Witam.
Mam na imię Dawid. Chodzę do 2 klasy gimnazjum. Zawsze byłem jednym z czołówki klasowej, rozbawiałem cała klasę, potrafiłem coś załatwić. Jednak od poczatku 2 klasy gimnazjum rozpoczęło się piękło. Dwójka niby moich kolegów, ktorzy trzymaja się razem od 4 klasy, zaczeli mi niemiłosiernie wrzucać. Chodzi przede wszystkim o to, że moj tata ma sklep kolo naszego domu. Zaczęło się od tego, że w moim sklepie mrówki chodza po ciastkach, ze klienci sami muszą odśnieżać wjazd, że sanepid chce mi zakmnąć sklep, że mój sklep to melina itd. Obydwoje są bardzo mocni w gębie i bardzo chamscy. Są wręcz bezczelni. Potrafią wyzwać każdego matkę itd. Żadnego argumenty ani wrzuty na nich nie działają, bo po nich to 'spływa'. Lepiej jest, gdy jest tylko jeden z nich. Gdy są razem - jest strasznie. Ostatnio w naszym malym miasteczku otworzono Biedronkę. I sie zaczęło... Komentarze 'w Twoim sklepie puste pułki', 'twoj sklep plajtuje', gdy widzą jakiś towar z Biedronki to od razu buczą i śmieją isę w moim kierunku. Niejednokrotnie wrzucają mi bez powodu na j. polskim, gdzie siedzą za mną.
Co zrobić, by przestali tak mówić? Albo co mam robić, by podchodzić do tego z dystansem? Innym też wrzucają, ale oni się z tego śmieją. A ja nie... Oni to robią, bo wiedzą, że mnie to denerwuje. Zawsze siedzialem cicho i cala ta złość gromadizla sie we mnie. Teraz jestem strasznie nerwowy. Łastwo mnie sprowokowac, a oni robią to codziennie od miesięcy. Gdy siedze cicho, to mam wręcz najgorsze mysli, czasem chce nawet ze sobą skończyć. Gdy o nich myślę boli mnie brzuch i chce mi isę płakac.
Proszę, niech ktoś mi pomoże!