Skocz do zawartości
Nerwica.com

peggybrown8

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez peggybrown8

  1. A ja Ci mówię, żebyś się nie poddawała... Jeśli masz odpowiednie leki to wszystko się unormuje i będziesz mogła zrzucić parę kilogramów. W tym stanie, którym jesteś teraz niczego nie zmienisz... Znam po sobie : ) Głowa do góry, aby być atrakcyjną kobietą, nie trzeba być szczupłą.
  2. William Wharton "spóźnieni kochankowie"- książkę, która mnie doprowadza do zachwytu, płaczu, wiary w miłość, szaleństwa i zmysłowości. Sięgam po nią wieczorami(cierpię na bezsenność), aby poczuć coś intensywniej, wyraźniej, taka moja mała terapia :) " Dopiero gdy utraci się jeden z posiadanych darów zaczyna się doceniać i dostrzegać pozostałe." "Kiedy myślę, o tym jak żyłem, jak my żyjemy, o prawdzie naszego życia. Wszystko to jest tak sztuczne, oderwane nawet od jedzenia, wszystko to jest formą robienia tego co należy." "Nie, ale pozwól, że usiądę blisko ciebie. Może chłód to tylko wymówka. Lubię siedzieć blisko ciebie, czuć ciepło twojego ciała, twoje ruchy. To sprawia, że nie czuję się tak bardzo samotna, jestem szczęśliwa. " " Nasze czasy są pełne seksu, ale niewiele w nich prawdziwej miłości, miłości, która zbliża wszystkie stworzenia, która pozwala im znaleźć wyraz dla uczuć wobec innego stworzenia, ważnego i cenionego dla nich." Polecam wszystkie książki tego autora : )
  3. Doceń to, masz motywację do walki. Ja swojego przyjaciela już nie odzyskam... Ale też nie mam zamiaru bezczynnie patrzeć jak życie ucieka mi przez palce.
  4. Odnalazłam część siebie w Twojej historii... Naprawdę rozumiem co czujesz i życzę Ci żeby ułożyło się w Twoim życiu, bo na to zasługujesz. Ta osoba odtrąciła Cię, bo nie znała Twoich problemów, prawda? Pozdrawiam.
  5. Ale to nie zmienia faktu, że tak się czuję. Scroll dziękuję za pomoc, przejrzę te linki.
  6. bo jestem miłośniczką delikatniejszych dźwięków ; p
  7. Jestem pełnoletnia i i mogę sama szukać pomocy, ale z tego co wiem w moim mieście jest bardzo mało dobrych psychologów, a ja nie wie gdzie mam się skierować. Może faktycznie skorzystam z tego telefonu zaufania. Mój ojciec jest jaki jest, nie miałbym siły teraz wywlekać wszystkiego przed sądem, tym bardziej, że nie odzywa się do mnie wcale, nawet na mnie nie patrzy. Obojętność też boli, ale wole ją niż miałby znowu się na mnie wyżywać... Z bratem już jest lepiej, leczy się, ma jeszcze odchyły, ale też przede mną ucieka i nie potrafi spojrzeć mi w oczy... Czasami przyjdzie do domu napity i zaczyna swoje paranoje, ale wtedy po prostu dzwonię do szpitala psychiatrycznego i przez miesiąc go nie ma. Naprawdę dziękuję za wsparcie i ciepłe słowa ; *
  8. peggybrown8

    Tak po prostu...

    Muszę się wypisać, bo wygadać nawet po pijaku nie potrafię. Mam często myśli samobójcze, mam poczucie bezsensu, nie czuję siebie, jestem totalnie pusta. Odkąd pamiętam byłam dziwnym dzieckiem, bo strasznie zależało mi na niezależności, w wieku 5 lat uciekałam z domu i wracałam późny wieczorem jak mama przychodziła z pracy, nie chciałam siedzieć w domu, bo ojciec bił mnie za każdą duperelę. Wstawałam o 8 rano, wyciągałam pieniądze z portfela mamy i chodziłam bez celu po moim mieście. Nie bałam się kiedy byłam na zewnątrz, jedynie jak musiałam zostać z ojcem w domu płakałam i przesypiałam cały dzień, żeby nic mi nie zrobił. I tak prędzej czy później włączyła się "potrzeba" i dostawałam. W wieku 6 lat spadłam z segmentu, który poleciał na mnie, ze wszystkim: szkłem, radiem, telewizorem. Miałam złamanie otwarte nogi.... Ojciec zamiast zadzwonić po karetkę zbierał szkło, a ja sie czołgałam do swojego pokoju "żeby nie dostać". Nigdy nie zapomnę jak jak się wciągałam na łóżko i zatykałam usta, żeby nie płakać. Ojciec zadzwonił do mamy, nie wezwał karetki, dopiero mama to zrobiła i po tym dostała zawału. Każdego dnia tęskniłam strasznie za mamą, chciałam żeby była w domu, bo ojciec wtedy się do mnie nie zbliżał. Po jakimś czasie zaczęły się problemy finansowe, moi rodzice stracili mieszkanie i musieliśmy się wyprowadzić. Ojciec przestał mnie bić, bo podrosłam i zaczęłam mu grozić, nie pamiętam co takiego powiedziałam, ale poskutkowało. Do dzisiaj rzadko kiedy się do mnie odzywa, nie mamy żadnego kontaktu, poza jego docinkami. Kiedy się przeprowadziliśmy piekło, które przeżywałam samotnie, stało się piekłem rodzinnym. Mam trzech braci i jeden z nich zachorował na schizofrenię. Kiedy ja miałam 7 lat on był już dorosły, zaczął pić i znęcać się nade mną i mamą. Każdego dnia przychodził i nas wyzywał, opowiadał niestworzone rzeczy, rozwalił wszystkie meble w domu, sprzedał każdą moją zabawkę i wszystkie prezenty z komunii... Nie raz podniósł na moją mamę rękę, a ja stawałam w jej obronie. Mając 9 lat stanął przede mną z nożem w ręku, skończyło się na tym, że skatował mojego psa. Już wtedy było ze mną coś nie tak, byłam bezmyślna, jakby oddalona od rzeczywistości, przestałam czuć, myśleć. Moja mam choruje na serce i nie raz lądowała w szpitalu i miała zagrożenie życia... a ja nie potrafiłam cierpieć, nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje. Przez moje odizolowanie sie straciłam przyjaciół, chęć do życia, byłam wyśmiewana i poniżana w szkole, ale nie przejmowałam się tym, żyłam wyobrażeniami " o lepszy świecie", byłam wiecznie na fantazyjnym haju. Myślałam, że gorzej być nie może, ale mogło być... Próbował mnie zgwałcić starszy mężczyzna. Rozbierał mnie, dotykał, a jak zaczęłam krzyczeć, dostałam w twarz tak mocno, że straciłam przytomność. Pomogła mi jakaś kobieta, która zaczęła krzyczeć i on się wystraszył. Kiedy się obudziłam, wiem że zaczęłam biec jak w jakimś szale i krzyczeć. Byłam zakrwawiona, brudna i prawie naga i biegłam tak przez ulice. Jak wpadłam do domu, ojciec mnie zabrał na komendę, ale co z tego? Nie odezwał się do mnie słowem, przemilczał całą sytuację. Mama się dowiedziała od sąsiadów, byłam główną atrakcją osiedla... W szkole też. " To ta, którą zgwałcili". Próbowałam się zabić, ale kończyło się na tym, że wpadałam w histeryczny płacz, uspakajałam się i znowu " pustka" wypełniała mi każdy dzień. Wszystko robiłam mechanicznie, przesypiałam każdą wolną chwilę, nie czułam żadnej radości, żadnego zainteresowania. W szkole słyszałam, że jestem " grubym śmieciem i powinnam umrzeć" , strasznie mi się przytyło w tym okresie... Kiedy to w końcu doszło do mnie, przestałam jeść, wpadłam w anoreksję, mama starała się mi pomóc, ale nie potrafiła, ojciec jedynie powiedział" nie mogę na Ciebie patrzeć", mimo tego że wcześniej wyzywał mnie od grubych świń. Byłam skrajnie wychudzona, kiedyś wyszłam z pokoju, stanęłam przed rodzicami i zaczęłam płakać, mama rozkazała ojcu żeby mnie przytulił, poczułam się wtedy jeszcze gorzej. Samobójstwo wydało mi się jedynym wyjściem, ale jednak chciałam żyć. Zaczęłam dostrzegać, że jestem nienormalna, że młode dziewczyny mają całkiem inne życie.Podniosłam się powolutku z tego, nie wie jak i kiedy, ale zaczęłam walczyć. Poczułam chęć życia, tak wielką, że teraz pozornie dobrze funkcjonuję. W liceum zdobyłam przyjaciół, zaczęłam dbać o siebie, uprawiać sport, uczyć się, ale jednak tamto życie do mnie wraca i wtedy mam ochotę skończyć to wszystko. Czuję się jak nikt, nic, moje uczucia są nadal nie takie jak być powinny, chyba nie jestem w stanie już normalnie żyć... Mam wstręt do siebie, czuję się jak roślinka. Nigdy nie byłam u psychologa, mimo, że mama obiecywała mi, że pójdziemy... Ze wszystkim radziłam sobie sama, zawsze, tłumiłam wszystko w sobie. Ludzie, którzy mnie otaczają nie mają pojęcia, co ja przeżyłam, uważają mnie, uwaga- za silną psychicznie, uśmiechniętą, zabawną, ładną dziewczynę. Gdyby wiedzieli co ja robię w domu... Rozpłakałam się. Mam dość. Za nim całkowicie się poddam, chciałam się wygadać... Czuje się żałośnie.
×