Skocz do zawartości
Nerwica.com

Solie

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Solie

  1. Solie

    Hej.

    Witaj...Co prawda ja Ci raczej nie pomogę radą, dlatego, że nie znam się na tym. Nie ma co się wymądrzać, w nie swojej dziedzinie. Ale witam Cię serdecznie i trzymam kciuki abyś znalazła tutaj ludzi którzy Cię wesprą w potrzebie...
  2. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Nie mogę się doczekać jutrzejszej wizyty u psychiatry, mam nadzieję, że zaproponuje i poleci jakąś terapię dla mnie. Dziękuję za odzew... [Dodane po edycji:] No i byłam u tego "specjalisty". Jestem totalnie rozczarowana i zawiedziona. Byłam zarejestrowana jako ostatnia pacjentka, a pani doktor najwyraźniej bardzo się spieszyło... Zaczeła zadawać mi te rutynowe pytania, bardzo często gdy odpowiadałam to przerywała mi w połowie zdania, gdy nawet nie powiedziałam jeszcze nawet połowy tego co chciałam powiedzieć. Ostatni raz gdy brałam Trittico lekarz zalecił, abym odstawiła ten lek gdy poczuję poprawę, powoli zmiejszając dawkę, tak też zrobiłam po 4 miesiącach. Pani doktor oskarżyła mnie o kłamstwo, że nie wierzy aby psychiatra nie kazał brać leku min 8 miesięcy...Więc poczułam się "cudownie". Po zapisaniu wszystkiego wypisała mi receptę na Trittico, mam dojść do dawki 1 całej tabletki i pokazać się za miesiąc. Ogólnie pani była bardzo niesympatyczna i w trakcie rozmowy patrzyła na kartę, na mnie popatrzyła się może ze 3 razy. Wizyta trwała niecałe 15 minut. Pewnie macie doświadczenie w braniu Trittico na dłużej? Nie wiem co robić...Dalej ryczeć całymi dniami, brać ten lek i czekać na poprawę? Od mojego chłopaka usłyszałam kolejne słowa otuchy: "A coś TY myślała, że będzie Cię tam przytulać?"
  3. Solie

    Wariatka Solie wita...

    I co ja mam teraz zrobić? Czy jest dla mnie jeszcze jakaś szansa?
  4. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Odpisałam w edytowanym wyżej poście.
  5. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Z jednej strony jest mi bardzo przykro, gdyż wiem jak się czujesz i co to za życie...Z drugiej strony czuję ulgę, że nie jestem sama. Ja idę do psychiatry jutro, pewnie dostanę jakieś leki... Tylko ja chciałabym w końcu dowiedzieć się co mi jest, porozmawiać z psychologiem, może pójśc na jakąś terapię. Czuję, że zmarnowałąm sobie życie i robię to dalej. Bardzo chcę sobie pomóć, ale nie potrafię. dda? dorosłe dziecko alkoholika? Nie, nie jestem. Nie wiem co znaczy ddd? Odkąd pamiętam z moją matką zawsze działo się coś, coś było nie tak. Jej całę życie to wieczne nerwy, wieczny powtarzający się schemat, czepianie sie o wszystko, awantury, płacz. Wszystko co robiłam ja czy ojciec było źle, zawsze paniczny strach i ból brzuch co powie mama. Wybuchała nieustannie. Mogę śmiało stwerdzić, że pastwiła się psychicznie nade mną i tatą. Ojciec w wieku 40 lat przeżył zawał. Teraz matka jeździ tylko po nim, bo ja nie mieszkam z rodzicami. Jak przyjeżdżam do domu to też mama awantury. Ojciec jest totalnie wykończony psychicznie. Poza jej napadami jest kochającą matką, jest dobrym człowiekiem, wszystkim pomaga i wiem, że jest dla mnie w stanie zrobić wszystko. Tylko nie wiem dlaczego mnie tak krzywdzi. Czuję, że powielam jej schemat, staję się dokładnie taka jak ona i to mnie przeraża.
  6. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Od 2 dni nie wyszłam z domu, jestem sama i wyje. Stwarzam w głowie wizje najgorszego, mój facet powiedział mi, że to go przerasta, byliśmy nierozłączni, a teraz woli przebywać w innym towarzystwie. Teraz kiedy ja go tak bardzo potrzebuje... Czemu mnie to nie dziwi, wszyscy się ode mnie odwracają kiedy jestem w totalnym dole. Ta destruktywa siła która mną rządzi niszczy wszystko co piękne i w czym tkwi nadzieja i miłość.
  7. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Chciałabym aby jakiś specjalista w końcu powiedział mi co mi dolega... Myślę, że grunt to uświadomić sobie problem i chcieć go rozwiązać, a ja chcę, bardzo chcę.
  8. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Cześć. Może kiedyś:]
  9. Solie

    Wariatka Solie wita...

    Witam Szanownych użytkowników... Bez wzbędnych wstępnych formalności chciałabym przejść do rzeczy... Po 27 latach życia dotrło w końcu do mnie, że jestem chora i problem tkwi we mnie, a nie w ludziach mnie otaczających. Po części jest to kwestia mojego nietuzinkowego charakteru, ale większą winę za mój obecny stan ponosi silna nerwica lekowa i w konsekwencji depresja (sama sobie postawiłam takie diagnozy ) która tylko od czasu do czasu była łagodzona farmakologidznie. Nigdy nie byłam u psychologa ani też nikt nigdy nie powiedział mi co mi dokładnie dolega. Trzy razy w życiu brałam leki przeciwdepresyjne po wizycie u psychiatry i wtedy mój stan się poprawiał. Nie wiem od czego mam zacząć w opisie siebie samej, może prościej będzie gdy wymienie cechy swojej osobowości od myśliników: -jestem osobą bardzo słabą psychicznie, byle błachostka jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi i doprowadzić do łez -bardzo szybko się wzruszam -często odczówam "sciskanie" w okolicy serca, ostatnio nawet po razy pierwszy pojawiło się uczucie duszności w klatce piersiowej, które po uspokojeniu się minęło -zmiany nastrojów, ze skrajności w skrajność, potrafię się śmiać i za chwilę pod wypływem jakiejś totalnej głupoty którą mój mózg sobie "przetłumaczy" na swój własny sposób staje się totalnie zdołowana -największym moim problemem wydaje się jest sposób w jaki interpretuje fakty. Wszystko rozumiem tak jak chcę to zrozumieć i ciężko mi jest później wybić to z głowy -w związku z powyższym interpretacje są zawsze pesymistycznie, zawsze we wszystkich doszukuję się drugiego dna i myślę o tym co najgorsze -borykam się z natrętnymi myślami, pesymistycznymi myślami, układam w głowie negatywne scenariusze -czerpię przyjemnośc ze społczucia inny osób, uwielbiam gdy ktoś mnie żałuje i się nade mną użala -użalanie się nad samą sobą jest czymś bardzo częstym u mnie -jestem chorobliwie zazdrosna i przez zazdrość zniszczyłam wiele moich związków, nie potrafię nad tym zapanować, chociaż bardzo chce, po prostu rozsadza mnie od wewnątrz -nie potrafię zaufać mojemu facetowi, wciąż chciałabym go kontrolować i chciałabym aby spędzał ze mną każdą wolną chwilę -naturalnie nie robię tego teraz zauczona doświadczeniem, męczę się w środku i jestem z tego powodu nieszcześliwa -jako dziecko i nastolatka wiecznie się na wszystkich obrażałam -denerwuje się gdy coś nie idzie po mojej myśli -potrafie w ułamku sekundy zagotować się w środku i nie raz wybuchąć, potem przepraszam osoby które w ten sposób potraktowałam i jest mi okropnie wstyd -niezwykle szybko się denerwuje -mam wrażenie, że wszystkie uczucia jakie przeżywam, przeżywam z niezwykła siłą -często nie mogę w nocy spać, denerwuje się czasem nawet nie wiem czym i boli mnie brzuch -mam duże skłonności do wyolbrzymiania rzeczy z pozoru nieistotnych i robienia wielkiego problemu z niczego -tak naprawdę w życiu nie mam dużych problemów, nie stała się żadna tragedia, a ja się zachowuje/czuje jak cierpiętnica narodowa -pesymistyczne myślenie mnie powoli zabija, czuję, że robię sama sobie wielką krzywdę i na własne życzenie jestem nieszczęśliwa, ale nie potrafię z tym walczyć -brakuje mi kontaktu z pozytywnymi ludźmi, gdy ktoś okarze mi odrobinę zainteresowania moje samopoczucie polepsza się -staram się usówać z głowy negatywne myśli, które stale mnie "nakręcają", niestety ciężko jest mi nad tym zapanować -nie potrafię cieszyć się tym co mam, gdyż wciąż myślę o tym że to stracę, że to przeminie, często użalanie się nad sobą sprawia mi przyjemność -czuje się bezwartościowym człowiekiem chociaż jestem osobą towarzyską i lubianą, ostatnio zamykam się w sobie i tracę kontakt z bliskimi -czuję, że moje życie nie ma sensu, czuję się samotna -czuję, że niszcze mój związek przez ciągłe myśli i obawy, że mój facet mnie zostawi -każde jego słowo analizuję dogłębnie i doszukuję się ukrytych negatywnych znaczeń -pochodze z dobrze sytuowanej rodziny, skończyłam studia wyższe -te same symptomy posiada moja matka która jest na skraju wyczerpania nerowego, nigdy się nie leczyła i nie zamierza tego robić/nie mieszkam z rodzicami -cierpię na wrzod, astme, alergię -podczas gorszych miesięcy potrafiłam dużo tracić na wadze Mam dosyć takiego życia, chcę być szczęśliwym, opanowanym człowiekiem, nie mogę już wytrzymać sama ze sobą. Jestem z Wrocławia. Za kilka dni idę do psychiatry, nie wiem od czego zacząć, nie wiem co mam mu powiedzieć. Wiem tylko tyle, że zanim skończę pierwsze zdanie rozpłaczę się i będzie mi wstyd. Chciałabym chodzić na jakieś terapie, walczyć ze źródłem problemu, a faramkoterapię stosować tylko jako metodę uzupełniającą. Wiem, że ludzie piszący na tym forum borykają się z "prawdziwymi" problemami, jednak mnie moje z pozoru "niepozorne" przerastają... Dziękuję za uwagę
×