Witam,
Ja nie wiem jak długo już żyję z nerwicą,ale
dobrych parę lat na pewno.Do 5 roku życia byłam najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem,a potem to się
skończyło.Przeprowadziłam się z Rodzicami do innego miasta.Ojciec zaczął pić.Były awantury,wyzwiska,nocne libacje,bicie
Mamy...Do teraz pamiętam ten paniczny strach,kiedy mijała godzina 15,a Ojca jeszcze nie było w domu.Pamiętam ten strach,kiedy
słyszałam jak przekręca klucz w zamku.
Od tego,to wszystko się chyba zaczęło.
Raz było lepiej,raz gorzej,ale jakoś
było.
W 1999r.doczepiła się do mnie arytmia serca.To rozłożyło mnie psychicznie na łopatki.Zawsze okaz zdrowia,a tu
problemy z sercem.Lekarze,badania,różne diagnozy i znów paniczny strach przed atakami.
Choć jestem po zabiegu ablacji i
lepiej się czuję,niż przed zabiegiem,to strach pozostał.
Długo by jeszcze o tym wszystkim pisać,ale to może innym
razem.
W każdym razie,teraz dochodzą coraz to nowe lęki,głównie dotyczące mojego zdrowia.Powoli wpadam w
hipochondrię.
I do tego znajomi,którzy nie wierzą,że nerwica,to nie strojenie fochów i moje widzimisię.
Przygnębiająca
myśl,że nigdy nie założe rodziny,bo czy podołam temu wszystkiemu?Jak spotykać się z kimś i bać się,że dostaniesz ataku
paniki?Powoli godzę się z życiem jakie jest...