Skocz do zawartości
Nerwica.com

norbi

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez norbi

  1. Zatracony mam dokładnie to samo co Ty, do tego mega fobię społeczną, mam wrażenie, że każdy sie na mnie gapi i wszystko o mnie wiem, wie o moich problemach, zna moje czasami chore myśli. Jak jestem gdzieś miedzy ludźmi i słyszę, że ktoś tam się śmieje to zaraz sobie wymyślam, że śmieje się właśnie ze mnie, marze wtedy o czapce niewidce. Poszedłem do lekarza, dostałem escitalopram, zacząłem terapie u psychiatry (zgodził się na rozmowy, bo nalegałem, jakoś mu zaufałem i byłem w stanie mu powiedzieć o wszystkim co mnie trapiło, bałem sie że przed inną osobą się nie otworzę) i jest mi odrobinkę lepiej. Nie wiem czy Ci to pomoże, mi bardzo pomaga - dowiaduj się o chorobie, wiem, że to nie ja jako ja jestem zły, to nie ja krzywdzę, to moja choroba. To nie ja zepsułem moje małżeństwo, to moja choroba, a można ja z medycznego punktu widzenia wytłumaczyć. Najważniejsze jest to, że można ją wyleczyć, więc nie możesz się poddawać. Też odczuwałem działanie niepożądane moich leków, ale po kilku dniach jest lepiej, zadziałał efekt placebo i pomogła szczera rozmowa z lekarzem, ale szczera - lekarz był pierwszą osobą, której powiedziałem o pewnych rzeczach. Jeśli chodzi o alkohol to nie byłem w stanie całkowicie odstawić, ale wymyśliłem sobie sposób - pije piwo ze sprajtem jedno piwo na litr sprajta, dobrze się czuje bo piję, ale w sumie nie upijam się (któregoś dnia wypiłem 3 piwa i nigdy tak źle po piwie się nie czułem). Idź na terapię, bierz leki niezależnie od skutków ubocznych, poczujesz się lepiej za jakiś czas, bliżej nieokreślony czas musisz sobie z tego zdawać sprawę. Na pewno jest coś co jest dla Ciebie ważne, dla czego warto walczyć - napisz sobie na kilku karteczkach dużymi literami dla czego warto wlaczyć - najlepiej tak żeby widzieć je z samego rana - pomaga. Ja zepsułem moje relacje z córką Ty znalazłeś się to w odpowiednim czasie i nie musisz tego robić.
  2. Mi to forum dało świadomość choroby, im więcej się o niej dowiaduje tym więcej jest we mnie nadziei. Do tej pory żyłem w przeświadczeniu, że jestem gorszy od innych, ułomny, zły dla innych - tak po prostu, taki jestem i już, pogodziłem się z tym, swoją izolacje usprawiedliwiałem tym, że nie chcę ranić innych, co oczywiście gest g. prawdą. Od prawie 2 lat nie przeczytałem żadnego artykułu w gazecie od początku do końca, nie rozumiałem, czytałem tak mechanicznie, sylaby, słowa, zdania, z których nic nie wynikało. Dochodziłem do wniosku, że jestem "półgłówkiem", niedorozwinięty, beznadziejny i do niczego się nie nadaję. Teraz wiem że to nie tak, że to jest choroba, którą da się wytłumaczyć, tak klinicznie, bo coś tam z chemią mózgu, synapsy, jakieś neuroprzekaźniki, szyszynki i duzo, dużo innych (właśnie kończę czytać książkę, pierwsza od nie pamiętam kiedy i nie mam problemu żeby ją zreferować). Tak jak z cukrzykiem, który przyjmuje insulinę, ja biorę escitalopram - no szit happens, ba może ja nie będę musiał brać leku do końca życia. Mam jakieś tam problemy, bo ciężkie dzieciństwo, bo rozwód, bo byli inni, którzy mną pomiatali, bo przez ta moją chorobę zaniedbałem dziecko, co jeszcze bardziej mnie pogrążało, ba też zły ze mnie ojciec, ale mam nadzieje, że na terapii z dobrym psychologiem będę sobie z tą przeszłością radził. Na razie walczę z teraźniejszością i jest coraz lepiej. Wiem, że przez kilka lat drzemał we mnie potencjał, który zostanie uwolniony, a jak już tak się stanie to będzie się działo, taka erupcja wulkaniczna.
  3. U lekarza było bardzo dobrze, dostałem receptę i ja wykupiłem, nawet uśmiechnąłem się do dziewczyny, która mi sprzedawała leki, a przecież doskonale wiedziała na co one są i jakoś bardzo się tym nie przejąłem. Znów umówiłem się na wizytę, leki zacząłem brać, ale mam wrażenie, że ja potrzebuje rozmowy nie chemii. Byłem tak nakręcony po tej wizycie, że nawet po środkach nasennych nie mogłem usnąć i do 2 w nocy przewalałem się z boku na bok.
  4. norbi

    powitać

    zastanawia mnie to bardzo, wiekszość tu trafia bo ma ze sobą probemy, ja dowiedzialem sie z tego forum, że powinienem iść do lekarza. Zastanawia mnie, że tak mało w powitalni sie dzieje. Zaglądam tu co jakis czas i sprawdzam czy może ktos na moje powitania odpisał, a tu tylko jedna osoba
  5. ale jutro się dowiem, umówiłem się na wizytę. Raczej powinienem iść do psychiatry chociaż zastanawiałem się nad psychologiem. Wytłumaczono mi różnicę: psychiatra może wystawić receptę, a chyba będę jej potrzebował. Od 3 może 4 lat nie moge spać, zaczałem przed snem pić, 3-4 piwka i jakoś się zasypiało, jak dalej nie mogłem to szybki numerek z renią i już mogłem usnąć. Chyba nie mam nikogo z kim mógłbym szczerze porozmawiać, mam kilka osób wkoło mnie, ale żadnej nie ufam tak bardzo, żeby szczerze powiedzieć jak bardzo mi źle i jak bardzo to wszystko mnie przytłacza. Do teraz jakoś byłem w stanie pracować (jeszcze znajdowałem frajde w mojej pracy). Nie rozmawiam z ludźmi, zero, w pracy ostatnio usłyszałem, że koleżanka nie przychodzi do biura i pracuje w domu jak nie ma nasego kolegi, bo nie ma z kim rozmawiać, jak by ktoś walnął mne młotkiem, do dzis nie odezwałem się do niej ani słowem, powiedziałem o swoim problemie. Nagle wszyscy w biurze zrobili się tacy mili, tacy uczynni, przychodzą do mnie porozmawiać, a ja nie mam na to ochoty, nie mam im nic do powiedzenie, nie mam z nimi wspólnych tematów. Bję sie, że powiem coś niestosownego, coś co może kogoś urazić, cos czego będę się wstydził. W zeszłym tygodniu mieliśmy zjazd wszystkich z Europy, z 3 dni przez 2 właściwie nie odezwałem się do nikogo ani słowem, siedziałem na tych sesjach jak zaczarowany, nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. W ostatnią sobotę (kiedy znalazłem to forum i odkryłem co mi dolega) postanowiłem wyjść, wymyśliłem sobie kino, poszedłme kupiłem bilet, a miła dziewczyna która mi go sprzedał powiedziała "miłego seansu", strasznie mnie to ubodło, wymyśliłem sobie, że wcale nie zyczy mi dobrze, że się ze mnie śmieje, bo... byłem sam, bo romantyczny film. Wyszedłem wsiadłem w samochód i pojechałem tak może ze 2 godziny jeździłem, po drodze zastanawiałem się co by się stało jakbym miał wypadek. Czasami jak jeżdżę na motocyklu myślę sobie o wypadku, w którym nic mi sie nie dzieje, ja laduje w spitalu, znajomi mnie odwiedzają, przypominaja sobie o mnie, przychodzi sprawczyni wypadki, przesympatyczna kobieta, miła, atrakcyjna, w której się zakochuję ona we mnie i żyli długo i szczęśliwie. Rozmawiam sam ze sobą, właściwie to z realnymi osobami, ale przy mnie ich wtedy nie ma, prowadzę takie konwersacje, ktos kiedyś ładnie powiedział o pisaniu zyciu scenariuszy, właśnie ja prowadze takie rozmowy, które chciałbym przejść, przygotowuję się do nich, dobieram słowa, układam ładne zdania, ale jak łatwo sie domyslać, nawet nie jest blisko tych rozmów kiedy następnego dnia jestem w pobliżu tych osób. Zwolniłem się z pracy, szefowi powiedziałem co jest powodem (moje problemy - oczywiście mocno uprościłem), dzis go nie było więc nic nie robiłem, co 20 minut wychodziłem na papierosa, zastanawiałem sie dlaczego i wymysliłem sobie, że uciekam, znajduję sobie taka wymówkę dla nicnierobienia. Bardzo chcę coś z tym zrobić, ale sie boję, boję sie, że znów to będzie słomiany zapał, że sie zapale i przestanę się starać, że przestanie mi się chcieć. Nikt w domu nie wie co się ze mna dzieje, tylka słyszę co sie dzieje, czemu nie rozmawiasz, weźsię za to, za tamto. Najbardziej mam ochotę porozmawiać o tym, że ojciec jak miałem 1,5 roku odprowadzając mnie do żłobka zostawił mnie przy głównym skrzyzowaniu w naszym miasteczku, a sam poszedł na wódkę, albo o tym jak pijany wynósł z domu wszystkie sukienki matki, polał benzyną i podpalił, albo o tym jak przy mnie dobierał się do siostry mojej matki. jak łatwo się to pisze, oby jutro mi starczyło siły na powiedzenie tego i innych rzeczy, które pamiętam. Boje się że się tylko pogrążam, nie widzę przyszłości tylko przeszłość. Nie wiem jak jest z Wami, mam wrażenie, że ze mna jest megaźle, boje się, że trafie na młodego niedoświadczonego psychiatrę, który sobie z tym nie poradzi, albo może jestem tak oczywistym przypadkiem. Wziałem proszki nasenne, mam nadzieję, że tej nocy będę spał, wczoraj starałem się bardzo, nie piłem, nie zabawiałem się sam ze sobą i usnąłem o 4 nad ranem.
  6. norbi

    powitać

    depresant wita, właśnie dowiedziałem się jak ze mną jest źle, ale kiedyś jeszcze będzie dobrze (strasznie chciałbym w to wierzyć)...
×