Skocz do zawartości
Nerwica.com

ewelinak

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ewelinak

  1. Bylam na dziennym oddziale nerwic. Jechalam tam rano - jak do pracy - i wracalam po poludniu do domu. Tam mialam psychoterapie grupowa, indywidualna prace z lekarzem prowadzacym i ustawienie lekow. Bylam tam przez 3 miesiace. Po roku wrocilam na terapie - chociaz czulam sie juz bardzo dobrze - potrzebowalam takiego WZMOCNIENIA. Lekarstwa bralam ponad 3 lata. Mialam kilka prob dobrania tabletek - skonczylo sie na asentrze i na odstawieniu Tranxene - ktorym sie faszerowalam zanim trafilam na oddzial.
  2. Pracowal na oddziale w szpitalu. Byl moim lekarzem prowadzacym. Nie chce tu robic jakiejs reklamy - tymbardziej, ze nie wiem czy zyczylby tego sobie. No i bylo to 6 lat temu... Kazdemu zyczylabym takiego lekarza, ktory twierdzi, ze kazdy student medycyny musi wywolac u siebie atak leku, zeby wiedziec jak to jest - zanim oceni swojego przyszlego pacjenta. Tak - atak leku mozna wywolac sobie na zyczenie - co oznacza, ze mozna nad nim zapanowac. Nie wiem dlaczego lekarzom pierwszego kontaktu nie funduja takich doswiadczen - moze wtedy byloby latwiej z nimi sie dogadac
  3. mam dosyc duze doswiadczenie z asentra - noo... raczej dlugie bralam asentre przez ponad 3 lata po 3 latach stopniowo odstawilam oprocz asenrty bralam udzial w psychoterapii grupowej i uczylam sie kontrolowac napady leku mijaja 2 lata po odstawieniu jestem zdrowa i silna przedtem balam sie mowic slowa "zdrowa", bo moja nerwica to niezle przebiegla sztuka dzisiaj wiem, ze jest naprawde dobrze nawet wtedy, kiedy zycie sie wali i nie nadazam zbierac gruzu... wiec moge powiedziec, ze asentra jest niezla, ale kolezanki, ktore odstawily szybko - bo czuly sie dobrze - mialy nawroty
  4. Moja historia jest bardzo dluga. Zaczelam chorowac juz w dziecinstwie. Pierwsze ataki mialam w wieku 7 lat. Pozniej lata przerwy i znowu od poczatku. Tak odchodzila i powracala... Az pewnego dnia zwalila mnie z nog. Zabrala wszystko. Swobode, jasnosc umyslu, radosc zycia... Odsunela od najblizszych, zamknela mnie w jednym pokoju - nie pozwalajac nawet spojrzec przez okno - bo to co mnie otaczalo wydawalo sie nie do ogarniecia - az dech zapieralo. Nie bylam soba. Bylam wrakiem. Kims kto mysli w kategoriach - kiedy nadejdzie atak. Kims malutkim jak mrowka... Umieralam ze strachu, ze umre, ze zwariuje, ze udusze sie przytloczona otaczajacym swiatem. Fizycznie mnie wykanczala. Zwijalam sie z bolu - bolal kazdy miesien - tak byl spiety, ze dostawalam skurczy miesni - wszystkich na raz. Bol nie do opisania... Codziennie dochodzily nowe objawy. Nie bylo mnie. Nie istnialam. Istniala tylko nerwica - byla moja mysla, moim oddechem, dyktowala mi jak zyc. Teraz jestem soba. Umiem opanowac kazdy naplyw leku - kazdy fizyczny objaw. 4 lata walki - szpital, lekarstwa (antydepresanty), terapia i lekarz, ktory czesto sie nie trafia - nauczyl mi jak ja oswoic. Jak zaczac nad nia panowac. Lekarz, ktory calkiem naukowo wytlumaczyl, mi kazdy jej objaw. Nauczyl oddychac. Nauczyl sztuczek, dzieki ktorym mozna ja oszukac... Tak bardzo chcialabym, zeby wszystkie osoby, ktore nie wierza w lepsze jutro, ktorym wydaje sie wyjscie z tego czyms niemozliwym i nieosiagalnym - uwierzyly i nabraly sil. Bo ja rozumiem. Przeszlam przez to i wiem jak jest ciezko i czesto samotnie... Trzymam za wszystkich kciuki !
  5. Przepraszam nie mam polskiej czcionki... Wygralam ciezka walke z nerwica lekowa. Pokonalam leki, ataki, napady.... Trwalo to bardzo dlugo, ale jestem wolna, silna i od dluzszego czasu bez lekarstw. Warto walczyc i mozna to cholerstwo pokonac. Wierzcie!!!
×