Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jaroslaw32

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jaroslaw32

  1. Jestem w związku w którym czuję się bezsilny. Pisałem juj tutaj kilka razy, jednak potrzebuję wyrzucic z siebie pewne rzeczy chociażby poprzez pisanie o tym co boli. Żyję i mieszkam z osobą bardzo emocjonalną, jej płacz jest na porządku dziennym, wystarczy, ze zwrócę jej uwagę, a ona od razu się obraża, co więcej zaczyna mnie atakować, że jej się nie chce żyć, bo się nad nią psychicznie znęcam, bo jestem ciągle z niej niezadowolony itd. Przykład dnia dzisiejszego, mam w torbie jej skierowanie lekarskie, którego jej nie oddałem, powiedziała mi przez telefon, że nigdy o niczym nie pamiętam, co niestety jest prawdą, gdyż jestem osobą dosyć roztrzepaną. Odpowiedziałem, że mogła sama również pamiętać o tym skierowaniu, po chwili zmieniła ton głosu i się rozłączyła (oczywiście juz obrażona). Napisałem jej smsa, ze marzę o dniu w którym zacznie mnie traktować z szacunkiem i przestanie się czepiać o wszystko, w odpowiedzi sms, że ją niszczę psychicznie itd. Wiecie to jest jak kula śniegowa, zaczyna się od malusiej kulki a kończy na wielkiej kuli której nie sposób zatrzymać. Powiedziałem też, że wszędzie jest bałagan, bo ubrania którymi handuje są wszędzie, więc ona, że zamknie działalność po czym dodała, że nie będzie się przeprowadzać do większego miasta dopóki nie będzie pewna tej zmiany. Ja szukam nowej pracy, szukam mieszkania do kupienia, temat już od dawna się toczy, a tymczasem wystarczy moja mała uwaga, żeby wywołać wspomnianą wcześniej kulę śniegową. Nie umiem do niej dotrzeć, coś powiem, próbuję się wygadać, to zamiast zrozumienia i rozmowy otrzymuję agresywną reakcję która pogłębia mój stan przygnębienia. Boję się, że skończy się depresją, bo nerwicę już mam. Mamy dwójkę dzieci, starszy jest z poprzedniego związku partnerki, młodszy to już nasze dzieło Ze starszym mam bardzo dobry kontakt, kochamy się, tym bardziej nie rozumiem jej zachowania. Żeby było jasne, moja parterka odbija piłeczkę twierdząc, że to ja jestem wszystkiemu winny. Ciągle mi to w głowie siedzi, nie czuję, że oddycham pełną piersią, nie czuję że moje życie jest pełnowartościowe....
  2. Ale nie znałaś jego byłej partnerki osobiście, nie była Twoją przyjaciółką, nie zawiodła twojego zaufania, nie zachowała się w ten sposób. Ja nie mam objekcji co do jej kontaktów z ojcem jej dziecka, bo to normalne. Dla mnie nie do oagrnięcia jest sytuacja w której utrzymuje się kontakt z osobą, z którą mogło się mieć dziecko w dodatku ten ktoś nie miał zamiaru się do tego dziecka przyznawać.
  3. Odwróćmy role. Masz partnera, który miał romans z Twoją przyjaciółką, twoja przyjaciółka zaszła z nim w ciążę, jednak poroniła. Jakiś czas później schodzisz się z tym facetem, macie dziecko. MIędzy czasie Twoja przyjaciółka, a była parterka Twojego partera próbuje Wam namieszać w związku, nawet radzi w kwestii alergii dziecka. Twój parter nie widzi w tym nic złego. Pytanie: Co robisz?
  4. To nie tak, przeszkadzało mi to od zawsze, to bardzo dziwny trójkąt był, ja mu pomagałem jak go zdradziła żona, spędził u mnie kilka nocy i rozmawialiśmy o tym, moją parterką też zdradzał partner. To niejako było przyczyną ich zejścia się (tak myślę), tak samo zranione serca. Na początku chcieli sobie odbić, potem z tego co wiem pojawiło się uczucie. Nas w tym czasie łączyła jedynie znajomość wirtualna, gdyż często, wręcz bardzo często rozmawialiśmy przez skypea. Wracają do tematu, rozmawiałem z nią o tym wiele razy, mówiłem, że mnie to wykańcza psychicznie, ale mimo wszystko utrzymywała kontakt, mówiła, że mnie kocha i tamta relacja niz już dla niej nie znaczy, Mi to jednak nie dawało spokoju. Ja zerwałem znajomości ze swoimi ex ...zresztą jej też przeszkadzała pewna moja relacja z byłą... ale wystarczyło razmi o tym powiedzieć i zerwałem kontakty... [Dodane po edycji:] Partnerka, czyli nie jesteście małżeństwem. Ona niczego nie deklarowała, nie było "ty i tylko ty aż do śmierci". Więc o co Ci chodzi? To, że Ty masz jakieś tam zasady i podejście do ludzi, nie znaczy, że wszyscy takie mają. Twoja partnerka ma inne. Są niepisane zasady bycia w związku. A jaką różnicę widzisz pomiędzy związkiem formalnym, a nie formalnym? Nie mamy papieru, więc od razu załączasz mnie do zbioru związków których zasady są o wiele bardziej luźne niż związków zalegalizowanych? To "poniżanie" sam wymyśliłeś, czy ona Ci tak sprawę przedstawiła? Założę się, że myślisz tak, jak ona chce abyś myślał. A nie tak, jak myśleć powinieneś. Kobiety lubią nami manipulować. Jeśli ktoś używa wulgaryzmów, aby określić kim ten ktoś jest, to stary wybacz, ale ja to kwalifikuję jako "poniżanie". [Dodane po edycji:] Zajebista rada,autor ma sie wysilać po to aby jego partnerka nie ekhm "spotykała się" z byłym.To ona sama.powinna sama zerwac ten kontakt z byłym skoro zdecydowała się na życie z autorem.. Akcja rodzi reakcję. Ciężko się funkcjonuje z myślami "mają kontakt - nie mają kontaktu?". A rozmawialiśmy na ten temat wiele razy, zazwyczaj kończyło się kłótnią, czymś w stylu "ta relacja nie ma już znaczenia", "czepiasz się i próbujesz wszystko zepsuć" ...stawałem się w jej opinii inicjatorem konfliktu..
  5. Jak ocenicie sytuację w której Wasza partnerka, matka Waszego dziecka, kontaktuje się z byłym kochankiem, z człowiekiem który był moim dobrym kolegą, a który był prawdopodobnym ojcem dziecka będącego owocem tego romansu (Daria poroniła). Daria i Tymek spotykali się zanim ja formalnie z nią się związałem, więc nie chodzi tutaj o zdradę. W tym czasie pracowaliśmy wszyscy w tej samej firmie, ja z Tymkiem w tym samym oddziale, Daria w oddalnym o blisko 200 km oddziale w Olsztynie. Ich związek nie należał do spokojnych, Tymkowi zdażało się ją poniżyć, napisać meila w którym jej ubliżał, a podczas spotkań opowiadać o kobietach które chciałby zaliczyć i które mu się podobają. Nienawidzę go, próbował po rozstaniu z Darią, popsuć również i nasz związek. Tym bardziej nie rozumiem sytuacji w której pomimo moich próśb i gróźb, Daria nadal pozostaje w kontakcie z Tymkiem do dziś... Mamy 2 dzieci (starszy jest wynikiem długoletniego związku z poprzednim partenerem), Tymek był przyczyną wielu kłótni pomiędzy nami, mnie ta relacje wykańcza psychicznie, nie ogarniam tego, jak można rzucić na szalę związek, przyszłość 2 dzieci dla człowieka która zachował się jak najgorsza świnia, który próbował nas rozdzielić, który traktował ją bez szacunku?? Może ktoś mi to logicznie wyjaśni... ja nie potrafię...
  6. Popieprzone czasy. Kiedy jest dobrze, to w jakiś niewytłumaczalny sposób robimy wiele, żeby coś spieprzyć. Fakt, jesteś toksyczna. Uważam, że powinnaś pójść do psychologa by odnaleźć przyczynę takiego zachowania, sam jestem w takim toksycznym związku i nie dziwię się facetowi, że nie wytrzymał. Myślę, że on nadal Cię kocha, tylko, że nie radzi sobie z tobą jako osobą. Nie akceptuje tego jaką dla niego jesteś. To go zjada od środka mam tak samo, zastanawiam się do czego następnym razem moja luba się przypieprzy. To wykańcza.
  7. Myślę, że on też jest zmęczony tym związkiem, ale dopóki sobie kogoś nie znajdzie to będzie tkwił w tym co ma na dzisiaj. Nie znam związku który poznając się w takim wieku (ok 15 lat) przetrwał aż do ślubu. Jesteś młoda, tak jak to zaznaczył przedmówca zajmij się swoimi sprawami, zacznij żyć po swojemu i spróbuj dogadać się z rodziną... wyciągnij pierwsza rękę.. zawsze warto próbować.
  8. może mama nie jest szczęśliwa z nowym mężem? może męczy ją fakt, że jest z nim niejako "na siłę", gdyż jest źródłem finansowego wsparcia dla całej rodziny, być moze mama walczy sama ze sobą, walczy z własną moralnością, ze świadomością, że jest z kimś dla "spokoju finansowego" ..może przez to odgrywa się na Tobie. To tylko moja przypuszczenia.
  9. Alter_Ego masz tak cholerną rację, że aż ciężko mi się do tego przyznać. Ona faktycznie się nie zmieni, były dni kiedy wydawało mi się, że łagodnieje, że się stara być nieco inną, ale to tylko pobożne życzenia, to tak jak z przemianą Jarka Kaczyńskiego po śmierci brata. Co jakiś czas jeździmy do moich rodziców do Trójmiasta, mama zauważyła, co zresztą powiedziała mi podczas jednej z ostatnich rozmów telefonicznych, że posmutniałem, że błądzę gdzieś myślami, jestem nieobecny, podobnie mój najlepszy przyjaciel. Dlatego jak narodził mi się syn, to nie chciałem tego oblewać ze znajomymi obawiając się, że zauważą mój nieco gorszy nastrój. To przygnębiające, że nie mogę porozmawiać o rzeczach które bolą z najbliższą mi osobą, bo zamiast rozmowy otrzymuję nerwową, a potem w przypadku zaognienia wymiany zdań, agresywną dyskusję, która zazwyczaj kończy się nieodzywaniem się do siebie przez jakieś 2 dni. I tak zamiast rozmowy staję się coraz więszym introwertykiem, osobą która omija szerokim łukiem osobą którą (niby) kocha. To taki sposób na unikanie konfliktów, których de facto uniknąć się nie da. Ta strona jest dla mnie takim nieograniczonym sposobem na wylewanie swoich żali, bez zastanawiania się jak to zostanie odebrane. To taki swoisty krzyk w studnię. Planujemy zamieszkać w Trójmieście, co wiąże się ze sprzedażą mojego mieszkania i zakupem większego, ale szczerze nie wiem jak to będzie....
  10. Mam dzisiaj urodziny. w nagrodę otrzymałem potężna kłótnie. Byliśmy na weekend u moich rodziców, zabraliśmy naszego 3 tyg dzidziusia. Moja partnerką ma też 5 letniego syna. Miała mi za złe że kiedy ten mnie zawołał z drugiego pokoju to nie poszedłem do niego tylko poprosiłem żeby przyszedł i powiedział czego chce. Przestała się przez to do mnie odzywać. Potem się jak zwykle popłakała. A kiedy zabrałem naszego 5latka do mojej siostry która mieszka 5km od moich rodziców to mi to też wygarnęła, że wolę moja siostrę od naszego dziecka. Moja siostra ma prawie 4letnią córkę z którą nasz synek lubi się bawić. Jak pytałem czy nie będzie problemu jak go zabiorę to nic nie mowiła. Dzisiaj okazało się jaką straszna rzecz zrobiłem starając się być dobrym ojcem. Rano mojej partnerki mama usypiała naszego malca, mama poprosiła ją żeby była ciszej, w odpowiedzi obraziła się i popłakała. Potem wyszła gruba kłótnia. Może i jestem nerwowy, raczej na pewno, taki mam charakter, pracuje w handlu, a to stresujace zajęcie, miałem depresję, chodziłem do psychologa kiedy rozstałem się ze swoją 1 miłością, ale wiem jedno, że potrafię dać swojej rodzinie wiele miłości, moja rodzina była nad wyraz normalną i o takiej sam marzyłem. Ale tracę nadzieję widząc że próbuje się przebić przez mur nie do przebicia.
  11. Tak, kocham, ale ja tak nie dam rady dalej funkcjonować. Były parter zdradzał ją regularnie, byli ze sobą ponad 10 lat. Ja daję jej dobre serce, spokój finansowy, szacunek itd. Nie jestem typem gościa, który szuka sobie kochanki u boku. Najgorsze, że ona jest tak skrajnie uparta, że nie dopuszcza do siebie możliwości, że popełnia błędy. Mówi, że chodzę ciągle ze skwaszoną miną itd. tylko jak ma się czuć osoba ciąglę piętnowana, mam być radosny i szczęśliwy? Nie potrafię udawać, nie czuję się szczęśliwy w obecnym układzie. A może szuka odbicia w swoim ojcu, może taki spokój ją denerwuje, może obawia się, że znowu doświadczy zdrady, oszukiwania itd.??
  12. Magdo, gdybym pokazał jej ten wątek to dopiero by się wściekła. Ona wszystko zrzuca na mnie, przy okazji każdej wymiany zdań zawsze znajduje jakąś pierdołę z przeszłości, aby się przyczepić i oddać. To nie są rozmowy to jest ping-pong. Ona sama mnie wysyła do psychologa, twierdzi, że to moja wina. Wczoraj wieczorem widziałem, że kiepsko się czuje, odwróciła się plecami i słyszałem że nie czuje się najlepiej, zapytałem o co chodzi, w odpowiedzi, usłyszałem, że wszystko ok. Po chwili zadzwoniła do mamy do sąsiedniego pokoju, żeby zmierzyła jej ciśnienie i dała tabletkę bo kiepsko się czuje. Wkurzyłem się i poszedłem spać. Dzisiaj napisałem, że wkurzyłem się ze względu na ten fakt, w zamian otrzymałem smsa, że się na niej wyżywam, nie daję spokoju, że myślała, że ciąża coś zmieni, że obiecywałem jej spokój, że będę na rękach nosił itd. Od razu frontalny atak (jak zwykle). A jedynie chciałem napisac, że mi przykro z tego powodu, że nie zwróciła się z tym do mnie. Chodzę smutny i przygaszony, wszelka próba rozmowy na ten temat kończy się tym, że to moja wina i basta.. Szkoda mi syna.
  13. W zasadzie to nie wiem od czego zacząć. Związałem się z kobietą z którą na początku łączyła mnie jedynie koleżeńska a potem przyjacielska relacja. Pracowaliśmy w tej samej firmie, ona miała/ma dziecko z poprzedniego związku. W trakcie naszej znajomości rozstał się z nią wieloletni partner i ojciec dziecka. Ta relacja nas bardziej połączyła. Codzienne rozmowy na Skypie, ciągle w tonie przyjacielskim, a następnie pierwsze spotkania. W końcu sex, z czasem sex i uczucie. W końcu moja przeprowadzka do niej, z większego miasta do zdecydowanie mniejszego. Byle być razem. Dzieciństwo nie było dla niej kolorowe, ojciec bił i ją i matkę, raz nawet matka wylądowała w szpitalu (straciła wszystkie zęby itd). Rozstanie z wieloletnim partnerem zapewne też wpłynęło na nią nie bez konsekwencji dla stanu psychicznego. Zanim jeszcze się przeprowadziłem, były częste sytuacje, błache sytuacje za które mi się obrywało, niczym moim zdaniem nieuzasadniony płacz, agresja, ataki, a potem odwracanie kota ogonem, że to niby moja wina, więc przepraszałem, żeby tylko załagodzić sytuację. Po przeprowadzce było już tylko gorzej, zaczęło mi przeszkadzać, że jest wulgarna, wyszedł jej wredny charakter, była np. sytuacja kiedy dopadła mnie rwa kulszowa, ból straszny, a ona zamiast mi pomóc poszła do pracy przy wyjściu mówiąc, że mogłem iść do lekarza jak mi wcześniej mówiła. Nie będę opisywać ile wysiłku kosztowało mnie ubranie się i dotarcie do lekarza. Między czasie okazało się, że jest w ciąży, radość przplatana obawą jak w takich warunkach będziemy tworzyć rodzinę. Jej syn Maciek zaakceptował mnie i pokochał jak własnego ojca, nie ukrywam, że z wzajemnością. Sytuacji, w których czuję się jak kilkuletni dzieciak jest bez liku, wystarczy, że mam od niej odmienne zdanie a już się denerwuje i obraża. Kilka razy doszło do kłótni bo powiedziałem, że dziecko chce "siku", zamiast "siusiu".. co z tego, że jej kilka razy zdarzyło się powiedzieć "kurwa" przy dziecku, to moje "siku" miało i tak większe znaczenie. Takich drobnych sytuacji są setki, ja czuję, że psychcznie jestem już na skraju wytrzymałości... nie wiem co robić... nie chcę zostawiać mojego kochanego syna. [Dodane po edycji:] Dodam jeszcze, że wg niej to ja ją wykańczam i czepiam się wszystkiego, uważam, ze to tylko moja wina. Czuję, że biję głową o ścianę, w dodatku jej matka trzyma jej stronę, czuję się jak intruz we własnym domu, ostatnio znajomi powiedzieli, że gasnę, że nie ma we mnie energii jaką miałem kiedyś. Boję się zapytać o pogodę w obawie, że odpowie mi tym swoim niezadowolonym głosem. Powiedziała mi ostatnio, że sam powinienem był pójść do psychologa, bo nie zapewniłem jej spokojnej ciąży, a po porodzie wcale nie jest lepiej. Ona się wybiela, a ze mnie robi najgorszego na świecie człowieka, który znęca się nad nią psychicznie. Dochodzi do tego, że analizuję każdą naszą kłótnię, aby ocenić czy czasami wina nie leży po mojej stronie. Może patrzę egoistycznie i subiektywnie, może czegoś nie dostrzegam, może to rzeczywiście moja wina... tylko, że cholera, nie czuję się winny, nie czuję żę to moja wina.
×