ja go nadal kochałam,nadal kocham... pracujemy nadal razem minął rok od rozstania -czasem spotykamy się(jesteśmy blisko)niby czuje złość do siebie że jak mogę on mnie nie kocha on mnie zostawił ale i tak spotykamy si-kochamy się!strasznie go kocham-nie moge uwolnic sie ztej miłości...czasem czuje totalną beznadziej...ból...smotność...nie ma we mnie tej radości co kiedyś popadam chyba w jakąś paranoje - depresje...boli strasznie...nie radzę sobie... z tą nieodwzajemniona miłością z tym wszytskim nie radzę!!!
×