Skocz do zawartości
Nerwica.com

Visenna

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Visenna

  1. Tak, a teraz wogóle stwierdził że jednak to się stęsknił i mnie kocha ale nie chce ze mną mieszkać bo do tego nie dojrzał Ja chyba wysiądę nerwowo. Nie wiem, wyjechał, ma czas żeby się mocno zastanowić... Ja nie naciskam na nic. Co z tego wyniknie...
  2. A więc tak.... Przyjechał w ten wtorek po swoje rzeczy i jakoś dziwnie przesiedział u mnie aż do dziś, jakby nic się nie stało... ale oczywiście nie zmienił zdania o wyprowadzce. Ja go nie rozumiem, oczywiście to że z nim pobyłam i w ogóle bardzo mnie ucieszyło, w końcu wciąż go tak kocham.. Ale on chyba nie bardzo wie czego chce. Powinien przyjechać, zebrać się i wyjechać, a nie siedzieć i robić mi wodę z mózgu głupieję, poddaję się
  3. Te wszystkie porady brzmią pięknie, jednak jak wprowadzić to w życie... Mam zrobić to wszystko dla siebie? Nie zasługuję na to. Myślałam że chociaż dla jednej osoby jestem kimś ważnym... Że chociaż dla niego jestem najlepsza i najważniejsza. Teraz jestem nikim. Już nikt mnie nie kocha, nikogo nie obchodzę. Czuję się najbardziej bezwartościową osobą na świecie. Przedtem, kiedy jeszcze go nie było, też nie miałam celu w życiu. Żyłam z dnia na dzień, bez radości, bez nadziei. Kiedy się pojawił, poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. W końcu poczułam się doceniona, kochana, znalazłam cel i był nim właśnie on. Wszystko dla niego poświęciłam... A teraz... Będzie jeszcze gorzej niż przedtem. Zadzwoniłam do niego. Był taki beztroski... Wogóle nie zainteresowany co się ze mną dzieje. Chciałabym się do niego poprostu przytulić... Nie mogę się pozbierać [Dodane po edycji:] Myślicie, że jest szansa że on jeszcze jednak się stęskni i zechce do mnie wrócić?
  4. Witam Trafiłam na to forum szukając miejsca, gdzie mogłabym porozmawiać i uzyskać jakąś konkretną poradę. Aktualnie nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać i komu chciałoby się mnie wysłuchać... Przedwczoraj zostawił mnie chłopak. W lipcu minęłyby 4 lata odkąd jesteśmy razem. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Był dla mnie całym światem... Oprócz niego nie mam nikogo. Odkąd wyjechał, nie mam siły na nic. Nie mogę zapomnieć, jak żegnał się ze mną, pocałował mnie w policzek. Jak koleżankę. Po 4 latach. Dziś cudem wyszłam z łóżka. Wczoraj cały dzień ryczałam jak głupia, musiałam się spić żeby to wytrzymać. Nie mogę przestać o nim myśleć, nie mogę nic zrobić wokół siebie. Dopadło mnie... w sumie nie wiem co. Dziś już nie płaczę, nie mam siły. Nie chcę niczego. Moje mieszkanie wygląda jak chlew, jutro czeka mnie zaliczenie na które muszę przynieść projekt... I nie mogę zrobić nic. Nie chcę zrobić nic. Nie chcę tego życia. Chyba wciąż nie mogę w to uwierzyć. Łudzę się, że on jednak tęskni za mną, że wróci... Ale tak nie będzie. Powiedział, że mnie już nie kocha. Że czuje, że nie będzie tęsknił jak wyjedzie. I widzę, że nie tęskni... Mówił, że mam sobie poradzić bez niego. Że mam skończyć studia... Po co? Bez niego? Teraz to wszystko nie ma już sensu. Nie chcę przyszłości bez niego. Całe życie poświęciłam jemu... Oddałam wszystko co miałam. Zrobiłabym wszystko, żeby wrócił, żeby było jak dawniej. Nie wiem co teraz. Mam tyle do zrobienia, tylko po co? Nie widzę sensu w niczym. Nie chcę już czuć, nie chcę myśleć, widzieć, płakać. Chcę umrzeć. We wtorek przyjedzie. Pewnie zabrać swoje rzeczy. Znów będzie traktował mnie jak koleżankę, a ja chyba tego nie wytrzymam. Wszystko wewnątrz mnie pęka, kiedy o nim myślę. Chyba zwariuję, muszę się znów spić.
×