Skocz do zawartości
Nerwica.com

eddy

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia eddy

  1. Lili-ana, pojechał z dziećmi, ja się nie chciałam w to mieszać...niedawno się odezwał, twierdzi, że nie miał zasięgu w komórce...
  2. Witajcie, dawno mnie tu nie było...myślała, że poradzę sobie już sama. znalazłam siłę ( i wsparcie psychologa + przyjaciółki).Do tej pory w zasadzie trwałam w sile..do niedawana..mój toksyk pojechał na wakacje i od 4 dni nie daje znaku życia ( wiadomo- plaża, koleżkowie). Zabrałam się za odchudzanie, A WIADOMO, ZE TO PROCES CIĘŻKI I POWOLNY-RÓWNIE ZAŁAMUJĄCY PSYCHICZNIE Z POWODU BRAKU NATYCHMIASTOWEGO EFEKTU. Jest mi bardzo ciężko..napisałam mu o tym..i co?CISZAAAAAAA......we dwoje a wciąż sama...tak patrze sobie przez balkon i miałabym taka ochotę rzucić się w chmury i szybować niczym ptak...
  3. Oczywiście, że "on" nie tylko beee, ale i cacy...Lecz....stosunek tych dwóch rzeczy powinien być prawidłowy: bardziej cacy mniej bee....toksyk jest może i cacy czasami..ale nigdy nie robi tego bezinteresownie...a wtedy jest to bee
  4. Każdy toksyk to zlepek kompleksów- a zamiast walczyć ze swoimi słabościami lepiej (według nich) znalezć sobie ofiarę i tak sobie na niej "żyrować".
  5. A było już tak dobrze....i znów się zaczyna..i znów od początku..znów samotny weekend..znów ogromne pragnienie dziecka, którego On nie chce...zakończenie roku, więc On zabierze pewnie dzieci na super obiadek i cały weekend będzie dumnym tatą..a ja????wrak....
  6. Lili ana:) Trzymam kciuki za Ciebie..i jakby co..wal jak w dym!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)
  7. Lili-ana Cóż może poradzić jedna zmęczona kobieta drugiej zmęczonej kobiecie...niewiele- ale www3 ma 100% rację " Chociażby dla córki. A co w ogóle Twoja córeczka na to mówi? Jak ona do tego podchodzi? Pamiętaj o tym, że to co on jej robi zostawi w jej psychice ślad..." Skąd wiem? Bo sama to przeszłam, rodzice obydwoje byli po rozwodzie, mama miała już synka-potem z tego związku narodziłam się ja.Pomijając fakt, że mój ojciec to skończone bydlę -sposób w jaki wykańczał mojego brata daleki jest od człowieczeństwa.Cała się roztrzęsłam, jak przeczytałam, że Twój mąż jest niedobry dla Twojej córeczki (że Ją poszturchuje a wręcz powiedział, że Waszego synka kocha bardziej- TO NIEDOPUSZCZALNE I KARYGODNE- a Twój mąż- podobnie, jak mój tatuś- to SKOŃCZONE BYDLĘ!!!).To dziecko będzie okaleczone, tak jak i Ty, Kochana.A wiem z własnego życia...nie zaoferuję Ci żadnego panaceum, ale błagam..przemyśl ten związek..niszczy Ciebie, Córeczkę, a Synek? Też patrzy, też się uczy, jak tatuś traktuje Was...Ja, z moim bratem, długo nie mogliśmy się dogadać, i dopiero tragedia nas połączyła..obydwoje jesteśmy już dorośli, ale ani on, ani ja nie możemy "ułożyć" sobie życia.Ja wciąż wybieram katów ( no po tatusiu), a On ucieka- niczym marynarz w morze...dorastania w "toksycznym" domu też się nie da wymazać. Trzymam kciuki za Ciebie i pisz, co dalej...będę czytać [Dodane po edycji:] WWW3 Całym moim potarganym sercem jestem z Tobą.Wykazałaś się ogromną odwagą odchodząc od swojego mężczyzny.Smieszne, ale ja też czkam na taką sytuację, kiedy wybuchnę, kiedy wszystko już się przeleje a ja spokojnym krokiem przekroczę w końcu ten próg i zamknę za sobą drzwi.Mówisz, że boli..pewnie, wiem..czasami symuluję, ze Jego nie ma i już nigdy nie wróci i co ostatnio odkryłam, że permanentnie starał się mnie uzależnić od siebie zawodowo..pracujemy w podobnej branży, On bardzo mi pomaga stawiać pierwsze kroki w nowej pracy..ale z przerażeniem odkryłam, że w pracy mówię jego słowami, sprzedaję Jego myśli..a co jak odejdę od Niego i nie będzie suflera?Do licha, do tej pory radziłam sobie sama....Puszka Pandory została otwarta..w sierpniu planujemy wspólny urlop...nie wiem, czy chcę jechać....kocham życie, bo jak bije to z każdej strony ( życie prywatne, zawodowe)- a co- jak zmieniać, to wszystko za jednym zamachem:). Co psycholog na to? Po skończeniu mojej opowieści...uśmiechnął się, pokiwał głową i rzekł: no to Pani wpadła...Kazał mi spisać swoje potrzeby, ułożyć hierarchię...i jasno wyszło, że moich potrzeb mój Ukochany spełnić nie może ( nie chce).
  8. Refren!!!Dzięki:) Dziękuję, że ktoś to czyta....cieszę się, że ta tematyka istnieje, bo przynajmniej nie czuję się samotna. Byłam u psychologa ( tak, jak Twoja koleżanka), i ten sam fakt nie jest już normalny, żeby jako szczęśliwa osoba w związku latać po psychologach...dziś z rana napisała, że kocha, że tęskni...że...nie wiem, naprawdę nie wiem.....może tak, jak Twoja koleżanka dam Mu szansę..poczekam do zimy???
  9. WWW3Dzięki..tak..rozmawialiśmy o tym nie raz..On mnie wysłucha i zawsze to samo odpowiada: Twój wybór.A potem tak cudnie przytuli, ze zapominam na bólu..na chwilkę..kiedyś spędzaliśmy czas razem..wszyscy,ale ból dla mnie stał się nieznośny..rozchwirutałam się nerwowo..wybucham notorycznie płaczem..nie umiem powstrzymać łez....kiedyś byłam skałą..faceci kładli się u mych stóp..a teraz?W marzeniach odchodzę od Niego...ale fizycznie nie jestem jeszcze gotowa..dziś po raz pierwszy idę do "specjalisty" od tych naszych duchowych problemów..nie panuje nad tym..przerosło mnie..a On mi nie pomaga..jst zimny jak stal..i wciąż mi dzwoni Jego głos-dzieci dla mnie są najważniejsze...Twój wybór..zaakceptuję go..a ja, jak ostatnia szmata ( tak, tak...)godzę się..
  10. A czy może zagląda/ją tu osoba/y , które są/ były w związkach z mężczyzną, który ma dzieci?Jestem z takim mężczyzną w związku od ponad półtora roku...tak, toksyczny to związek..dlaczego?Bo wciąż słyszę: dzieci to..dzieci tamto..kocham je nad życie i zawsze będą najważniejsze!!!Są absolutnie na pierwszym miejscu.Ciężko, ale można by przełknąć. Tylko problem w tym, że on już nie chce mieć więcej dzieci.Spełnił się jako ojciec i mąż. I basta.Ja bardzo pragnę dziecka i widok jego z dziećmi, jak się śmieją i wyznają sobie miłość powoduj ból: a przeszłam różne stany bólu- od dreszczyku, poprzez ból wywołujący płacz, aż do stanów niepohamowanej agresji ( oczywiście ukrytej- tak, by on nie widział).Od półtora roku każdy wolny weekend spędza z nimi- a ja?A ja muszę sobie sama zaplanować ten czas- i umykam jak szczur do swojego starego mieszkania.W amoku żyłam, że to się zmieni, że będzie lepiej: w końcu nastąpi happy end..ale na razie, prócz mojego wykończenia, żadnych happy endów nie widać. Czy ja jestem przewrażliwiona, czy faktycznie ta matnia się nigdy nie skończy????
×