Przerabiałem (a raczej wciąż przerabiam) podobną rzecz co Paranoja. Samoagresja wynikająca z niskiego poczucia własnej wartości, poczucia nieuzasadnionej winy, do tego bycie "drugim" w rodzinie, tym odtrąconym bez miłości, neurotyk, DDA czyli cały zestaw.
W każdym razie, zadawałem sobie ból żyletką, wręcz stworzyłem niemal szachownice na ramieniu. Dlaczego... myślę że dwie rzeczy. Pierwsza - odejście myślami od problemu, skupienie się na bólu, chwilowa ulga. Druga rzecz... pochodzę z niesamowicie toksycznej rodziny, wpadłem w anoreksje, gdyż jedzenie było wykorzystywane przez rodziców (a raczej rodzica, bo ojca w mym życiu z racji, że alkoholik nigdy nie było) jako forma szantażu. Tnąc się, wstydziłem się tych ran, a jednocześnie chciałem by ktoś je zauważył, tak jak zresztą kilku przedmówców. Do tego doszła depresja. Byłem u psychiatry, przyjmuje anty-depresant, ale... jakoś nie czuje by pomagało. Co do terapii, znajoma psycholog trochę mi pomagam, bym przede wszystkim odżył w ogóle fizycznie, ale nie czuje poprawy.
Znowu gdy czuje się źle, korci mnie by się ciąć, ale próbuje z tym walczyć.