poczytałam trochę, i z tego co widzę objawy które mają jedno źródło są skrajnie różne, mniej już się boję zarówno swoich "omdleń nie do końca" jak i łomotania serca ze skokiem ciśnienia.. 
co jest ważną rzeczą przy terapii (chociaż terapię przechodziłam z innych powodów) to poszukanie u źródeł, czyli predyspozycji genetycznych (jeśli np. cała rodzina wariuje(że tak to brzydko nazwę) , to trudno nie ulec presjii) 
wczoraj, psychiatra powiedział mi że te napady (słabnięcia bądź skoków ciśnienia) są owocem długotrwałego stresu i  depresji - która też już się u mnie rozwija 
  
jeśli miałabym szczegółowo opisywać swoje objawy to są mniej więcej takie: 
a) zaczyna robić mi się słabo, tracę "czucie" w kończynach, zatrzymuje mi się oddech, czasami występują zawroty głowy... zdarzało się przy jedzeniu, wkładałam coś do ust i nie mogłam przełknąć, zaraz też zawiadamiałam kogoś w pobliżu, coby uzyskać pomoc (choć niewiem czy to dobrze) 
b) w drugim przypadku dochodzi strach przed zawałem/wylewem, że mnie "rozerwie" czuję ogromny ucisk w głowie, twarz gorąca, serce zaczyna walić, ręce i nogi spocone, najczęściej zimne.. po chwili cała się trzęsę (w najsilniejszych atakach trzęsłam się nawet bardzo-bardzo) 
  
czym sobie pomagałam - w pierwszym przypadku cardiamid coffein, albo coś słodkiego, w drugim hydroxyzyna  
obecnie wiem już że to objawy z psyche, ale jestem rozregulowana i bardzo tym wszystkim zmęczona 
dobrze, że jest to forum...