Dziękuje za odpowiedź. Mój pierwszy post był trochę chaotyczny , ale musiałam się tym z kimś podzielić i wejście na to forum może jest dobrą okazją do wyrzucenia swoich problemów i zobaczenia , że nie jesteśmy sami.
Uścislijmy - dopiero pół roku
Tego się boję najbardziej. Depresja u mnie trwa długo, bo problem nie istnieje od wczoraj wziął się z przeżyć z dzieciństwa, ale na szczere leczenie zdecydowałam się pół roku temu, bo to było ostatnie wyjście. Ale ciągle mam wrażenie, że mnie goni czas. Jak już minęło pół roku to już nie długo powinnam być zdrowa i że czas mi się kończy i powinnam wszystkie problemy rozwiązać. A ja w końcu czuję , że jestem w trochę lepszym samopoczuciu i nie chcę zostać sama tym bardziej, że widzę , że otwieram się co raz bardziej z czasem. Do wielu rzeczy muszę dojrzeć by o nich mówić i widzę , że czas działa na moją korzyść na terapii. Depresja to specyficzna choroba... wielu jej nie rozumie i wydaje sie ludziom, że wystarczy powiedzieć weź się w garść, a to chyba najgorsze co można usłyszeć. Więc dobrze słyszeć , że nie jestem dziwna, że pół roku jadę na lekach i jeszcze się leczę.