Skocz do zawartości
Nerwica.com

pocieszna

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pocieszna

  1. Ja obecnie leki + psychoterapia. Na początku leczenia byłam twarda, chciałam przejść tą gehennę bez leków, ale nie dało rady. Ktoś pytał o psychologa z warszawy- ja chodziłam do CBT na pięknej 68. Co prawda, mnóstwo kasy zdzierają, ale pomogli mi przy pierwszym sezonie z nerwicą. Przy nawrocie zdecydowałam się na lekarza bliżej mojego miasta. pozdrawiam
  2. Co do wyleczenia, miałam szansę zabłysnąć. 14 miesięcy temu lekarz powiedział, że jest już ze mną ok, odstawił mi leki i przez 2miesiące wakacji cieszyłam się wolnością. Niestety potem była klasa maturalna i wszystko wróciło, mimo że nauką nigdy się nie przejmowałam. Podświadomie myślałam o studiach, co wiąże się z wyjazdem z domu. Do nowego lekarza dostałam się dopiero w grudniu, nerwica powróciła z taką mocą, że kilka miesięcy wegetowałam. Teraz odliczam dni do zajęć studenckich. Już zdecydowałam, że będę dojeżdżać. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Myślałam o hipnozie, czymkolwiek... Nie wiem już jak sobie radzić i nie wiem czy dam radę ze studiami... Żeby było ciekawiej nikt z moich znajomych nie idzie tam gdzie ja.
  3. Próbował ktoś? I przede wszystkim, czy jest to efektywne?
  4. Czy jest ono możliwe? Osobiście choruję od 15 roku życia, czyli już 4 lata. Ta choroba mnie wyniszcza. Można powiedzieć, że po 2 latach leczenia (psychoterapia+leki) udało mi się powrócić do normalnego życia, jednak tylko na 3 miesiące. Miałam odstawione psychotropy, myślałam, że potencjalne źródło mojej nerwicy zostało odkryte i będzie mi łatwiej. Była to sytuacja rodzina, niestety rodzice pomimo mojego wysiłku nic z nią nie zrobili. Teraz jestem po maturze, a myśl o opuszczeniu domu strasznie mnie przeraża. Boję się, że coś mi się stanie. Do tego jestem jedynaczką, ogromnie przywiązaną do Mamy. Nerwica wróciła po 3 miesiącach. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Żyłam w półświadomości, nie byłam w stanie siedzieć sama w domu, tym bardziej z niego wyjść. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, przez co przechodzę, choć wiem, że wielu ma gorzej ode mnie. Czy komuś, kto ma chociaż częściowo taką sytuację jak ja udało się pokonać nerwicę? Naprawdę nie wiem już co robić
  5. Zastanawiam się, czy jak pójdę na studia, konkretnie na psychologię, to czy nie zaszkodzę sobie. Niby jest ok, kiedy się wie, zna mechanizmy, które wprowadzają nerwicowca w ataki paniki jak to u mnie bywa, ale czy to nie jest tak, że nadmiar wiedzy szkodzi? Osobiście nie mam wątpliwości, czy tam iść, ale przeczytałam kilka postów na tym forum i zastanawiam się, czy postępuję racjonalnie..
  6. też biorę effectin. dopóki nie uwierzysz, że nie ma możliwości że zwariujesz, będziesz się tego bał. Od 14 roku życia po dziś dzień zmagam się z nerwicą lękową. Wiem jaki to koszmar. Za 2 tygodnie kończę 19 urodziny. Kupię tort dla mojej nerwicy z okazji kolejnego roku niszczenia mnie. Bez leków zazwyczaj się nie udaje wyjść z nerwicy, być może po prostu effectin nie jest odpowiednim lekiem dla Ciebie. Przeczytaj to, piszę Ci to od serca- jesteś młodym, silnym człowiekiem. Lęk jest w Twojej głowie. Odwracaj swoją uwagę, kiedy zaczynasz mieć złe myśli. I pomyśl sobie, że na świecie jestem ja. Osoba, która dokładnie tego samego się boi co i Ty. Wmawiam sobie, że nie oszaleję, że muszę się po prostu uspokoić. Nie powiem, że zawsze, ale często pomaga. Pozdrawiam Cię i idę spać:) Btw, co do utraty kontroli najgorszy scenariusz dla mnie to wezwanie karetki, kaftan bezpieczeństwa, szpital psychiatryczny i zostanie tam do końca życia. Mam ochotę się zajebać, coraz częściej.
  7. Mam 19 lat. Od 4 zmagam się z nerwicą lękową. Jestem jedynaczką, do 13 roku wydawało mi się, że miałam cudowne dzieciństwo. W sumie przez przypadek odkryłam, że mój ojciec ma kochankę i dziecko z nią. Zareagowałam "ale jaja", nie przejmując się tym zbytnio, ale chcąc, by dowiedziała się o tym Mama. Potem życie toczyło się dalej. Konflikt z rówieśnikami sprawił, że nie miałam praktycznie nikogo prócz 3 koleżanek. Był to dla mnie bardzo trudny czas, bo zawsze byłam lubiana, byłam duszą towarzystwa. Największą przyjaciółką była w tym czasie moja Mama. To na jej ramieniu wylewałam oceany łez. Stałyśmy się sobie bardzo bliskie, choć i tak całe życie najlepiej i najbezpieczniej czułam się z Mamą. Rodzice długo się o mnie starali, Mama wiem, że bardzo mnie kocha i starała się jak najwięcej czasu spędzać ze mną. W dzieciństwie mieszkałam na wsi, gdzie miałam utrudniony kontakt z innymi dziećmi. Konflikt z rówieśnikami, o którym pisałam był jakieś pół roku po tym jak dowiedziałam się o romansie ojca. Trwał jakieś 7 miesięcy, ale niesmak pozostał praktycznie do końca gimnazjum. Już w 3 klasie działo się ze mną coś dziwnego. Miałam atak paniki. Nie wiadomo skąd, będąc sama w domu. Myślałam, że umieram. Od tego czasu bałam się, że to się powtórzy, bałam się sama zostać w domu. Ciągły lęk wzmagał kolejne ataki. Po kilku miesiącach trafiłam do psychiatry. 2 letnia terapia zaowocowała poprawą, ale i wykazała, że przyczyna leży w sytuacji rodzinnej. Ojciec kontynuował (robi to do dziś ) romans, Mama nie chce nic z tym robić, bo mówi jest, że woli pozostać z ojcem, niż żyć na swój rachunek. Znienawidziłam ojca. Brzydziłam się nim, czułam, że zdradza nie tylko Mamę, ale i mnie. Mój psychiatra zasugerował terapię rodzinną. Stanęło na dwóch spotkaniach (moim zdaniem ojciec się wykręcił, a Mama się podporządkowała). Życie w takim "układzie" jest najgorszą sytuacją. Zdałam sobie sprawę, że moje szczęśliwe dzieciństwo to ściema. Pamiętam ten dzień, tak bardzo chciałam, byśmy podjęli się terapii, ojciec powiedział, że chce odbudować rodzinę (kłamstwo!). To mnie naprawdę dużo kosztowało, moja zdiagnozowana nerwica lękowa to cena tej chorej sytuacji w domu. Ostatecznie wyszłam na prostą rok temu. Było dobrze. Praktycznie zero objawów, leki w zmniejszonej dawce, w końcu odstawione. Od 12roku życia chciałam być psychologiem, pomagać ludziom. Nerwica wzmogła tą chęć. ODDAŁABYM SERCE WSZYSTKIM, KTÓRZY MAJĄ POCZĄTKI NERWICY (szczególnie nerwowej) BYLEBY NIE MUSIELI PRZECHODZIĆ PRZEZ TO, PRZEZ CO PRZESZŁAM/PRZECHODZĘ JA. Szczerze. Za dwa tygodnie mam maturę. Jeszcze wakacje zdołałam jako tako przeżyć, w połowie października nerwica powróciła. Być może stres związany z maturą ją wzmógł, jednak ja jestem zdania, że ten wciąż niezmieniony 'układ' rodzinny. Żadna babcia, ciocia nie wie o wybrykach ojca. Przed wszystkimi gramy szczęśliwą rodzinę. Mój przyjaciel powiedział, że ma wpływ także moja ścisła relacja z Mamą. Boję się opuścić dom, kiedy pójdę na studia. Pozostaje pytanie, czy opuszczając to toksyczne środowisko domowe mogę liczyć, że nerwica sobie odpuści? I czy nie zaszkodzę sobie studiując tę moją wymarzoną psychologię? To wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Proszę Was o pomoc, o poradę. Z góry dziękuję.
×