Tak naprawdę, przez cały rok robi to samo, czyli nic. Usprawiedliwia siebie, że pomaga ojcu w firmie za wikt i opierunek. Tyle, że to mu zajmuje jakieś 3h w tygodniu i absolutnie poza tym wiktem i opierunkiem niczego z tego nie ma, nawet zusów opłaconych. Papierosy i piwo kupuję ja. Co z tego, że go nawet od tych przyjemności odetnę, już nie raz rzucał palenie z powodu braku kasy, jakoś nigdy go to do próby zarobienia na fajki nie zmobilizowało. Znamy się od roku i na samym początku musiałam wyjechać na delegację do innego miasta na 3 miesiące. Często do mnie przyjeżdżał i wtedy ja chodziłam do pracy a on siedział sam u mnie w domu i grał w grę (nie sieciową) ale to było dla mnie normalne, bo co innego miałby tam robić? Wróciliśmy i niby się wszystko układało. Nawet zaczęliśmy szukać pracy dla niego, wysyłać po 10 cv dziennie. Ale kiedy tylko przestałam pomagać (miałam w pracy poważny projekt i nie miałam czasu siedzieć na portalach z ofertami) wysyłanie się skończyło. Poza tym, problem jest taki, że mój facet jest bardzo inteligentnym facetem i dysponuje sporą wiedzą na wiele tematów i do "byle jakiej" roboty nie pójdzie a ponieważ ani dyplomem ani żadnym świadectwem pracy pochwalić się nie może, na coś ambitniejszego nie ma szans. Na studia nie pójdzie bo: 1. na dzienne za stary i miałby 5 lat z głowy jeśli chodzi o szukanie pracy, starych studiów nie skończy bo ich nienawidzi; 2. na zaoczne nie pójdzie, bo to kosztuje a on nie ma kasy. Kółko się zamyka.
Wiem, że mnie kocha, często mówi, że jestem jedynym co dobre w jego życiu, ale jak siedzi przy kompie to mam wrażenie, że ma mnie kompletnie w d... Proszę, błagam, próbuję wjeżdżać na ambicję - nic to nie daje
Czasami pytam, jak widzi swoją przyszłość za 10 lat, czy nadal będzie siedział zamknięty w tym pokoiku a on na to, że oczywiście nie. Tyle, że nigdy nie powiedział kiedy i jak zamierza to zmienić, bo fakty świadczą, że nie zamierza. Lat ma obecnie 29, ja mam 30.