Skocz do zawartości
Nerwica.com

edytak

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez edytak

  1. witam wszystkich.. ja walczę z depresję od ponad roku, przeszłam jużprzez leki, które na początku mi pomagały, potem się od nich uzależniłam...i wtedy zaczął mi się koszmar...z tamtgo okresu mało pamiętam..wiem jedno mi było ciężko, bo nie miałam z nikąd wsparcia...matka, facet, rodzina się ode mnie odwróciła. Samotne dni i noce... bez wsparcia, gorzej z wyrzutami - WEŹ SIĘ W GARŚĆ DZIWECZYNO !!! - w konsekwencji postanowiłam umrzeć. Nie było trudno, lekarz jak mu powiedziałam o myślach samobójczych - przepisał mi 300 tab. jednorazowo - dawka śmiertelna...i od tego zaczęła się moja walka, w szpitalu o życie, a potem o przetrwanie.Odstawiłam leki, sama dzień po dniu, się podnosiłam. Były dni koszmarne, lepsze, gorsze...szła dalej. Doszłam do dnia dzisiejszego, choć tygodniami nie wychodziłam z domu, uciekałam z niego wsiadając w pierwszy lepszy pociąg... do ludzi ale tych którzy nic o mnie nie wiedzieli, więc nie patrzyli przez pryzmat depresji... Dzisiaj też są lepsze i gorsze chwile, ale jestem ich świadoma, jak mi źle to pozwalam aby ten ból przenikał przeze mnie, nie bronię się. ale jest coraz lepiej. Tej wiosny poczułam zapach kwiatów, cieszyłam się nią... to był dla mnie sukces. piszę to, bo wiem, że w depresji najważniejsze jest wsparcie najbliższych...ja go nie miałam, uciekłam w leki które miały pomóc. może pomagały, ale ja tego nie czułam...brakowało mi wsparcia...
  2. to co opisałeś... to mnie w pewien sposób poruszyło... może jest Ci ciężko, bo szukasz oparcia w kimś, i tak bardzo się starasz aby Cię nie odrzucono, zaakceptowano, pokochano, odwzajemniono uczucie, wiesz, ja miałam podobne sytuacje, zawsze na uboczu , złe kontakty z rodziną, zawsze odrzucona - starałam się ze wszystkich sił, aby mnie traktowano poważnie, aby mnie nie odrzucano...w rezultacie chyba byłam zbyt nachalna, sama nie wiem, co było złego... chyba dzieciństwo miało na mnie taki wpływ, że później ciężko było mi w relacjach z ludzmi. Brak akceptacji matki... skończyło się lękami, tak jak u Ciebie, nagłe ataki paniki, bezdech- częst w nocy - bez uzasadnienia. W koneskwencji poszłam za namową matki do psychiatry, brałam prochy które mi przepisywał... mało pamiętam tamten okres... prochy zmieniły mnie, moje życie - wszystko prawie !!! przegrałam!!! Postanowiłam umrzeć. Lekarz przepisał mi , po tym jak mu powiedziaa, że mam myśli samobujcze 300 prochów na raz - to było dla mnie wybawienie - śmiertelna dawka. Na szczęście lekarz nie poddał się i po 3 dniach walki wróciłam...od pół roku zmieniam swoje życie. staram się... często słyszę na ulicy złe , obraźliwe słowa, czasem płaczę...ale walczę o każdy dzień. Piszę to, bo nie mam rady dla Ciebie... wiem co czujesz i ciężko mi doradzać... przez to co napisałam, chcę abyś wiedział, że nie jesteś sam, że warto walczyć o siebie, swoje marzenia, miłość... nie zmieniać sibie dla kogoś, pogodzić się z poraszką i iść dalej, choćby się już nie mogło, bo puki się żyje i walczy to jest cień szansy na cud dnia następnego... pozdrawiam
  3. Witam wszystkich , chciałabym poruszyć pewien temat, tzn. jak żyć i jak pomóc sobie w walce z depresją w społeczeństwie. Od roku leczę się na depresję, jestem po 2 próbach samobujczych, w obecnym momencie czuję się stabilnie, nabieram chęci do życia, znajduję w nim radość. Jednak przez pryzmat choroby, leczenia się u psychiatry, spotykam się z odrzuceniem a nawet zniewagami typu Psychol, psychiczna, chora ... Wracam do pracy w prowadzeniu własnej firmy, ale przez pryzmat depresji nie jest to łatwe, nikt nie pyta o przyczyny depresji, dlaczego ? nikt nawet się nie chce wysilić aby pomysleć !! Od razu skazują na zniewagę typu " psychiczna" - najgorsze jest to że robią to osoby które mają świadomość tego co robią i dla jakich celów! Ostatnio, w Sądzie kiedy próbowałam udowodnić swoje racje - usłyszałam " ona jest psychiczna ! co ona może powiedzieć!" W moim przypadku, przy depresji i lękach - takie zniewagi plus śmiech to niemal jak wyro śmierci - tyle miesięcy walczyłam sama z sobą ze swoją chorobą, z lękami, a takie zniewagi , zarzuty skazują mnie na kolejne miesiące zaszycia się w domu w obawie o kolejne krzywdzące słowa. Myślę, że to duży problem społeczny - powrót do życia w społeczeństwie z podniesioną głową - walka o wyrozumiałość, nie żądam zrozumienia i poparcia ale braku oceniania i znieważania. Napiszcie jeśli macie podobne doświadczenia
  4. Chcę żebyś wiedziała że nie jesteś odosobniona. Ja od dłuższego czasu borykam się z tym problemem. To bardzo cięzkie żyć w ciągłym strachu, strach przed ludźmi, nowymi sytuacjami... najgorsze co mnie jednak spotkało to brak zrozumienia, a nawet zepchnięcie na margines społeczny poprzez zniewagi typu psychol, psychiczna... ale nie poddaję się, staram się mimo to wychodzić, dość mam siedzenia w domu, nie wychodzenia w obawie i lęku. Każdy dzień jest trudny, ale jak choćby raz uda mi się przezwycięzyć lęk - to jest to dla mnie duży sukces i święto. Postanowiłam sobie, że zgłoszę sprawę zniewag do sądu , nie żeby ukarać tego co mnie znieważa, ale żeby go nauczyć, że często słowa zniewagi takie jak " psychol, psychiczna " mogą stać się wyrokiem śmierci. Zwłaszcza jeżeli wypowiada je osoba która ma pełną świadomość tego co robi. Ja walczę, każdego dnia, i przestaję się bać - mówić o problemi, bo wpływu na napady lędków nie mam i bać się ich nie mogę przestać - ale zbieram w sobie siłę aby nie bać się mówić o problemi i walczyć o godne życie z chorobą.
×