Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tontita

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Tontita

  1. Też mam takie ataki obżarstwa. Już parę razy próbowałam wymiotować, ale po prostu nie wychodziło. Jak już się otrząsałam to zdawałam sobie sprawę, że to w sumie dobrze, bo mogłoby mnie to doprowadzić do bulimii. Zastanawiałam się dlaczego takie ataki mam i doszłam do tego, że traktuję jedzenie jako lek na zły humor, coś bezpiecznego i dobrego. Wiem, że to nieprawda, ale po prostu jak mnie takie przegonania dopadną, to nie mogę ich zmienić. Kiedy mam zły humor to jedyny sposób który wydaje mi się, że może go poprawić. Kiedy jestem spokojna, zadowolona z siebie też czasem mi się zdarzają napady, ale wtedy muszę po prostu zacząć o nim myśleć. Wtedy zaczynam sobie wmawiać, że jedzenie to coś cudownego, ogromna przyjemność. Nakręcam się na nie i zostaję bez szans. Rozumna część mnie zostaje brutalnie schowana z szafie.
  2. Tontita

    Inny Świat

    Ja dość często uciekam w świat marzeń, kiedy w rzeczywistośći już nie wytrzymuję. Nie byłam nigdy u psychologa, ale raczej miewam co jakiś czas depresję. Poza tym dość często wyolbrzymiam trudności do tego stopnia, że wierzę, że nie jestem w stanie zrobić prostej rzeczy. Mój rekord to było kiedy wmówiłam sobie, że samo podniesienie ręki jest takie strasznie ciężkie i wymaga ogromnego wysiłku. Spróbowałam, a wtedy zrobiło się jeszcze gorzej, bo zaczęłam się przed tym bronić, uciekać od `wymęczającego zadania` i niemalże podświadomie ciągnęłam tą rękę w dół. Dość trudno poruszyć ręką jednocześnie w obie strony:) Oj, trochę odbiegam od tematu. W każdym razie kiedy miewam takie stany, że nie nadaję się do tego, żeby cokolwiek zrobić, jedyną bezpieczną czynnością jest marzenie. Tzn. jeszcze spanie i jedzenie, ale tych świadomie staram się unikać. Kiedy marzę przestaję myśleć o moich wyolbrzymieniach, a kiedy wracam do rzeczywistości już ich nie ma. No ale do tego muszę naprawdę całą psychiczną energię skupić na marzenia, żeby wyprzeć dziwne przekonania.
  3. Mam coś podobnego (przynajmniej tak mi się wydaje), ale w moim przypadku chodzi głównie o zachowanie. Czasami też mam problemy ze znalezieniem własnego zdania, co mi się podoba a co nie i jestem niezdecydowana, ale jakoś nie przywiązuję do tego uwagi. Czasami stwierdzam, że coś jest całkiem miłe, może mi się podobać i po jakimś czasie zaliczam to do `rzeczy podobających mi się`. Wtedy rzeczywiście sprawia mi to przyjemność. A z zachowaniem jest gożej. Czuję się tak, jakbym nie miała osobowości. Inni ludzie zdają się reagować według charakterystycznych dla nich schematów, zawsze tak samo. Czasem tylko nieznacznie ich zachowania się zmieniają w zależności od nastroju. To zauważyłam. Jeśli o mnie chodzi, to nie mam właśnie tej stałóści. Ciągle gram różne role. Nawet nie chodzi o to, że np. w szkole jestem inna, w domu inna, u cioci inna. Mam jakieś takie tryby. W jedej chwili jestem kujonowata i poważna, trudno mi to przełamać, bo to będzie nienaturalne i gram tą swoją rolę, po czym ktoś coś powie, ktoś się uśmiechnie i mogę być miła, delikatna itp, by za pół godziny znowu być kimś innym np. dziecinna i figlarna. To zależy od tego, co wydaje mi się, że oczekują ode mnie ludzie z którymi jestem. Czasami sama zaczynam się jakoś zachowywać, np. jak przychodzę rano do szkoły, mój głos zabrzmi kujonowato i samej jest wręcz niemożliwe zmienić tą swoją rolę. Od tego też zależy czy jestem wyalienowana czy normalnie ze wszystkimi gadam, czy dostaję tzw. szajby.
×