Skocz do zawartości
Nerwica.com

malina79

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia malina79

  1. malina79

    Można oszaleć

    Ja tez miałam podobny problem z moją pracą. To był dla mnie koszmar, całe noce spędzałam nad nią a efekty były nikłe, nawet nie byłam w stanie póśc na ostatnią sesję tak sie przejmowałałam, chciałam zrezygnowac ze studiów z jej powodu, wmówiłam sobie, że jej nie napiszę i kropka. Decyzja o rezygnacji jednak nie była dobra bo wpynęła na moją psychikę, podjęłam decyzję ze jednak muszę jakoś, zaliczyc tą sesję i napisac tą pracę bo zwariuję. No i udalo się tyle tylko, że straciłam przez to pól roku, wiec nie przejmuj się wiele zalezy od promotora, ale z moich doświadczeń wynika większośc z nich nawet tych prac nie czyta, a obrona to faktycznie formalnośc. Dyplom otrzymuje się z całego toku studiów nie za samą pracę mgr i jeśli starałaś się tyle lat aby tego mgr zdobyc napewno będziesz go miec. Jednak wiem sama po sobie, ze łatwo się mówi " obrona to tylko formalnośc", ja tez nieraz to słyszam jednak mimo wszystko przed przejmowałam się strasznie, ale teraz gdy jestem po mogę powiedziec to tylko formalnośc. Nie przejmuj się tak bardzo, bo niemożnośc napisania jej wpłynęła u mnie na obniżenie poczucia własnej warości, co z kolei jest przycznyą braku pracy, skutki są widoczne do dzisiaj (depresja), a naprawde nie warto szargac sobie zdrowia. Pozdrawiam Cię gorąco i trzymam kciuki.
  2. Witam. Biorę Velaxin 150 i spamilan 5 - 3 razy dziennie, na początku była widoczna poprawa teraz też uważam ze czuję się dużo lepiej, ale z natrury jestem osobą nieśmiałą, uległą, nie umiem walczy o swoje, i nie umiem sie z tym pogodzic. Mam tak niska samoocenę, że wydaje mi sie ze do żadnej pracy się już nie daje, że inni będą po mnie " jeżdzic", zę nic nie umiem i nie wiem czy bym potrafila jeszcze czegos sie nauczyc, gdyż nie potrafię się skupic i skoncentrowac. Kiedyś było inaczej bardzo chciałam sie rozwijac i starałam sie coś robic w tym kierunku, kursy itp. teraz uważam że to nic nie daje bo dalej nie mam pracy i nic nie umiem. Ponad to mam wątpliwości ,czy idąc do pracy ktoś będzie tak pomocny aby chciał mnie czegoś nauczyc, w dzisiejszym świecie ten tzw. wyścig szczurów, każdy boi się o swoje stanowisko i nie bardzo słuzą pomocą innym. Ponad to mam takie coś, ze boje się ze pracując zrobię coś źle i póżniej będę się zadręczac czy ja napewno dobrze to zrobiłam. Jęsli chodzi o terapię to chyba dopireo teraz coś zaczęło sie dziac w tym kierunku. Pani doktor dała mi jakiś test zachowan poznawczo- behawioralnych. Jeśli chodzi o mój związek to juz napisałam ze nie wiem dlaczego z nim jestem, ale to nie jest tak ze ja go nie szanuje, każdego człowieka szanuje, ale poprostu nie czuję się przy nim bezpiecznie, a to chyba również dlatego , ze wmówiłam sobie ze tak bedzie, bo kiedyś lubiał sobie wypic, a dla mnie (z powodu dzieciństwa) to koszmar. Teraz nie pieje , a przynajmniej stara się bo czasu mu się zdaży, wiem jednak ze potem tego żąluje bo miedzy czasie narobi różnych głupot, a dla mnie każdy jego taki występek to straszny kop w dół. Teraz pracuje, ale jak straci pracę to bardzo cięzko jest mu zlaeśc coś innego, ma problemy z zaadoptowaniem się w nowym środowisku, to również jest powodem że nie czuję się bezpiecznie. Ponadto zyje z dnia na dzień i chyba jemu to odpowiada, bo nic nie robi żeby to zmnienic a ja boje sie takiego życia. Ale jest dobrym człowiekiem szanuje mnie, wiem ze mnie kocha i nigdy nie zdradzi (chociaż tego to nie można by na 100% pewnym) dba o dziecko i zajmuje się nim. Jest poprostu człowiekiem mało zaradnym i jakoś nie mam nadzieji na lepsze zycie. Nie potrafi mnie wesprzec ani zmotywowac do działania. Mam ślicznego i mądrego synka żyje tylko dla niego i nie wyobrażam sobie aby jego przyszłośc wydlądała tak jak teraz moja:( A ja mam rok pracy zaliczony do emerytury, czego będę kiedyś życ, nie mogę pozwoli aby ten ciężar spadł na barki mojego dziecka :(
  3. Mam 30 lat. Ojciec alkoholik, mama chora na schizofremię od ok.10 lat. Niewiele pamiętam z dzeciństwa, wiem, że było ono koszmarem, ciągłe ucieczki z domu, potluczone talerze, powybijane szyby, ciągły lęk. Jak kiedyś ktoś powiedział " żeby to nie odbiło na ich dorosłym życiu" ( mam 4 rodzeństwa),wydawało mi się, że nie jest to możliwe, bo przecież mam silną psychikę. Teraz wiem jak bardzo się myliłam. Skończyłam liceum ekonomiczne, mimo iż uczyłam się dużo nie miałam najlepszych wyników, w każym bądź razie mnie one nie zadowalały, pewnie dlatego, że moje rodzeństwo miało z roku na rok świadectwa z paskiem, chciałam im dorównac. Mimo, iż szkole ciagle się stresowałałam ( brak pewności siebie, niska samoocena), wtedy był to jeszcze taki sters motywujący, zdecydowałam się iśc na studia, na które sama musiałam zarobic. Oszczędzałam wtedy każdy grosz, aby je skończyc, aby kiedś moje dzieci miały lepsze dzieciństwo, abym mogła zapewnic im, a także sobie poczucie bezpieczeństwa i niezlażeności. Zawsze chciałam byc niezależna. Skaldałm Cv a potem modliłam sie zeby ktoś czasem nie zadzownił, tak się bałam, bo przecież ja nic nie umiem. Nie było lekko, brak pracy coraz bardziej upewniał mnie, ze jestem do niczego. Za studia udalo mi się zarobic parę groszy wyjeżdzjąc za granice do cięzkiej pracy fizycznej i wówczas gdy zobaczyłam jak sie tam człowieka się traktuje, ogarnął mnie jeszcze wiekszy lek , poprostu wie wyobrażałm sobie w taki sposób zarabic na życie na dłuższą metę, to był koszmar poświęcanie resztek swoich sił, pozwalanie na poniżanie się, aby zarobic parę groszy. Mimo wszystko cieszyłam sie ze chociaż to mam, miałam nadzieję, że jak skończę studia a może w końcu znajdę jakąś pracę w Polsce, chociaz tracialm na to niadzieję. Mój stan psychiczny był coraz gorszy, zaczęłam miec problemy na studiach, strasznie panikowałam a sters był wrecz paraliżujący. Stwierdziałm, że nie dam rady i zdecydowałam się z nich zrezygnowac, ale wówczas mój stan byl jescze gorszy. Przecież tyle wysiłku nerwów włożyłam w to aby uzyskac ten tytuł mgr. nie dawałam sobie z tym coraz bardziej rady stwierdziłam, że jakoś muszę je skończyc bo inaczej calkiem zgłupieje, no i jakimś cudem udało mi się jeskończyc. Niestety po studiach nic się nie zmieniło, szukałam jakiejkolwiek pracy (chociaz wiem , że praca w hipermarkecie nie zadawalałaby mnie, wkońcu chciałam coś osiadnąc) jadnak nigdzie mnie nie chcieli. Po dwóch latach stwierdziłam , że to nie ma sensu, całkiem wycofałam sie z rynku pracy i tak jest do dzisiaj. Jednak do końca nie pogodziłam sie z tą sytuacja, a depresja ciąglę się poglębiała. nieprzespane noce, , brak sensu wstawania z łóżka, ogromy lęk o przyszlośc. Odizolowałam się całkiem od świata, bałam się wyjśc z domu i odezwac się do ludzi, miałam problemy z pamięcią i myśli samobójcze. Związałam się z człowiekiem bez ambicji, nie czuje się przy nim bezpiecznie, ale cóz z samą sobą nie czuję się bezpiecznie. Od początku wiedziałam , ze czeka mnie z nim ciezkie życie, ale cóż może wymagac taka jak ja. Jednak wciąz z nim byłam nie wiem sama dlaczego, może bałam sie samotności. Męczy mnie życie z nim ale wciaż z nim jestem bo w 2005 roku przyszeł na swiat nasz synek, myślałam , że może on doda motoru mojemu zyciu , ze zacznę coś robic, ale niestety, wcież nie miałam na nic sił a jeszcze doszedł lęk o jego przyszłośc. Wówczas byłam w takim stanie, że powiedziałam sobie, że jak nie dam sobie rady to się zabiję. Często zadaję sobie pytanie, czy Bóg istnieje, dlaczego ja się tak męczę na tym świecie, za jakie grzechy, całe moje życie jest takim koszmarem. Przestałam sobie radzic z czym kolwiek, umycie naczyc, posprzątanie, zrobienie dziecku jesc bylo dla mnie straszna męką.Jeden problem rodził drugi i tak blędne koło.Wkońcu stwierdziłam że dłuzej nie dam rady moje życie stalo się się koszmarem musiałam cos z tym zrobic. Po długim zastanawianiu się stwierdziłam ze muszę coś z tym zrobi bo oszaleję, z trudem wybralam sie do psychiatry i od dwóch lat jestem na antydepresantach. Psychicznie czuje się lepiej, ale boje się postawic jakiś krok do przodu, aby moje życie nabrało jakiegoś sensu, boje się iśc do pracy, boje się o przyszlośc. wiem, że jakies zajęcie zapewnie wplynęłoby pozytywnie na moj stan, ale jak mam znaleśc sobie pracę, skoro czuję sie do niczego? :(Pomóżcie proszę, bo obawiam się, ze jesli nic się nie zmieni w moim życiu depresja znowu mnie dopadnie, a kto ją przeszedł wie co to za straszna choroba, drugi raz tego nie przeżyję.
×