Skocz do zawartości
Nerwica.com

ona

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ona

  1. hej.....bardzo dobrze zrobilas ze wyrzucilas z siebie to co czujesz!!!!! najgorzej jest jesli dusisz w sobie wszystkie negatywne mysli i uczucia , "zakladasz maske" i udajesz ze wszystko jest ok. doskonale Cie rozumiem .....sama przezywam tragedie ,pisalam o tym na forum ale to inna historia.uwazam ,ze koniecznie powinnas udac sie do specjalisty,leki sa tylko rozwiazaniem krotkotrwalym (to moje zdanie),znieczulaja na chwile.najlepiej bylo by gdybys mogla isc na terapie.ja sama zaczynam od jutra.trzymam kciuki aby Ci sie udalo przejsc przez to"pieklo" ............wierze w CIEBIE.ja jestem bardzo bardzo slaba psychicznie,kiedy zaczelo sie moje pieklo,chcialam skonczyc ze swoim zyciem.....ale nadal zyje bo poszlam do lekarza!!!!! jest ciezko,nikt nie obiecywal mi ,ze bedzie nagle dobrze,ale widze swiatelko gdzies daleko w tunelu.......jest daleko ale jest!!!!
  2. A26............dziekuje!!!.......wstalam dzis i nie chcialo mi sie zyc:( jak zawsze wzielam tabletke....znieczulenie,weszlam na forum i przeczytalam co napisalas/les....i juz jest lepiej ......dziekuje
  3. nie uzalam sie nad soba!!!!!!!!!!!! wiem ze ON ma gorzej niz ja......piszac tutaj na forum chcialam tylko wyrzuci siebie to co mnie "boli i gnebi".....inni maja inne problemy ,wcale tego nie nyguje .....ale dla mnie to co dzieje sie z moim zyciem to prawdziwa tragedia......nie mysle tylko o sobie....to ze tak strasznie jest mi w chwili obecnej to wlasnie dlatego ze martwie sie o meza,ktory siedzi zamkniety.nie potrafie zrozumiec ludzi,ktorzy meldujac sie na tym forum wbijaja szpile (gorzkie slowa) innym ludzio.dziekuje tym ktorzy potrafia mnie zrozumiec!!!! kazdego dnia mam nadzieje i co raz wiecej sily,wiem ze jestem JEGO "prawa reka" i dlatego wiem ze dam rade!!!!....pozdrawiam
  4. to nie tak,ze nic nie robie!!!!!!!! nie siedze bezczynnie w kacie i nie wylewam litrami lez........dzialam i mysle o dziecku,bylismy u lekarza,w piatek zaczyna terapie.......urzedy i sprawy finansowe zalatwiam na biezaco......ale to nie zmienia faktu iz nie mam checi dalej tak zyc!!!!!! brakuje mi mojego meza ,bez NIEGO nie cieszy mnie nic.....zyje ale tak jak by mnie nie bylo!!! rano kiedy sie budze nie ma go obok mnie,jest za to niebieska tabletka,ktora mnie znieczula i pozwala pokonywac kolejne trudnosci......nie chce tak zyc!!!!!
  5. to nie tak,ze nic nie robie.......zalatwiam tysiac spraw,bylam juz w urzedach,odwiedzilam meza.....jest niewinny .........nie jestem mazgajem,wiem ze musze funkcjonowac-robie wszystko by normalnie zyc,bylam z dzieckiem u psychologa ,w piatek idziemy na terapie......ale to wszystko nie zmienia faktu,ze mi GO tak bardzo brakuje i ze nie potrafie bez NIEGO zyc!!!!!!! wykonuje te wszystkie czynnosci,ale na koniec dnia siadam i zastanawiam sie co dalej???? gdy sie rano budze nie ma Go obok....jest za to mala niebieska tabletka,ktora powoduje,ze zyje.....jesli mozna nazwac to zyciem
  6. Moje zycie przewróciło się do gory nogami, wszystko spadło na mnie tak nagle, upadlam i dotknęłam dna... Nie wiem jak mam żyć, nie jem, nie śpię, z moich oczu płyną tylko łzy. Straciłam coś, do czego zawsze dążyłam - SZCZĘŚCIE i STABILIZACJA. Mojego męża zamknęli w areszcie śledczym... Nie potrafie bez NIEGO żyć, czuje się tak jak by ktos wyrwal mi serce. To ON zawsze mowil mi jak powinnam postępować, prowadził mnie przez zycie... Zostałam sama z synem, nigdy nie pracowalam , mam tylko maturę, nie mieszkam w PL. Nie znam perfekt języka, nie wiem z czym dokąd iść. Nie mam tutaj wsparcia rodziny, ponieważ wszyscy są w PL. Garstka przyjaciół których mielismy tez sie zmniejszyła. Ludzie kiedy widza problem nagle sie odwracaja... Mąż jest niewinny, wiem to, mam adwokata, robimy wszystko by ten koszmar się skończył... W ostatni piątek widziałam męża, jechałam 500 km w jedna stronę po to tylko by spędzić z nim godzinę. Miał strach w oczach, choć jest silna, inteligentną osoba... I to załamało mnie jeszcze bardziej. Najgorsze sa weekendy. Pustka, którą czujemy z synkiem. Znajomi nas zostawili, każdy ma swoje życie, swoje sprawy. Co robić, co odpowiedzieć dziecku, które wciaz pyta "kiedy wróci tata?". Nie chce mi sie żyć, nie potrafię żyć bez NIEGO!!!
  7. od czeko zaczac???....sama nie wiem!!!!! bajka trwajaca 13 lat zamienia sie w okropny niekonczacy sie koszmar.spotkalam mezczyzne swoich marzen.kochajacego,kulturalnego inteigentnego.po prostu CUDOWNEGO ,dobrego czlowieka.wzielismy slub,urodzilo sie dziecko.pierwsze lata maluzenstwa byly ciezkie-finansowo,ale zawsze sie kochalismy i szanowalismy......jak w kazdym zwiazku bywalo lepiej i gorzej ale zawsze bylam szczesliwa.maz skonczyl szkole ,a ja zajelam sie dzieckiem.dostal dobra prace.....praca pochlonela prawie cale jego zycie........pracowal od rana do wieczora,bylam i jestem z niego dumna.popelnilam jednak jeden blad-pozwolilam aby wszystko bylo na jego glowie.on zajmowal sie finansami,placil za mieszkanie ,prad wode,tel. itd...nie wiedzialam jak funkcjonuje zycie ,bylam jak dziecko(za co siebie winie).........i wtedy stalo sie cos strasznego.pod koniec czerwca ktos pomowil o cos meza ,zabrali go do aresztu sledczego a ja zostalam sama ,nie wiem jak dalej zyc.jest tyle spraw ,niesplacony kredyt,nie wiem z czym dokad isc.nie mam ochoty zyc!!!!!! bez mojego mezczyzny nie potrafie funkcjonowac.potrzebuje go jak powietrza!!!!!nie jem ,nie spie..........jestem sama,rodziny niestety nie ma przy mnie(mieszkaja w Polsce).......mam dziecko ,ktore tez nie daje sobie rady z ta sytuacja.pomyslicie sobie pewnie,ze ludzie maja wieksze problemy ...ale dla mnie zawalil sie caly swiat,dotknelam dna.prucz matury nie mam zadnej szkoly,mam juz33 lata,nie znam perfek jezyka ......nie mieszkam w Pl.od dwoch tygodni jestem roslina ,jestem na swiecie ale tak jak by mnie nie bylo.nie potrafie sama funkcjonowac.nie wiem jak pomoc mojemu kochanemu mezowi.zabrali go 500 km od naszego domu,widzialam go w ostatni piatek.mial strach w oczach
×