Ten lek to maskra. Działa zajebiscie, przekręca życie o 180 stopni w pozytywnym kierunku, natomiast ja nie potrafie tego leku odstawiić. Brałem 75 przez większość czasu, tą dawką się wyleczyłem. Teraz biorę 37,5 jako podtrzymującą i troszkę podnosi komfort mojego życia. Czuje się bardzo fajnie. Ale gdy nie wezmę leku, to pod koniec dnia (a biore retardy) czuję takie zmulenie i opadnięcie z sił. Rzeźnia się zaczyna po przespanej nocy. Dodam, że miałem problem z narkotykami i tęsknie za odstawianiem opiatów na myśl o odstawieniu ''głupiej'' , ''niewinnej'' tabletki antydepresyjnej, wypisywanej często też przez zwykłych lekarzy, ponieważ cieszy się ogólnie opinią nieuzależniającego i bezpiecznego. Moze ja jestem jakiś toporny na odstawkę, nie wiem. Wiem tylko, żę łatwiej było mi odstawić morfinę...MA ktoś podobnie?