Skocz do zawartości
Nerwica.com

L.E.

Użytkownik
  • Postów

    3 818
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez L.E.

  1. Aranjani, Nexunia przez miesiąc była u moich rodziców na gościnnych występach i tam trochę od ich starej i leniwej labradorki Bory przejęła nawyków ;) Między innymi niewstawania na każdy odgłos i niebiegania w kółko jak oszalała :P

    Ogólnie trochę się przy Boruni uspokoiła... Gorzej, że moja mama zawsze po skończeniu posiłku karmiła obie (bo ona jest marudna i grzebie w talerzu i zawsze coś dla psów zostawia) i teraz Nexunia patrzy w zęby jeszcze bardziej niż zwykle :(

  2. Mushroom, wchodzą, wchodzą, ale wstępnie dopiszę ;)

     

    Lista chętnych:

    1. Candy

    2. Mushroom

    3. Harry Haller

    4. Poznać Siebie

    5. Izaa

    6. Vilgefortz

    7. Carloss Bueno 50%

    8. Mr Rafał

    9. Ania*

    10. L.E.

    11. Nefretete 50%

    12. Bittersweet

    13. Paulina*

    14. Uksz*

    15. Freezka*

    16. Gilaman

    17. Uzytkownik 50%

    * osoby z innego forum

    18. socorro

    19. bittersweet

    20. jetodik

  3. Kilka dni temu Nexunia wlazła mi na stół i ściągneła papierową torbę z bułkami. Pod moją nieobecność oczywiście ;)

    Zrobiła slalom między stojącymi na stole butelkami i kubkami, nic nie strąciła, nawet odrobinę nie pogniotła obrusa :D

    A wizja tego, jak słodko musiała wyglądać niosąc ten worek w pyszczku i idąc z nim do legowiska (tylko tam leżały resztki torebki, grzecznie zjadła u siebie) sprawiła, że nawet się nie umiałam zdenerwować faktem, że na stół włazi :mrgreen:

    Moje słodkie maleństwo :105:

  4. bittersweet, nie wiem, czy to z ojcem jest problem. Musiałam się trochę starać o uwagę, ale nie szło to w stronę jakiejś skrajności.

     

    -- 18 maja 2014, 14:44 --

     

    bittersweet, w sumie, a jakby chodziło nie o ojca, ale o dziadka? Spędzałyśmy z nim mnóstwo czasu w dzieciństwie, więcej niż z rodzicami. I on do teraz otwarcie się przyznaje, że faworyzuje moją siostrę.

  5. Zastanawiam się, jak to jest...

    Niby świadomie wiem, że jestem fajna, bystra, wykształcona i ogólnie całkiem niezła, a mam samoocenę tak niską, że już pewnie dochodzi do jądra ziemi...

    Co więcej mam powodzenie u facetów, co wcale mi nie przeszkadza myśleć, że nikt mnie nigdy nie będzie chciał, a jak już będzie to się mną znudzi i rzuci... (ewentualnie będzie taki, którego ja kompletnie nie będę chciała, ale bardziej znudzi i rzuci)

    ot

    mojasprawa, też jestem kobietą i też oglądam gejowskie porno i też mnie kręci.

    Myślę, że chodzi o to, że człowieka co innego podkręca w pornuchach, a co innego w życiu. W tych filmach są jakieś emocje, które działają podniecająco ;)

  6. maik12, terapia mi pomaga na wiele rzeczy, ale ja mam cały miks zaburzeń i nie da się ogarnąć wszystkiego na raz ;)

     

    Raffuss, coś w tym jest... ale strach przed odrzuceniem też się wiąże z niskim poczuciem własnej wartości, bo mam niskie poczucie własnej wartości, więc wrażenie, że nie będę chciana, pożądana jako partnerka.

     

    Candy14, nie wiem :( Racjonalnie to wiem, że jestem całkiem fajna, niebrzydka i interesująca, ale świadomość to jedno, a podświadome reakcje drugie :/ Nie mniej jednak bardzo dziękuję za to, co napisałaś ;)

  7. nieboszczyk, mój były mówił do mnie "loszko" :D I nie, nie jest to powód, dla którego jest byłym :D

    Piękne jest to, co się komu podoba... jednemu świnia, drugiemu kotek ;)

     

    A co do samego znaczenia wyglądu - owszem wygląd ma znaczenie.

    Ale nie chodzi o to, czy Bozia dała Ci ładną buzię czy wzrost. Chodzi o zadbanie o siebie, o wyglądanie jak interesująca osoba, a nie za przeproszeniem jak dupa zza krzaka, albo jakby się wyszło z najbliższego punktu ksero :P

  8. Wiem, że ten temat był już na różne sposoby wałkowany, ale mam problem i chciałabym prosić was o radę.

    Wiem, że tak tutaj nic się nie rozwiąże, chodzę na terapię, ale i tak muszę się wygadać, a może mi ktoś doradzi.

    Czuję się beznadziejna. To nie jest marudzenie, to jest fakt, tak się czuję większość czasu. Nie wierzę, że ktoś mógłby mnie pokochać, a w ogóle zainteresować się mną (doświadczenie mówi co innego, ale w tej chwili tak się czuję).

    Zawsze potrzebuję na bieżąco dowodów zainteresowania, a po chwili zapominam, że je dostałam i potrzebuję ich na nowo.

    Obecnie jest tak... Poznałam kogoś. Na razie to jest tak, że badamy grunt i sprawdzamy, może coś z tego będzie, może nie.

    Mój problem wygląda tak, że stale mam wrażenie, że może ja się narzucam albo coś... Jak się dłużej nie odzywa to zastanawiam się co jest ze mną nie tak, może ma mnie dosyć albo co. Jak odpowiada półsłówkami to samo.

    Nie mam żadnej obsesji czy co. Nie jest tak, że stale o tym myślę. Mam inne relacje, zainteresowania, mogę pracować, bawić się, myśleć o wielu rzeczach. Ale jak moje myśli wracają do tego tematu to zawsze schodzą na taki tor. Czuję się beznadziejna, a jak o tym myślę, to czuję się beznadziejna, że tak reaguję. Musiałam się wygadać, wyrzucić to z siebie. Czy ktoś z was tak miał i sobie z tym poradził?

    Nie wiem w sumie, co z tym zrobić. Jeśli się nie ogarnę to pewnie nie będę umiała też funkcjonować w związku...

    Jak mogę mieć tak niskie poczucie własnej wartości, jeśli świadomie wiem, że nie mam ku temu podstaw? :(

×