Witam. Mam 52 lata. Na depresje i nerwice lękową cierpię od 27 roku życia. Miałam w moim życiu taki okres , że lęki dopadały mnie i w kościele i w pracy, w pojazdach i na ulicy, również w domu. Nie ma na to reguły. Czasem jeszcze i teraz zdarza mi się poddać irracjonalnemu lekowi . Jednak można chociaż w części wyeliminować to dziadostwo ze swojego życia. Najpierw trzeba uświadomić sobie co jest przyczyną lęków ( na skutek czego one powstały). Potem znaleźć dobrego , zaufanego lekarza psychiatrę. Mądry lekarz znajdzie odpowiednie lekarstwa , które uciszą trochę nasze leki. Ale nie pokładajmy nadziei w samych lekarstwach. Konieczna jest tarapia pod okiem fachowców. Lekarz skieruje np . do odpowiedniego sanatorium albo na dzienny oddział psychiatryczny. Trzeba z tego korzystać jak najczęściej i poddać się sugestiom lekarzy i psychologów. Ono nauczą cię samowyciszenia, relaksacji. Nasz organizm poddaje sie samoleczeniu kierowanemu przez nasz własny umysł. Otaczajcie sie ludźmi życzliwymi, empatycznymi. Nie zamykajmy sie w sobie i wychodźmy do ludzi. Wchodźmy w życie małymi kroczkami i z każdym dniem coraz dalej. Nauczmy się żyć dla siebie , sobie sprawiać radość, akceptować siebie.
Ja to wszystko robię od lat a skutek jest taki , że coraz rzadziej sięgam po lekarstwa. Pozdrawiam.