Skocz do zawartości
Nerwica.com

Usagi87

Użytkownik
  • Postów

    51
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Usagi87

  1. Masz rację. Nikt nie zasługuje na taką chorobę. Zauważ,że Twoje problemy i rozterki są bardzo podobne do tych,które my tutaj opisywałyśmy wcześniej. To powinno dać Ci do myślenia ;)

    Ja sama borykam się już z tymi myślami od 2 miesięcy. Raz jest lepiej,raz gorzej.

    Najgorsze są momenty,kiedy myślę że już zaczynam zdrowieć,bo spędzanie czasu z moim chłopakiem zaczyna znów sprawiać mi radość, a następnego dnia SRU! Znów czuję że coś jest nie tak,a mając na względzie poprzedzające dobre dni, wydaje mi się że tym razem to już na pewno nie nerwica atakuje,tylko ja sama chcę się rozstać/ nie kocham.

  2. inka87, -kochana, przeczytałam wszystko co napisałaś na forum. Jestem w szoku. i to do tego stopnia że nie chciałam Ci nawet zawracać głowy na gadu. Ale jak będziesz czuła się na siłach,pisz co tam u Ciebie. Nawet jak mnie nie będzie w danej chwili przy komputerze, możesz mieć pewność że odpiszę na Twoją wiadomość. Trzymaj się,Słonko. Musisz teraz słuchać tego co podpowie Ci serce. Wiem że to brzmi jak pusty banał,ale ja innego wyjścia z sytuacji nie widzę.

    Ja też mam teraz straszne "huśtawki". Wczoraj byłam szczęśliwa a dziś już dopadły mnie lęki. Ech, nerwica nie daje ani chwili wytchnienia... A nawet jeśli czasem da,to na krótko. Trzeba wtedy szybko łapać oddech. A to jest niestety trudne. :/

  3. inka87, Zanim zarejestrowałam się na forum,mój chłopak znalazł tu Twoje wypowiedzi i okazało się że mój przypadek jest jakby "przekalkowany" z Twojego. Wydrukował mi to i przyniósł do domu. Więc właściwie dzięki Tobie dowiedziałam się że to nerwica i że powinnam podjąć leczenie. Gdyby On tego wtedy nie znalazł nie wiem czy dzisiaj bym tu pisała...Tak bardzo przerażała mnie myśl że mogę już nie kochać swojego faceta, że chciałam zrobić sobie krzywdę. Nie wiem czy to Cię pocieszy ale cieszę się,że jesteśmy w tym razem... Bo razem jakoś tak łatwiej przez to przechodzić i wspierać się wzajemnie.

    Jeśli chcesz dodaj mnie do swojej listy gg i pisz jak będziesz miała ochotę (pozostałe osoby zresztą też do tego zachęcam):

    9094497

     

    Anka

  4. co tam u Was,kochane?

     

    U mnie kiepsko. Od kilku dni obniżony nastrój,brak chęci do czegokolwiek i jakiejkolwiek radości z życia. Czuję się jakbym popadała w depresję. Powiedzcie czy też tak macie bo ja już nie wiem co się ze mną dzieje. Zaczęło się przecież od natrętnych myśli a jak one trochę przeszły to snuję się z kąta w kąt i nie wiem co ze sobą zrobić. Mam też jakieś takie dziwne uczucie że już nigdy nie będzie dobrze. Jestem tym faktem załamana.... :(

  5. Następnym razem jak go zobaczysz,spróbuj sobie wyobrazić w stroju wielkiego ogórka. :D

    Może pomoże to rozładować niepotrzebne napięcie i złagodzi lęk. Ja często wyśmiewam moją nerwicę.Jak mój facet mówi coś durnego to zaraz mu proponuję : "Kochanie, może podać Ci mojego psychotropka, bo nie mówisz dziś do rzeczy." Wiesz,stosuję takie głupie żarciki. Mnie to pomaga się uspokoić i rozładować frustrację przez śmiech. :roll:

    Wiem że to niełatwe ale pozwól tym myślom stać obok i po prostu je olej ;]

  6. Cześć,Dziewczyny. Wróciłam z Berlina. Obyło się bez mandatu za brak dokumentów :roll:

    Nie powiem żeby było rewelacyjnie. Nastrój zmieniał mi się jak w kalejdoskopie. Raz byłam pewna ze kocham mojego faceta, a za chwilę myśl że go już nie kocham, bo nie potrafię cię cieszyć z niczego.

    Czasem mam wszystkiego dość. Brakuje mi sił i sama już nie wiem czego chcę, skoro poznałam faceta o którym zawsze marzyłam, a życie nagle przestało mnie zachwycać. Bledną moje ambicje i plany. :/ inka87, ja też często boję się jak mój chłopak ma mnie odwiedzić... To takie dziwne, bo jak Go przy mnie nie ma to tęsknię (i tego jednego jestem pewna na 100%). A jak przyjedzie a ja się nie cieszę to wpadam w doła... Ale staram się sobie jakoś tłumaczyć że przecież,tak naprawdę, to nic mi nie sprawia radości. Bo nawet jeśli ją odczuwam to bardzo powierzchownie... :(

    Nie wiem już nic...Boję się... Leki biorę miesiąc. Zdaje mi się że pomagały na początku a teraz jest coraz gorzej. :-|

  7. Nie mam innego. wszystkie zostały skradzione. o,poprawka: Mam paszport (od 3 lat nieważny) :mrgreen:

    Hm,o ile sobie przypominam to miałam takie poczucie że nie chcę żeby odszedł. O tym że mnie kocha i tak zapewniał mnie codziennie,ale zasadniczo choroba u mnie zaczęła się w dniu kiedy pomyślałam że nie odczuwam już tak silnej potrzeby zobaczenia się z Nim (bo od kilku miesięcy widywaliśmy się codziennie min. 8 godzin :P ) no i to uruchomiło całą reakcję łańcuchową.A czy Twoje zachowanie przypadkiem nie jest spowodowane pewną stabilizacją w związku? Bo przecież związek dwojga ludzi to chęć bycia przy drugiej osobie,niezależnie od okoliczności.Ja staram się olewać myśli że to koniec związku bo nie jest już "jak kiedyś". Poza tym mówisz że od momentu choroby Ci przeszło. Że nie chcesz już być zapewniana o miłości z Jego strony.- To nie Ty tak myślisz,tylko choroba przemawia przez Ciebie. Przecież wiesz że nerwica lubi "szukać dziury w całym" i wbijać nam szpilki w serducho,kiedy tylko nadarzy się okazja.

     

    Ale czasem też mam schizy i myśli, że w sumie to go pewnie nie kocham, tylko jestem z Nim żeby nie być sama... Też mnie to męczy. A o rozpadających się związkach nienawidzę nawet słuchać!! :shock: Nadal nie mam ochoty na "miziu-miziu". Seks sprawia mi...przeciętną przyjemność i nie pamiętam już jak to jest cieszyć się życiem...ot tak, normalnie. Czuję się jak jakiś robot... Wszystko mi "wisi", nie mam motywacji do nauki. Więc jeśli ktoś to bardziej wariuje to z pewnością nie jesteś to Ty ;*

     

    Przepraszam za chaotyczne posty ale jestem dziś rozkojarzona. Poza tym od momentu kiedy zaczęłam brać leki,nie sypiam po nocach :evil:

  8. agacisz3, Problem w tym że już zaczęłam psychoterapię i biorę Sertagen i Nantarid od 3,5 tygodnia. Somatyczne objawy nerwicy miałam na początku "ataku" który miał miejsce pod koniec lutego (odruchy wymiotne,panika itd.) a był on związany właśnie z natrętnymi myślami dotyczącymi moich uczuć do partnera. No i skończyło się na tym że wylądowałam na izbie przyjęć kliniki psychiatrii :lol: Czyli oficjalnie dostałam "na łeb" :roll:

     

    agucha, dziękuję za słowa otuchy. Tak mnie denerwuje to że zawsze musimy "sprawdzać" nasze reakcje na partnerów żeby upewnić się o naszym uczuciu. Bo jak ,nie daj Boże, nie zaśmieję się z jego żartu etc. to zaraz durne myśli przychodzą do głowy :evil:

    P.s. Jutro jadę z Nim do Berlina na 2 dni, a jakiś czas temu skradziono mi dowód i nie mam teraz żadnego dokumentu tożsamości... Jak mnie złapie jakaś kontrola to będzie dym. I jak tu nie mieć nerwicy ? :mrgreen:

  9. Mnie też taki bezsensowny strach czasem ogarnia. Mechanizm uwalnia się głównie gdy w grę wchodzą dalekosiężne plany na przyszłość...Wiesz,małżeństwo itp.

    No i często wieczorami ogarnia mnie taka apatia...Wtedy staram się żeby nie było przy mnie mojego chłopaka z obawy żeby ta "emocjonalna znieczulica" nie uwolniła znów błędnego koła myśli w stylu:

    "kocham/ nie kocham". Co dziwne, w dzień mi tak wszystko "nie zwisa" jak wieczorami.

    Więc nie przejmuj się tak...Ja też miewam schizy. Damy radę :D

     

    [Dodane po edycji:]

     

    Jezu,nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Często zaczęłam odczuwać irytację. Denerwuję się naprawdę o pierdoły,już nie umiem prowadzić z nikim normalnej dyskusji bo zaraz popadam w złość. I na kim się to najbardziej skupia? Oczywiście na moim chłopaku (bo jak się zdaje, to na Nim zależy mi najbardziej)...Chociaż zdarza mi się też wyładowywać irytację na mamie. Już nie mogę ze sobą "ujechać" :( Przez to często mam zły humor który staram się ukrywać ale mój facet i tak widzi jak jest coś nie tak... Dzisiejszy dzień to była masakra. Denerwowało mnie to że On ze mną polemizował, że mówił coś co ja już wiem, albo po prostu momentami mówił za szybko. Dziwne uczucie.

  10. Witaj,

    mam podobny problem. ;)

    Tyle że ja często łapię się na tym że wyrywam sobie rzęsy (czasem nawet po kilka naraz :shock: )

    Obżeram też pazurki.

    Obecnie jestem na lekach i często odwiedzam psychologa i psychiatrę ale to nie te natręctwa skłoniły mnie by podjąć leczenie.Nie mniej jednak,jeżeli masz z tym duży problem powinnaś skorzystać z porady lekarza. Po co się oszpecać :smile:

  11. Tak tez to mialam;) ostatnio mam ochote na co nie co ;D ale ogolnie to slabo z tym czasem nawet nie mam ochoty na pocalunek. Zarzywam asertin. Wiadomo ze to tez dopraowadza do mysli ze cos jest nie tak skoro nie mam ochoty na sex. No ale to jest spowodowane tabletkami ;) Tak mysle przynajmniej. A tak to u CIebie wszytsko ok ;)?

     

    No ogólnie to tak, przestały mnie męczyć myśli które przemawiały za tym żebym zerwała z facetem. Już nie wydaje mi się że jest jakiś "dziwny" a jutro ide do psychologa na psychoterapię (obym tylko po tej wizycie nie poczuła się gorzej :D ) a tak poza tym to trochę mniej ostatnio odczuwam radość życia i jakoś tak emocjonalnie otępiała jestem... Durne tabsy :roll:

     

    @paradoksy

    No przecież szukam,szukam. Przekopuję właśnie forum :P Już się nie denerwuj ;)

  12. cześć,cieszę się że u Ciebie lepiej. :)

    Ja ostatnio mam problem innego typu ale doprowadza mnie to do szału :P

    Biorę sertralinę (sertagen) i kwetiapinę (Nantarid) już trzeci tydzień i zauważyłam u siebie znaczne obniżenie libido... a także spadek wrażliowści na dotyk partnera ...o orgaźmie nie wspomnę.

    Jak tu nie mieć natrętnych myśli w stylu "kocham,czy nie" skoro nie mam ochoty na mizianie :evil:

    Powiedzcie że też tak mieliście.Błagam!! :shock: ... Nie chcę tu wyjść na zboczoną ale ostatnio trochę zaprząta mi to głowę :roll:

  13. Witaj!!

    moja historia jest nieco podobna...Chociaż nie mam matki alkoholiczki.

    Mój tata odszedł od nas kiedy miałam 7 miesięcy,wcale go od tamtego czasu nie widuję.

    Mama latami ciężko chorowała,lecząc się w różnych szpitalach. Zaczęło się u niej od depresji,choć później zdiagnozowano u niej chorobę afektywną dwubiegunową- co wiąże się u niej z silnymi wahaniami nastrojów. (Najgorzej jest kiedy przechodzi okres manii.Mało wtedy sypia,jest rozdrażniona i nieobliczalna)...potem przez kilka lat walczyła z rakiem a ja jako 14letnia dziewczynka byłam zdana na siebie,bo musiałam sama radzić sobie w domu. Gdy miałam 16 lat również się okaleczyłam (mam 12 dużych blizn na prawym przedramieniu.Są tak nieestetyczne że ludzie często wytykają mnie na ulicy palcami). W wieku 19 lat przeszłam pierwszy poważniejszy epizod depresji,który nastąpił po tym jak musiałam oddać mamę do psychiatryka bo jej stan był tak ciężki że groziła mi nożem ;/ Od tamtej pory zmuszona jestem walczyć o każdy skrawek normalności. Mam skłonności do depresji i nerwicy. Mam problem z utrzymaniem prawidłowych relacji z otoczeniem. Jestem nadwrażliwa i często wybucham płaczem. Kilka miesięcy temu poznałam wspaniałego chłopaka,co paradoksalnie spowodowało nawrót nerwicy. No bo niby skąd mam wiedzieć jak powinien wyglądać normalny związek między dwojgiem ludzi? Nikt mnie tego nie nauczył,z domu tego nie wyniosłam... Dlatego każdego dnia zmuszona jestem walczyć z własnymi słabościami. Mam nadzieję że ta choroba nie rozwali mojego związku bo planuję kiedyś się pobrać i być cholernie szczęśliwa (w każdym razie szczęśliwsza niż moja matka ;) )

    Pozdro. ;)

     

    Aha,zapomniałam dodać że mam na imię Ania i za kilka miesięcy skończę 23 lata . :*

  14. No tak,kochany synek mamusi :lol:

    Nie poddawaj się!! Spróbuj powalczyć,wiem jak to męczy. Ale moim zdaniem powinnaś dać sobie i jemu szansę,tym bardziej że Wasz związek trwa 6 lat (szacunek! Mój najdłuższy trwał 2 ;) )

     

    A ja sama już nie wiem czy to nerwica czy depresja bo raz jest lepiej,raz myśli wracają, a czasem nawet jak głupie myśli idą precz to ogólnie łażę po chacie przybita bez konkretnego powodu.Nie wiem czy ten debilny Sertagen pomoże :/

  15. Cześć,

    Mam umówioną wizytę u psychologa na 10.03. Mam nadzieję że pomoże.

    Za to do psychiatry na pierwszą kontrolę idę już 8-ego marca.

    Biorę rano Sertagen a na noc Nantarid. W razie zwiększonego lęku kazano mi też brać doraźnie Tranxene :roll:

  16. inka87, Nie poddawaj się! Mój chłopak mnie wspiera ale czasem też mu nerwy puszczają. Przedwczoraj na przykład dosłownie wybiegł ode mnie z domu ze łzami w oczach bo zaczęłam ryczeć i powiedziałam że jak chyba już sama nie wiem kim jestem i czego dokładnie chcę. Denerwuje mnie nawet czasem jak jestem taka apatyczna, a on jest milutki i prawi mi komplementy. Wierz mi że to też czasem nie pomaga, wręcz przeciwnie.

    Moja rada: porozmawiaj z Nim szczerze,powiedz jak wielką duchową walkę staczasz każdego dnia kiedy się budzisz i starasz się uwolnić od tej cholernej nerwicy. Powiedz mu że miłość to tak naprawdę jedna dusza zamieszkująca dwa ciała. Trzymam kciuki !

  17. Oj to będzie długi post...

    Mam bardzo podobny problem. Od zaledwie kilku miesięcy jestem ze wspaniałym chłopakiem z którym czuję że mogę założyć w przyszłości rodzinę. Jest dla mnie wsparciem i bardzo mnie kocha. Dotychczas moje związki były przelotne,a nawet jeśli trwały długo to były "toksyczne" (tak jest,byłam wieczną męczennicą i najbardziej kochałam tych którzy mieli mnie w d... ;) Ale do rzeczy!

    Tak więc jeszcze przed tygodniem byłam szczęśliwie zakochaną młodą kobietą,siedziałam sobie u koleżanki aż tu nagle BUM! Coś mi w głowie huknęło i nie wiadomo skąd w mojej głowie pojawiła się myśl "Dziewczyno,Ty go nie kochasz!". Szybko zebrałam się od kumpeli i pojechałam do mojego Misia żeby sprawdzić czy coś "poczuję". Jak tylko otworzył mi drzwi powiedziałam mu że chyba go już nie kocham i wybuchnęłam płaczem.Potem dostałam napadu paniki,ręce mi się trzęsły,miałam odruch wymiotny.Przytulił mnie a ja czułam jakby to była obca mi osoba. Błagałam go żeby pojechał ze mną do szpitala i tak też zrobiliśmy. W międzyczasie ogarnęła mnie apatia,autentycznie wszystko mi wisiało.Psychiatra widząc mój stan orzekł depresję i wcisnął receptę na "cukierki".

    Teraz naprawdę nie wiem co robić. Raz mam ochotę wyć do księżyca,zaraz potem padam na łóżko,zmęczona płaczem. Jak się prześpię nastrój mi się trochę poprawia,ale ogólnie mam takie huśtawki że odechciewa się wstać.

    I ciągle mam w głowie mojego chłopaka. Myślę czy powinnam zerwać,bo niby jednego dnia jest ok i czuję się przy nim dobrze,pośmieję się z nim i przytulę (ale na większe czułości takie jak np. całowanie to już nie mam ochoty,co z kolei znów rozkręca "błędne koło" myśli). Boję się że go zranię,chociaż on mi powiedział że jeśli się poddam tej chorobie to nie wybaczy mi nigdy.

    Często wychodzi ode mnie ze łzami w oczach widząc moje wahania nastrojów,a ja czuję się winna. Dziwne jest też to że jak go przy mnie nie ma to i tak tęsknię,piszę czułe sms'y, a nieraz jak przyjdzie i mi mówi czułe słowa to zaczynam się źle czuć bo nie mogę sobie poradzić z tym moim odrętwieniem emocjonalnym,nie mogę odwzajemnić jego troski. To trochę tak jakbym chciała go kochać ale nie potrafiła tego poczuć.

    ehh,dziękuję z góry wszystkim którzy to przeczytali.

×