Skocz do zawartości
Nerwica.com

striker

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez striker

  1. Czy to nerwica? Witam. Postanowilem opisac tutaj swoj problem. Boje sie ze moglbym pomyslec o tym ze wszystko co widze jest wytworem mojej wyobrazni, boje sie ze moge uwierzyc ze tak jest. czytalem duzo ksiazek o rozwoju osobistym, powiekszaniu swiadomosci. Pamietam taki pierwszy dziwny objaw - zastanawialem sie czy jest prawda obiektywnam np. jezeli ja uwazam cos za ladne, a ktos za brzydkie to jakie to jest NAPRAWDE. mam dziwne mysli, np. jak to jest ze ludzie porozumiewaja sie za pomoca jezyka skoro kazde slowo mozna inaczej zrozumiec - uswiadomilem sobie ze ktos z kim rozmaiwam nigdy nie bedzie w stanie poczuc tego samego co ja. Mam poczucie jakby to wszystko bylo nierealne, jakbym zyl w fikcji. Zdalem sobie sprawe z tego ze dotychczasowe postrzeganie rzeczywistosci bylo tylko moje, to ja nadawalem wszystkiemu znaczenie a inni ludzie byc moze robili to inaczej. Taka mysl mnie przeraza. Czuje sie nieswojo. Zauwazylem ze w momencie gdy sie budze rano, jestem przez kilka sekund normalny, czuje sie jak dawniej. Byc moze mozna nazwac to w ten sposob ze zdaje sobie sprawe z kazdej mysli, a dotad te mysli plynely czesto nieswiadomie, teraz kazda mysl sie zatrzymuje a ja ja przetwarzam. Np. podaje mamie numer telefonu, patrzę na cyfry odczytuje je zupełnie normalnie, ale zaraz zastanawiam się jak to jest że jest jakiś znaczek który ja i wszyscy odczytujemy jako np trzy. Opisujac swoje objawy psychiczne musze zaczac od slow Boje sie, bo autentycznie zaczynam sie bac wszystkiego o czym pomysle, moj mozg tak jak juz wyzej napisalem kreuje nowe sytuacje w ktorych widze siebie w negatywnych okolicznosciach. Np. boje sie ze nie wroce do "siebie"., albo choroby psychicznej, ze mam schizofrenie. Czy ktoś mnie rozumie?;( czy ktoś coś takiego przechodził? Dodam ze nie bylem u psychiatry, wizyte mam w poniedzialek.
  2. Witam. Mam 16 lat (w sierpniu 17) i moje życie z całą odpowiedzialnością mogę nazwać horrorem. Proszę o poważne potraktowanie tego co napiszę. Nie jestem jakimś nastolatkiem który jest na wszystkich obrażony i nie wie czego chce. Jestem (a może byłem) normalnym, inteligentnym chłopakiem. Długo myślałem o tym żeby przedstawić komuś swój problem. Ale nie odważyłem się. Piszę o tym na tym forum ponieważ Was nie znam, nie widzę, a Wy nie widzicie mnie. Nikt z kręgu moich znajomych nie wie o moim problemie. wiedzą tylko rodzice. Mam tak wiele do napisania, że nie wiem od czego zacząć. Urodziłem się zdrowy. Moje dzieciństwo przebiegało najnormalniej w świecie. Bardzo miło je wspominam i czasami tęsknie za tą beztroską nieświadomością. Od urodzenia miałem na głowie zakola. Jako dziecko nie przywiązywałem do tego uwagi. W gimnazjum pewnego razu mój kolega powiedział, a raczej zapytał: dlaczego tobie nie rosną włosy tak jak wszystkim? Przypuszczam, że od tego dnia moje życie zaczęło się zmieniać. Dodam, że zawsze na głowie nosiłem jakąś stylizowaną fryzurę. Aczkolwiek w miarę upływu czasu zacząłem dowiadywać się o co chodzi z tymi włosami. Po wpisaniu frazy 'zakola' w google jak pewnie się domyślacie, pierwszą stroną w wynikach była strona dotycząca problemu łysienia. To akurat było forum. Zarejestrowałem się na nim. Czułem się przerażony tym co tam przeczytałem. Od tego czasu miałem świadomość swojego defektu, wady. Moja pewność siebie spadła niemal do zera. Co raz więcej czasu spędzałem przed lustrem wpatrując się w swoje włosy wmawiając? sobie że po prostu łysieję. Załamałem się. Nie ma dnia, żebym nie patrzył na tą cholerną linię włosów i nie oceniał czy się coś zmieniło czy nie. To stało się moim codziennym rytuałem. Włosy mi nie wypadają, ale akurat przeczytałem że nie musi być widać wypadających włosów a ich linia i tak się cofa. Czasami myślę, że nic się nie zmieniło patrząc na zdjęcia z dzieciństwa, ale zaraz zmieniam zdanie. Zakola ma mój tata, jego bracia. Więc na pewno mam to w genach. Ale przecież tak wielu mężczyzn ma zakola i jakoś ich dzieci ich nie posiadają w wieku 16 lat! Np. moi kuzyni. Każdy ma normalną, prostą linię włosów. Teraz widząc mężczyznę na ulicy, w pierwszym momencie swoje spojrzenie kieruję na jego głowę. To jest już automatyczny odruch. Bez przerwy porównuję się z moimi kolegami. Żaden z nich nie ma takiego problemu. Baa, oni nawet nie wiedzą, że kiedyś może ich coś takiego dotknąć. Nie mają tej świadomości zupełnie tak jak ja będąc dzieckiem. Cholernie im tego zazdroszczę. To wszystko sprowadza się do tego, że nie potrafię już normalnie funkcjonować. Lubię przebywać w towarzystwie rówieśników, ale zniechęca mnie do tego strach przed tym że zauważą, że będą mnie wyśmiewać. Codziennie muszę zakładać maskę i udawać, że wszystko jest ok. Strasznie męczące to jest. Mam dziewczynę, jestem z nią ponad 3 lata. Tworzymy naprawdę jak na swój wiek poważny związek. Nie wiem czy ona zwraca uwagę na to jak włosy rosną, czy porównuje mnie z innymi chłopakami. Mój codzienny nastrój odbija się oczywiście na naszych relacjach. Ja już nie potrafię być taki jak kiedyś i mimo tego, że bardzo ją kocham jestem świadomy, że ona może tego nie czuć. Usprawiedliwiam swoje zachowanie tym, że mam pewien problem. Ona oczywiście nalega żebym jej powiedział o co chodzi, ale ja nie mogę tego zrobić. Wiem, że to zmieniłoby też jej życie. Od teraz na pewno zaczęłaby porównywać mnie z innymi. Boję się odtrącenia. Strasznie martwię się o przyszłość. Jestem już zdania, że praktycznie ja nie mam przyszłości. Że moje życie już się skończyło, że wszystko to co robię codziennie jest pozbawione sensu. Domyślam się, że mam depresję. Ostatnio doszedłem do wniosku, że jestem w punkcie, z którego nie ma wyjścia. Oczywiście byłem u psychologa, który stwierdził nerwicę natręctw i skierował mnie do psychiatry, skąd przed chwilą wróciłem (może dlatego zdecydowałem się napisac?). Doktor rozpoznała nerwicę natręctw i nerwicę lękową. Mówiła o dostępnych sposobach terapii. Wspomniała o terapii grupowej. Nie wyobrażam sobie jak mógłbym przed kimś mówić o moich problemach. Zmieniać ich sposób patrzenia na ludzi. Czułbym się bardzo poniżony. Jeszcze nie wiem co zdecyduję. Ta wizyta jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym, że dla mnie nie ma pomocy. Leczenie lekami jest długotrwałe, a leczenie braku akceptacji siebie jest ponoć bardzo trudne. Boję się zażywać lekarstwa bo przecież to nie są cukierki, mają skutki uboczne. Oczywiście chodzi mi o ich oddziaływanie na włosy. Byłem też u dermatologów . Pierwszy z nich rok temu stwierdził pierwszy etap łysienia i przepisał mi lek do wcierania. Ale po tym jak powiedziałem, że zakola mam od urodzenia powiedzial, że prawdopodobnie naturalnie mam taką linię włosów. Poszedłem do drugiego. Pani dermatolog widząc zakola również przepisała mi leki. Nie wykupiłem ich ponieważ bardzo mocno ingerują w gospodarkę hormonalną, a przecież ja miałem wtedy 15 lat. U tej pani byłem w tamtym tygodniu. Oglądnęła dokładnie moje włosy i powiedziała, że nic się nie zmieniło, że nie łysieję i nic mi nie przepisała. Jednak ja jestem innego zdania. Robiąc sobie fryzurę taką jak kiedyś, wydaję mi się że jednak coś się zmieniło. Jeśli chodzi o włosy na całej głowie to mam bardzo gęste. Mój codzienny poranek zaczyna się i kończy przed lustrem. Wstaję, idę do łazienki i próbuje zrobić coś z włosami, żeby wyglądały na normalne. Nigdy nie mam czasu na nic innego. Przeze mnie mój ojciec zawsze się spóźnia do pracy (podwozi mnie do szkoły). I codziennie jest napięta atmosfera, nerwy. Cały czas wyobrażam sobie siebie jako łysego młodego mężczyznę jeszcze przed 20 rokiem życia. Pewnie będę starym kawalerem, całe życie spędzę sam bo przecież żadna dziewczyna a szczególnie w tak młodym wieku nie będzie chciała wyłysiałego faceta. Ja nie żyje niczym innym tylko moimi włosami. Często gdy jestem zdenerwowany tym faktem, najczęściej stojąc przed lustrem mówię o tym głośno. Ojciec pewnie czuje się źle bo przecież 'dzięki' niemu jest jak jest. Nasze relacje zmieniły się diametralnie. Ostatnio tak dokuczyłem oczywiście niezamierzenie rodzicom, że mówią że jestem psychicznie chory, nienormalny. W ogóle nie chcą ze mną na ten temat rozmawiać. Bardzo mam im to za złe. To jeszcze bardziej potęguje uczucie samotności w tym wszystkim. Chyba sam zacząłem wierzyć w to co mówią. Jest mi tak źle, że najchętniej położyłbym się i umarł, ale szkoda byłoby mi bo przecież może mógłbym coś jeszcze fajnego doświadczyć i przeżyć w życiu. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie mogę się pogodzić z tym faktem, że jestem gorszy praktycznie od każdego chłopaka. Wiem, wiem zaraz napiszecie, że wcale nie jestem gorszym człowiekiem. Ale ja nie jestem tak atrakcyjny jak reszta. A przecież gdy naprawdę wyłysieje to będzie jeszcze gorzej. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam, naprawdę. Przecież wygląd teraz tak bardzo się liczy. Nikt nie będzie miał nawet okazji poznać mnie, mojego charakteru (który i tak zostanie pewnie spaczony) jak pierwsze wrażenie nie będzie ciekawe. Zawsze pytam dlaczego to właśnie mnie spotkało? Tak bardzo chciałbym wrócić do tych czasów, kiedy cieszyłem się każdym dniem i oczekiwałem na coś pozytywnego. Zawsze coś takiego było. Teraz nie ma nic. I chyba już nigdy nie będzie. Dziękuję Ci, że dotarłaś/eś do tego miejsca. Przepraszam jeżeli to wszystko jest chaotyczne, ale pisałem co myślałem.
×